• Idziemy

Trudna wiara

Niełatwo jest czasem być uczniem Chrystusa. Szczególnie wówczas, gdy wydarzenia, w których uczestniczymy, zdają się przeczyć Jego sprawiedliwości lub wszechmocy.

Docierają do nas wciąż nowe informacje o bestialstwie rosyjskich żołnierzy na Ukrainie. Napaść zbrojna na państwo, które nijak nie jest w stanie zagrozić rosyjskiemu imperium, musi sama w sobie budzić sprzeciw. Bo chociaż prawo międzynarodowe traktuje śmierć żołnierzy w walkach jako coś prawie normalnego, to za każdym razem chodzi przecież o zabicie czyjegoś syna, męża, ojca… To samo dotyczy kobiet w mundurach. Jednak najbardziej wołające o pomstę do nieba są zbrodnie popełniane na ludności cywilnej, szczególnie na kobietach i dzieciach. Strzelanie do dzieci jako żywych tarczy, gwałcenie i wieszanie na ulicach żon i córek ukraińskich żołnierzy, tortury i egzekucje „metodą katyńską” – to gorzej niż zezwierzęcenie oprawców. I co na to Bóg?

W zmaganiach o wiarę nie pomaga nam – niestety – postawa najwyższych hierarchów moskiewskiego prawosławia z patriarchą Cyrylem na czele. Słabe to pocieszenie, że nie są oni przedstawicielami naszej wspólnoty wyznaniowej. Chociaż skonfliktowali się z patriarchą Konstantynopola, wciąż reprezentują jeden z Kościołów chrześcijańskich. Jak pogodzić z Ewangelią pełne nienawiści i nacjonalizmu kazania patriarchy Moskwy i Wszechrusi? Jak zrozumieć błogosławieństwo dla rosyjskich najeźdźców, niszczących sąsiedni, w większości prawosławny kraj? Jak wytłumaczyć pozowanie moskiewskich duchownych do zdjęć z rosyjskimi oprawcami z Buczy? Jak wreszcie pogodzić się z tym, że w promoskiewskich cerkwiach, również w Polsce, odmawia się posługi religijnej wiernym należącym do autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej Ukrainy? Gdzie w tym jest Chrystus?

Nad zgliszczami Mariupola, Czernihowa i Buczy oraz nad zwłokami tych, którzy nie doczekali się jeszcze pogrzebu, jakże aktualne staje się zdanie jednego z rosyjskich oficerów, uczestników rzezi warszawskiej Pragi w 1794 r. Po morderstwach, gwałtach i rabunku, które pijane żołdactwo gen. Aleksandra Suworowa urządziło na prawym brzegu Wisły, miał napisać: „Jeśli Bóg nie ukarze Rosjan za to, co robimy Polakom, to znaczy, że Boga nie ma”. Tylko co miałoby być tą karą, potwierdzającą Boże istnienie?

Zmaganie się z Bogiem, a ściślej z wiarą w Boga, towarzyszyło przez wieki nam, doświadczającym okrucieństwa ze strony krajów zaborczych. Pobrzmiewa ono w twórczości Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, w listach Chopina i innych. Odnajdujemy je w wołaniu milionów ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych, sowieckich łagrów i miejsc straceń oraz w modlitwach uczestników powstania warszawskiego. Sprowadzało się do oczekiwania Bożej interwencji wobec nieposkromionej potęgi zła i ogromu ludzkich cierpień. W jakiś sposób to zmaganie z wiarą powraca teraz w związku z dramatem Ukrainy.

W takiej atmosferze wchodzimy w Triduum Paschalne. Trzeba je przeżyć z Maryją. Jej też pewnie towarzyszyło poczucie niesprawiedliwości, kiedy Chrystus został zdradzony i sprzedany przez jednego z apostołów. Czuła szczególny ból z powodu odrzucenia i wydania na śmierć Jej Syna przez arcykapłanów jedynego Boga i przywódców Jej narodu. Zawiodła się na rzymskim namiestniku, który chciał zapewnić Jezusowi sprawiedliwy proces, a nawet Go uwolnić, jednak zabrakło mu odwagi i gotowości zaryzykowania kariery, by stanąć wprost w obronie Sprawiedliwego. Cierpiała, gdy Jej Syna umieszczono na Golgocie między łotrami jak złoczyńcę, a pod krzyżem z apostołów pojawił się tylko Jan. Ale miecz boleści szczególnie przeszył Jej serce, gdy na mękę i śmierć Bożego Syna pozwalał Wszechmogący Bóg. Ojciec, z którym była szczególnie związana wspólną tajemnicą Bożego rodzicielstwa, jakby nie reagował na Chrystusowe wołanie: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił!”. Czy był wtedy, podobnie jak Ona, przy konającym Synu? Czy był przy Niej, gdy pod krzyżem tuliła w ramionach martwe ciało Syna? To tylko retoryczne pytania, bo wiemy, jak się to wszystko skończyło w wielkanocny poranek.

Niech Matka Boża dopomoże nam przejść trudną próbę wiary i przyjąć niezbadane Boże wyroki. Niech będzie przy nas, abyśmy nie zwątpili w Bożą sprawiedliwość i wszechmoc. Niech nam wyprosi doświadczenie mocy Chrystusowego Zmartwychwstania i ostatecznego zwycięstwa nad grzechem, śmiercią, szatanem i wszystkimi mocami piekieł. Niech nam będzie Matką wielkanocnej nadziei. Tego wszystkim naszym Czytelnikom życzę.
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama