Lednicki dekalog

Czy zdążę przekazać młodym - tym, których kocham - to, co dla mnie najważniejsze, to, czym sam żyję. Czy zdążę przekazać tę wielką treść? Jak przekazać to jedno ojcowskie słowo, które wezmą z wdzięcznością i zapamiętają na całe życie?

Czy zdążę przekazać młodym – tym, których kocham – to, co dla mnie najważniejsze, to, czym sam żyję. Czy zdążę przekazać tę wielką treść? Jak przekazać to jedno ojcowskie słowo, które wezmą z wdzięcznością i zapamiętają na całe życie? Takie słowo, które uważać będą za skarb.

Lednicki dekalog
fot. Lednica2000, lednica2000.pl

Nie mamy zbyt wiele czasu. Wszystko pędzi wokoło. Nastąpiło zastraszające przyspieszenie naszego życia. Całego naszego życia. Rodzi się obawa, czy zdążę przekazać młodym – tym, których kocham – to, co dla mnie najważniejsze, to, czym sam żyję. Czy zdążę przekazać tę wielką treść? Jak przekazać to jedno ojcowskie słowo, które wezmą z wdzięcznością i zapamiętają na całe życie? Takie słowo, które uważać będą za skarb. Można wymyślać tysiące dobrych rad i przepisów na życie. Będą one lepsze lub gorsze. Tylko czy będą to te najważniejsze, te, na których świat się opiera, czy będą to te, które sam Bóg dla nas napisał na dwóch kamiennych tablicach i przekazał Mojżeszowi? Od tamtego czasu wyryć coś w kamieniu znaczy: na zawsze zachować, ocalić na wieki. Powierzyć coś literom, litteris mandare znaczyło zawsze uratować, zachować. Przykazania Boże wyryte są nie tylko na kamiennych tablicach, ale przede wszystkim w ludzkich sercach. Obudzić te serca, nauczyć odczytywać ten odwieczny zapis i pobudzić, aby poszły dalej na poszukiwanie tego jednego przykazania, które przyniósł Chrystus, przykazania miłości. Te przykazania mówią tylko to, czego nie wolno absolutnie, bo cały gmach naszego życia się zawali. Te przykazania są fundamentem. Są ostrzeżeniem, przestrogą, zakazem. Są negatywnym spojrzeniem w duchu: uprzątnąć śmieci. Po prostu posprzątać. Na tym fundamencie trzeba dopiero postawić solidną budowlę własnego życia i doprowadzić ją do perfekcji. Trzeba pozytywnie budować, bo to dopiero stanowi treść życia. Przykazania są fundamentem, na którym trzeba dopiero postawić dom. Nikt jednak nie zaczyna budowania od dachu. Dlatego fundament jest taki ważny; chociaż często w młodzieńczej niecierpliwości chciałoby się zaczynać od dachu.

Pragnąłbym powstrzymać tych zapaleńców, których doskonale rozumiem – bo sam jestem taki – by zaufali i zaczęli budować od fundamentów. By powściągnęli emocje, a uruchomili rozum, myślenie, że fundament musi to wszystko wytrzymać. I dlatego te przykazania, i dlatego ten katechizm. Z myślą o tych, którzy pragnęliby zaczynać budowę od dachu. Dom każdy buduje po swojemu. Bo to ma być jego własny dom. Ale dobrze, kiedy świadomy zawirowań życiowych i trudów założy dobry i mocny fundament. Mnogość propozycji wiadomego i niewiadomego pochodzenia każe nam wskazać fundament wypróbowany. Tutaj nie eksperymentujemy nieodpowiedzialnie. I tak eksperymentem i przygodą będzie życie każdego z osobna, kiedy weźmie za nie odpowiedzialność. Budujemy na kamiennych tablicach danych przez Boga Mojżeszowi. Jest tam dziesięć przykazań, które uczą, jak żyć, aby nie umrzeć na wieki. Te same tablice wyryte są w sercu każdego człowieka. I wyryte są w taki sposób, że nie można tego zatrzeć. A nawet gdyby zatarła się subtelność tego zapisu, pozostaje przesłanie: czyń dobro, nie czyń nikomu nic złego. Można zatem powiedzieć, że z tymi przykazaniami się rodzimy; i że ich zachowanie wymaga sporo trudu. Ale nie można sycić się widokami górskimi, nie wspinając się uprzednio pod górę. Dla nas, którzy dzisiaj zbliżamy się do Przykazań Bożych, tym podstawowym fundamentem jest Chrystus. Gdyby ktoś zapytał mnie, czy zasiadając do pisania tego dekalogu, wiem, czego chcę, czy wiem, co chciałbym osiągnąć, to opowiedziałbym pozytywnie – oczywiście, że wiem. Pragnę stworzyć wizję integralnego człowieka żyjącego integralną wiarą. Człowieka niepomniejszonego, niezredukowanego o jakikolwiek wymiar, żyjącego w pełni życiem wiary niepomniejszonej, to znaczy niezredukowanej o jakikolwiek wymiar. Czyniąc tak, pragnę zaproponować młodym wizję. Wizję człowieka zorientowanego na Boga, żyjącego pełnią życia. W tej wizji ani Bóg, ani człowiek nie może być w żaden sposób, ani w żadnym wymiarze pomniejszony, zredukowany. Na Przykazania Boże spoglądamy dzisiaj w świetle nauki Chrystusa, w świetle Jego przykazania miłości, które nam, wyznawcom Jego, jest wprost nakazane. Będziesz miłował! (por. Mt 22,36-40; Mk 12,28-34). Nienakazane są nam żadne uczucia, na które nie mamy wpływu, ani nad którymi nie mamy panowania, ale zadana jest nam miłość, która jest wysiłkiem woli, charakteru i działania człowieka. Miłość, która jest pragnieniem i czynieniem dobra temu, którego winniśmy kochać. Nie mamy wyjścia. Jesteśmy w obrębie miłości. Powstaliśmy z miłości i w miłość się obrócimy. Sądzeni również będziemy z miłości. Niniejsze podejście do Bożych Przykazań składa się z trzech części: zakazu, nakazu i pełnego wymiaru, z tym że na pełny wymiar położono zdecydowany nacisk. To pozytywne spojrzenie i nawiązanie do średniowiecznego sposobu ujmowania spraw Bożych: via negativa, via affirmativa oraz via aeminentiae, to znaczy droga negatywna, usunąć śmieci, posprzątać. Droga pozytywna to droga budowania właściwego oraz droga uwznioślenia, czyli droga heroiczności cnót, do której jesteśmy zobowiązani jako ci, którzy spotkali już Chrystusa i żyją Jego nauką. Współczesnym czytelnikom może więcej powie porównanie ze znakami drogowymi, które dzielą się na znaki zakazu, nakazu oraz znaki informacyjne gwarantujące bezpieczną jazdę. Takiej właśnie bezpiecznej jazdy przez życie życzy wszystkim Czytelnikom autor niniejszych rozważań.

I NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ

ZAKAZ Nie zaśmiecaj sobie przedpola. To przecież kiedyś ma być twój ogród, otoczenie twojego domu. Nie pozwól sobie na dekoncentrację. Wybuduj solidny dom, a nie budę, którą będziesz wiecznie poprawiał. Nie trać energii niepotrzebnie. Przykazanie mówi, że nie wystarczy wierzyć w Boga. Trzeba wierzyć w Boga prawdziwego. Dotarcie do Boga prawdziwego i jedynego z natury rzeczy wyklucza kult bożków po drodze. Dzisiejszy wykształcony człowiek nie jest aż tak naiwny; by kłaniać się dawnym bogom, bożkom czy bałwanom. Bezwiednie porwany trendem cywilizacyjnym czyni sobie rozmaite bożki, którym oddaje cześć boską, które adoruje i którym poświęca najlepszy swój czas, uwagę i pieniądze. Człowiek czci siebie samego zamiast zbliżyć się do Boga. Czci również Boga utworzonego na swój własny obraz i swoje własne podobieństwo, bo taki Bóg jest łatwy i dostępny. Bożkiem może być kariera, standard życiowy, wygodnictwo czy przyjemność. One go absorbują i pochłaniają, one zabierają mu czas i pieniądze. Gdyby komuś takiemu zwrócić uwagę, zdziwiłby się bardzo albo nawet obraził, że jest posądzany o oddawanie czci i kult bożków. Nie zmienia to faktu, że najwyższą cześć oddaje czemuś innemu, ale nie Bogu. Wiele jest form kultu zastępczego. Z utraty Boga jedynego rodzi się mnogość bożków i kultów. Jeśli zatem ktoś nie wierzy w Boga prawdziwego, lepiej żeby nie wierzył w żadnego. Nie nam, Panie, nie nam, Lecz Twemu imieniu daj chwałę. Dlaczego mają pytać poganie: Gdzie się ich Bóg znajduje? Nasz Bóg jest w niebie, Czyni wszystko, co zechce. Ich bożki są ze srebra i złota, Dzieła rąk ludzkich. Mają usta, ale nie mówią, Mają oczy, ale nie widzą. Mają uszy, ale nie słyszą. Mają nozdrza, ale nie czują zapachu. Mają ręce pozbawione dotyku, Nogi mają, ale nie chodzą, Gardło ich nie wydaje głosu. Do nich będą podobni ci, którzy je robią, I każdy, który im ufa. (Ps 115,1-8)

Lednicki dekalog
fot. Lednica2000, lednica2000.pl

Niech zawstydzą się wszyscy, którzy czczą posągi i chlubią się bożkami. Niech wszystkie bóstwa hołd Mu oddają! (Ps 97,7) ... Ponad całą ziemią Tyś bowiem wywyższony I nieskończenie wyższy od wszystkich bogów. (Ps 97,9) Bóg dał zakaz zajmowania się rzeczami niepotrzebnymi, fałszywymi bogami. Nie wolno tracić czasu ani siły, które trzeba poświęcić na dotarcie do Boga żywego i prawdziwego, który objawił się Mojżeszowi, a potem wiele razy dawał znaki swego istnienia i opieki nad ludźmi. Używaj rozumu. Nie stawiaj przedmiotów wyprodukowanych przez człowieka na miejscu Boga. Twoim bogiem może stać się każda rzecz, której nadasz wartość absolutną. Poświęcisz im cały swój czas i zaangażowanie. Tymczasem Absolut jest tylko jeden. Bóg osobowy. Syn Boży stał się człowiekiem, aby nas zbawić. Przez Niego – Jezusa Chrystusa – człowiek stał się mieszkaniem Boga. NAKAZ Człowiek zawsze uznawał istnienie wyższych istot i oddawał im cześć. Taka postawa jest jakby wpisana w człowieka. Tak, to On, Bóg, jest najważniejszy, nieporównywalny z kimkolwiek czy czymkolwiek. Jeśli Jego masz na względzie, wszystko inne jest na właściwym miejscu. Jeśli masz czas dla Niego, masz czas dla innych i samego siebie. On jest priorytetem, podstawową wartością, punktem orientacyjnym, skalą i miarą wszystkiego. Punktem odniesienia, bez którego wszystko rozmywa się, umyka, staje się nijakie. Jeżeli punkt odniesienia jest mylny, całe życie człowieka przybiera zły kierunek. Musisz nauczyć się tej skali wartości. Nic nie może ci Go przysłonić, ani seks, ani forsa, ani twoje własne poczucie ważniactwa i pychy. Seks, forsa i władza to trzy rany po grzechu pierworodnym, które potrafią osaczyć każdego człowieka, który stracił rozeznanie i pierwszeństwo Boga zastąpił czym innym. Seks, pieniądze, narkotyki, alkohol, komórka, standard życiowy, przyzwyczajenie do wygody i panowania, rozrywka. Można sporządzić całą listę bożków wypierających Boga z pierwszego miejsca. Mieszczą się one zazwyczaj w tych trzech działach: seks, forsa, władza. A jeśli coś zastąpi Boga, to człowiek gotów jest temu czemuś palić kadzidło, bić pokłony, poświęcić najlepszy czas i majątek. Tacy mali bogowie potrafią człowieka od siebie uzależnić i szybko domagają się ofiar. Tylko prawdziwy Bóg wyzwala, tylko prawdziwy Bóg daje wolność i jej się domaga od człowieka. Na Nim będziesz budował swoje życie. On jest jedynym fundamentem. Bóg Stworzyciel – to początek i koniec mojej tajemnicy. Łatwo to jednak powiedzieć, ale tak na co dzień dawać Mu pierwszeństwo jest trudno. Przez całe życie docieramy do Boga. Szukamy Jego śladów we wszechświecie. Szukamy ich w sobie. To ogromny wysiłek, ale najbardziej sensowny. Kto ma Boga, ma wszystko, a jeśli Boga nie ma, to chociażby cały świat pozyskał i tak umrze. PEŁNY WYMIAR Uwierzyć w Boga? Iść za Bogiem? To mało! Dla nas, chrześcijan, Bóg na co dzień jest przede wszystkim Chrystusem. Trzeba uwierzyć Chrystusowi. Iść za Chrystusem. Dążyć do osobistego z Nim spotkania i rozmowy. Dzisiaj wiemy już więcej. Nie można przez całe życie udowadniać istnienia Boga. Trzeba przeżywać obecność Chrystusa między nami. Trzeba wybierać Chrystusa w każdej chwili i w każdej sytuacji. Bóg Wcielony, Jezus Chrystus jest centrum mojego życia! Wybrać Chrystusa to znaczy, że pośród wielu, bardzo wielu wartości jest On dla ciebie wartością największą, bezkonkurencyjną, większą niż ty sam, większą niż wszystko, co posiadasz, że jest nieporównywalny z czymkolwiek lub kimkolwiek. Chrystus jest przecież Bogiem i Człowiekiem równocześnie. Jest Bogiem, który dla nas i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i stał się Człowiekiem. Bóstwo i Człowieczeństwo Chrystusa współistnieją w Osobie Jezusa Chrystusa. W jaki sposób? To jest wielka tajemnica wiary. To jest dogmat, czyli żywa prawda o Bogu, która nie blokuje myślenia, ale właśnie nasze myślenie prowokuje. To wielka Tajemnica, która ubogaca, a nie pozbawia czy zubaża.

Wybrać Chrystusa, to znaczy przede wszystkim wybrać wielką miłość i życie wieczne. Wybrać wielką miłość, która idzie ku nam. Bo Chrystus to wielka inicjatywa miłości. On zawsze jest pierwszy... Czyż można nie wybrać takiej miłości? Chrystus przyniósł nam dekret o naszej adopcji przez Boga, dekret, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Nasza nowa godność jest nam darmo dana, ale również jest nam zadana. Wynosi nas ona niezwykle wysoko. Ale również zobowiązuje. Kosztuje. Wybrać Chrystusa... nie tylko jeden raz, ale stale Go wybierać. Codziennie. W dobrym i złym, w radości i smutku, w zdrowiu i chorobie. Stale Go wybierać, kiedy jest łatwo i kiedy jest tak trudno, że żyć się nie chce. W każdej okoliczności i w każdym czasie wybierać Chrystusa. Wybierać Go nie tylko tak powierzchniowo, uczuciowo, krótkotrwale, na chwilkę dla żartu, dla wygody. Wybrać Go ze świadomością, że wybiera się wartość najwyższą. Ten wybór mnie określa, ten wybór mnie kształtuje, ten wybór mnie zobowiązuje. Wybrać Chrystusa, to stale żyć ze świadomością, że jestem kochany, bo On umiłował mnie pierwszy. Jeżeli jestem świadomy tego, że jestem kochany, jestem wtedy mocny, jestem mocniejszy niż warunki, w których przyszło mi żyć. Wtedy mogę powtórzyć za świętym Pawłem: żyję już nie ja, żyje we mnie Chrystus (por. Gal 2,20).

Wybrać Chrystusa. Czy można zrobić jeszcze coś więcej? Wybrać Chrystusa, to znaczy zrozumieć swoją najwyższą władzą umysłową, że Chrystus jest wartością największą, a następnie wyciągnąć z tego wnioski... To akt decyzyjny najwyższej rangi. Polacy zawsze wierzyli, że wybierając króla w wolnej elekcji, wybierają tego, którego Bóg im przeznaczył. Wybierali zatem bardzo uroczyście, a wybór składali w ręce prymasa Polski. Nawiązujemy do tego nad Lednicą. Nasz wybór Chrystusa składamy również w ręce Księdza Prymasa... W roku milenijnym Ojciec Święty, kierując swoje słowa do młodzieży zgromadzonej nad Lednicą, powiedział: „Uwierzcie Chrystusowi! Uwierzcie, że On pierwszy Was wybrał, abyście ze swej strony mogli w sposób wolny dokonać wyboru. Nie lękajcie się zawsze wybierać Chrystusa. Niech ten wybór kształtuje Waszą teraźniejszość i Waszą przyszłość. Niech nadaje kształt Waszemu życiu, abyście przynosząc obfite owoce wiary, nadziei i miłości, stawali się coraz bardziej autentycznymi świadkami odkupienia dla przyszłych pokoleń”. To właśnie dlatego mamy wybierać Chrystusa. Bo Chrystus obecny jest w każdym czasie. Chrystus wczoraj, dziś i na wieki. Dzisiaj głosimy i proklamujemy Chrystusa, który żyje w nas, w naszej świadomości i jest przedmiotem naszej miłości. On ma miejsce w naszych myślach i w naszych sercach. On jest naszą miłością, ale również naszą nadzieją i wiarą... Jezus, podobnie jak został rozpięty na krzyżu, tak rozpięty jest między trzema czasami, z których teraźniejszy jest tym najbliższym dzisiejszemu człowiekowi, bezpośrednio go dotykając. Czas teraźniejszy, w którym jesteśmy zanurzeni, nie ogranicza naszego spojrzenia. I dzisiaj nie jest wcale mniej intensywnie niż wtedy, kiedy Chrystus chodził po ziemi i dobrze czynił. Żyjemy również pamięcią o tym, co było. Żyjemy wspomnieniem miłości i nadzieją na miłość. Zawieszeni pomiędzy wspomnieniem, czyli czasem przeszłym, a nadzieją na przyszłość, przepełnieni jesteśmy oczekiwaniem, które jest miarą naszej miłości. Pamięć i nadzieja dynamizują i wypełniają naszą teraźniejszość. Pragnąc żyć dzisiaj intensywnie Chrystusem, musimy pamiętać, że On dwadzieścia wieków temu, za sprawą Ducha Świętego, przyjął ciało z Dziewicy i stał się człowiekiem. Umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Ale to nie koniec. To dopiero początek. Ponieważ On dzisiaj, na przełomie tysiącleci, jest obecny w nas, we wspólnocie Kościoła... I ta nowa obecność otwiera przed nami i przed wszystkimi pokoleniami wierzących nową perspektywę, perspektywę życia na wieki w domu Ojca. Co to znaczy dla nas? Teraz już nie chodzi o dowodzenie istnienia Boga. To robili ludzie przez wieki. Nas interesuje Chrystus między nami. Co zrobić, aby Chrystus zechciał być między nami? Jego intensywna i wszechogarniająca obecność między nami. To jest problem i zadanie. Nie możemy zapominać o stałej i wiecznej obecności Chrystusa. Trzeba żyć świadomością, że On jest między nami. Trzeba żyć w obecności Chrystusa. Ale nie wystarczy przyjąć tego do wiadomości. Trzeba Chrystusowi poddać każdą chwilę naszego czasu. Bo nasz czas do Niego należy. Trzeba oddać Chrystusowi każdą chwilę naszej codzienności. Bo nasza codzienność do Niego należy. Ale również trzeba Chrystusa uczynić Panem naszej przyszłości, bo i nasza przyszłość do Niego należy. W Chrystusie spotykają się czasy. Bo On jest Panem czasu i wieczności. Dlatego tak jak potrafimy: głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu Chryste, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale! Mijają wieki, zmieniają się ludzie i ich wytwory, a Chrystusowe rządy dusz trwają i pogłębiają się z każdą chwilą. Oczywiście, że dzieje się to niezależnie od naszych decyzji i wyborów. Ale najważniejsze dzieje się w sercu człowieka. Człowiek ma możliwość wyboru Chrystusa albo odrzucenia Go. Lednica to przede wszystkim wybór Chrystusa. Wszystko inne jest tylko oprawą. Mamy szczęście, że doszliśmy do tej świadomości i że my wybieramy Boga w osobie Chrystusa. Nigdy nie doszlibyśmy do tej świadomości wyboru Boga i Jezusa, gdyby nie Jego uprzedzający wybór miłości. Tak, możemy Go wybierać, bo On pierwszy wybrał nas, abyśmy mogli wybierać w sposób wolny i dokonywać tego wyboru, który w sposób zasadniczy nas określa. Akt decyzyjny – wybór Chrystusa – podstawowy akt lednickiego nabożeństwa, jest lednicką pieczęcią. Świadomy i dobrowolny akt wyboru Chrystusa jako podstawowej wartości ma niezwykłą metafizyczną rangę. Ten wybór kształtuje naszą teraźniejszość, kształtuje również naszą przyszłość. Nadaje kształt naszemu życiu, uzdalniając nas do złożenia świadectwa wobec współczesnych i przyszłych pokoleń.

Lednicki dekalog

Jest to fragment książki:

o. Jan Góra OP, Lednicki dekalog

Wydawnictwo M

Ta książka to swoisty duchowy testament o. Jana Góry, który zmarł tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Zawarł w niej treści, nakazy, wskazówki, które uznał za szczególnie ważne, tak dla siebie, jak i dla młodych, których szczególnie kochał.
Niezbędna rzecz dla tych, którym bliskie były spotkania lednickie i osoba o. Jana Góry, Bożego szaleńca.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama