Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (16/2000)
Wprowadzenie Polaków do zarządu miejskiego Wilna jest wydarzeniem bez precedensu. Po raz pierwszy w dziesięcioletniej historii odrodzonej Litwy jej stolica współrządzona będzie przez przedstawicieli mniejszości, którą w Wilnie reprezentuje 22 proc. mieszkańców miasta. Obecność Polaków w nowym wileńskim samorządzie jest odzwierciedleniem tych proporcji. W okalającym Wilno pasie południowo-wschodniej Litwy Polacy, stanowiący tam większość, już od dawna wchodzą w skład miejscowych samorządów. Jednak ich znaczenia nie da się porównać z rangą rady miasta, które jest politycznym, gospodarczym i kulturalnym centrum całej Litwy.
Drugim wydarzeniem bezprecedensowym jest fakt, że przedstawiciele polskiej mniejszości dostali się do zarządu Wilna dzięki koalicji z centroprawicą. W niepodległej Litwie, jak dotąd, Polacy uwikłani byli w konflikt z litewską większością: Litwini zarzucali Polakom prosowieckość i tendencje separatystyczne, Polacy Litwinom dyskryminację i wynaradawiającą politykę, przeważnie w dziedzinie oświaty. Przesądzało to o ich politycznej izolacji, głównie właśnie ze strony litewskiej prawicy. W takim układzie stolica kraju postrzegana była często przez obie strony jako litewski „bastion”, broniony przed ekspansją miejscowych Polaków. Wprowadzenie tych ostatnich do zarządu Wilna, które dokonało się w normalnej atmosferze politycznej rozgrywki, stanowi szansę wyjścia z zaklętego kręgu narodowych emocji w kierunku konstruktywnej współpracy. Politycy Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, będący dotąd głównie straszakiem dla litewskich nacjonalistów, stali się dziś cennymi, potencjalnymi partnerami dla wielu litewskich partii, walczących o udział we władzy przez szukanie sojuszników w ramach demokratycznych procedur. Warto podkreślić, że w wileńskim samorządzie Polacy działają w sojuszu z merem miasta, byłym premierem, a obecnie przewodniczącym Związku Liberałów, Rolandasem Paksasem, niezwykle popularnym na Litwie, cieszącym się opinią sprawnego i uczciwego polityka.
Jednocześnie w środowiskach polskich na Wileńszczyźnie wyraźnie tracą pozycje działacze, reprezentujący stary, konfrontacyjny nurt. Zdecydowanie zaczyna dominować tam postawa obywatelskiej integracji (nie mylić z asymilacją narodową!), której wyrazem jest chociażby apel o jak najszybsze przyjęcie Litwy do struktur NATO. Można mieć nadzieję, że taka polityka przyczyni się wreszcie do pozytywnej zmiany wizerunku polskiej mniejszości w oczach Litwinów.
opr. mg/mg