Lektura Pisma Świętego to obcowanie z żywym Słowem Bożym. Nie każdy jednak lubi czytać, niektórzy mają z tym problem z powodu niepełnosprawności. Można jednak przecież także ... słuchać Słowa. Dziś, dzięki Biblii Audio, jest to jeszcze łatwiejsze
Święty Augustyn był namiętnym poszukiwaczem prawdy i już samo to stawia go na liście patronów „obowiązkowych” XXI wieku. „Był nim od początku i przez całe swoje życie”– powiedział o nim Benedykt XVI. Na jednej z najbardziej znanych stron „Wyznań” Augustyn opisał przeżycie kluczowe dla swojego późniejszego życia: „Tak mówiłem i w bezmiernie gorzkiej skrusze serca płakałem. I nagle słyszę dziecięcy głos z sąsiedniego domu, nie wiem, czy chłopca, czy dziewczyny, jak co chwila powtarza śpiewnie taki refren: »Weź to, czytaj! Weź to, czytaj!«. Ocknąłem się i w wielkim napięciu usiłowałem sobie przypomnieć, czy w jakimkolwiek rodzaju zabawy dzieci śpiewają taką piosenkę. Nie przychodziło mi do głowy, żebym to kiedyś przedtem słyszał” („Wyznania” VIII, 12, 29). Zachęcony wezwaniem pogrążył się w lekturze, która przemieniła całe jego życie: w lekturze Pisma Świętego.
Drugi numer „Gościa Niedzielnego” z 2022 r. zawiera już drugą z płyt Biblii Audio. Parafrazując słowa dziecka, które przemówiło do św. Augustyna, chcemy powiedzieć: „Weź i słuchaj”. Dla tych, którym czytanie sprawia trudność, na przykład ze względu na problemy ze wzrokiem, może to być jedyna okazja do samodzielnego obcowania ze Słowem. Dla innych może stać się nie tylko sposobem na spędzenie wolnego czasu, lecz również drogą do pierwszego bądź ponownego odkrycia, jak wspaniałym darem jest to Słowo. Jakkolwiek by jednak było – w XXI wieku, który autentycznych poszukiwaczy prawdy spragniony jest jak sucha ziemia wody, dostajemy kolejną szansę, by się do Prawdy zbliżyć i ją pokochać.
Sporo w tym numerze miejsca poświęcamy na filmowy hit ostatnich tygodni „Nie patrz w górę”. Historia dwójki naukowców, którzy usiłują przestrzec świat przed zbliżającą się katastrofą, to tragikomedia, niemniej jednak o wiele więcej w niej tragedii niż komedii. Każdy, kto ma oczy i podstawową zdolność obserwacji, jest bowiem w stanie stwierdzić, że przerysowane tendencje: celebrytów do lansowania siebie, mediów do kreowania rzeczywistości, polityków do dbania wyłącznie o własny kapitał polityczny, marketingowców do manipulacji i postrzegania ludzi tylko jako klientów, są dzisiaj wszechobecne. Głupkowate, kabaretowe wręcz kolejne sceny filmu zamiast bawić, powinny budzić grozę. Zdezelowana moralnie prezydent w niekompetentnym otoczeniu radośnie chichocze, zapalając kolejnego papierosa, który – nawiasem mówiąc – poprawił jej wizerunek i spowodował wzrost „słupków”. A że do kolejnych wyborów czasu zostało mało, interesuje ją bardziej ich wynik niż wizja globalnej katastrofy. Miliarder zarabiający na gadżetach, będących ucieleśnieniem marzeń „wszystkich”, steruje wydarzeniami tak, by jak najwięcej na tej katastrofie zyskać. Komedia? Kabaret? Raczej dramat. Nawet powierzchowny ogląd tego, co dzieje się wokół nas, potwierdza, że jest to dramat zupełnie realny. Tym bardziej warto sięgać do Słowa, które na dramaty ludzkie od tysiącleci pozwala spojrzeć z zupełnie innej perspektywy.