Czy naprawdę wierzymy, że życie zaczyna się od poczęcia?

Katolicy nieraz deklarują, że uznają fakt, iż życie człowieka zaczyna się od poczęcia - nie umieją jednak wyciągnąć z tego logicznych wniosków

W ostatnich dniach media obiegła informacja o tym, że w Sejmie tworzony jest ponadpartyjny projekt ustawy, która wprowadzałaby tzw. klauzulę sumienia dla farmaceutów i umożliwiałaby aptekarzom odmawiania sprzedaży m.in. środków antykoncepcyjnych, jeśli byłoby to sprzeczne z ich światopoglądem. Komentarze w „mainstreamie” były jednoznaczne — projekt został wyśmiany jako próba zaglądania przez Kościół do naszych łóżek. Pewien „dowcipny” dziennikarz Radia Zet, żartował sobie, że w naszym sklerykalizowanym kraju wkrótce trzeba będzie kupować prezerwatywy na czarnym rynku niczym inne zakazane towary. Całkiem zabawne, tyle tylko, że takie opinie i żarty świadczą o zwyczajnej ignorancji. Sprzeciw wobec antykoncepcji nie wynika z chęci narzucania purytańskiej moralności wszystkim obywatelom ale jest logiczną i jedyną możliwą konsekwencją uznania, że życie zaczyna się od poczęcia.

Niestety, ze smutkiem obserwuje, że także w środowisku katolickim, wiele osób albo nie posiada podstawowej wiedzy dotyczących problemów bioetycznych albo wykazuje się poważną niekonsekwencją w wyznawanych przez siebie poglądach. Niedawno jedna z moich znajomych stwierdziła że choć jest wierząca, to nie zgadza się w niektórych aspektach z nauczaniem Kościoła, podając przykład in-vitro. Gdy spytałem się, kiedy w takim razie jej zdaniem zaczyna się życie, obruszyła się mówiąc: Jak to, przecież to oczywiste, że od poczęcia. Znaczna część katolików myśli podobnie. Deklaruje że życie zaczyna się od poczęcia, a mimo to wspiera antykoncepcję, in-vitro, czy aborcję w określonych przypadkach. Tymczasem jedno wyklucza drugie.

Pigułki antykoncepcyjne ZAWSZE mają podwójne działanie. Głównym skutkiem działania antykoncepcji jest przesuwanie owulacji lub jej hamowanie. Jeśli jednak mimo to, dojdzie do zapłodnienia, to zawarte w pigułkach składowe gestagenne niszczą błonę śluzową macicy, powodują, że staje się ona tak niskiej jakości, że zarodek nie może się w niej zagnieździć i umiera. Nie ma od tego ucieczki, nie ma pigułek działających inaczej. Sposób działania antykoncepcji hormonalnej oznacza to, że stosując ją zabijamy zarodki.

Podobnie dzieję się w in-vitro. Urodzenie zdrowego dziecka także w tej procedurze ZAWSZE okupione jest poświęceniem kilku zarodków. Jeżeli w klinice in-vitro chcemy osiągnąć dobry wynik to trzeba dysponować na starcie sześcioma do ośmiu zarodków. Kobiecie wszczepia się dwa. Pozostałe cztery-sześć trafia do zamrożenia z użyciem ciekłego azotu — w temperaturze minus 195,8 stopnia Celsjusza. Część zarodków nie przeżywa tego procesu, część ginie w czasie późniejszego rozmrażania, a część pozostaje już „na zawsze” w lodówce. Nawet jednak gdy nie zastosujemy tak zwanych „zarodków nadliczbowych”, to zawsze jest inkubator, który nie daje gwarancji przeżycia, zawsze jest procedura transferu, która wcale nie musi być w pełni skuteczna, wiele zarodków może się nie przyjąć. Skuteczność zapłodnienia pozaustrojowego w Europie osiąga średnio 20% (na transfer 1 zarodka przypada tylko 20% porodów)

W przypadku aborcji sprawa jest jasna — tu zabicie zarodka jest celem samym w sobie.

Jeśli akceptujemy stosowanie antykoncepcji, in-vitro lub aborcję (w jakimkolwiek przypadku) może oznaczać to więc tylko dwie rzeczy: albo w głębi ducha jednak wcale nie uważamy, że życie zaczyna się od poczęcia i że zarodek jest człowiekiem albo jesteśmy barbarzyńcami i uważamy, że dla czyjejś wygody czy szczęścia można zabijać ludzi.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama