Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (4/2000)
Ulżyło nam 1 stycznia. Bo wbrew pesymistycznym przewidywaniom pociągi kursowały, windy jeździły, krany nie wyschły, komputery funkcjonowały. Po prostu: w porę się zorientowano, zdefiniowano problem, podjęto środki zaradcze, przeprowadzono odpowiednie symulacje — nie pozwolono rozwinąć się pluskwie milenijnej. Trzeba by mówić nie tyle o niespełnionych (czarnych) prognozach, ile o racjonalnej, skutecznej profilaktyce. To jeszcze jeden dowód dojrzałości ludzi, którzy dziś są już nie tylko zafascynowani postępem techniki, ale zawczasu myślą o jego możliwych efektach ubocznych.
Obawy żywione w związku z tzw. pluskwą milenijną dotyczyły wytworów ludzkiego rozumu. W tej dziedzinie doświadczenie uczy, by przybierać postawy rozsądne: nie bać się nowoczesności, nowych wynalazków i technologii, ale też zachować ostrożność. Jednocześnie gdy wobec osiągnięć ludzkich uczymy się coraz skuteczniej łączyć otwartość z ostrożnością, to w nastawieniu wobec ludzi wciąż zaznacza się skłonność do skrajności. Jednych (przeważnie „naszych”) uwielbia się i chwali, cokolwiek by czynili, przyjmuje z uznaniem każdą wypowiedzianą głupotę, idzie za nimi w ogień, bezkrytycznie, bezmyślnie, fanatycznie. Drugich („onych”) potępia się z góry, wyklucza ich dobre uczynki, a nawet rzetelne zamiary, uważa ich za nieprawych.
Ustawiający ludzi na przeciwnych biegunach odwołują się często (jeśli się w ogóle odwołują, a nie tylko dają upust swoim emocjom) do dzieła św. Augustyna „O państwie Bożym”, napisanym na widok złupienia Rzymu przez Gotów w 410 r. Wielu przypisywało wtedy winę chrześcijanom, twierdząc, iż miasto upadło, bo zdławiono kult dawnych bogów. Przeciwstawił się temu Augustyn, kreśląc historyczno-filozoficzną wizję świata. Pokazał, że zburzenie Rzymu nie ma decydującego znaczenia w historii, bo prawdziwe państwo to państwo Boże, wspólnota wierzących, niebieskie Jeruzalem, które w pełnym blasku ukaże się w wieczności — a naprzeciw będzie wspólnota potępionych. Na razie tu, na ziemi — pisze Augustyn — jest wymieszanie, dobrzy i źli żyją wspólnie, dopiero, ongiś okaże się, gdzie kto przynależy. Tu, na ziemi przeto trzeba budować pokój, wedle Augustyna jest to pokój ludzki, niedoskonały, nie będący odbiciem pokoju Bożego, ale dopóki trwają dzieje, trzeba to budować.
Zaznaczmy od razu, że myśl św. Augustyna została skorygowana, głównie przez św. Tomasza z Akwinu, który z większym zaufaniem odnosił się do rozumu ludzkiego, widząc w nim odbicie rozumu Bożego. Konsekwentnie widział w pokoju budowanym przez ludzi odbicie pokoju Bożego: człowiek ma na ziemi budować pokój właściwy dla królestwa Bożego.
Odwołując się do św. Augustyna, tym którzy nie chcą dostrzec całego dorobku myśli chrześcijańskiej, trzeba jednak przypomnieć, że wedle niego tu, na ziemi, razem pielgrzymują dobrzy i źli. Sąd o tym, do którego królestwa kto przynależy, należy do Boga. To zaś, że niektórzy już tutaj ważą się wydawać taki osąd, jest wedle Augustyna skutkiem tego, iż rozum ludzi w następstwie grzechu pierworodnego stał się pyszny. Po to, by ostrzec ludzi przed pychą osądzania i straszenia tymi, których my osądzamy, napisał św. Augustyn swe dzieło.