Kapralstwo - śmieciarstwo

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (29/2000)

Cmentarz w dużym mieście składał się z dwóch części należących do różnych właścicieli. Przygodny żałobnik nie zorientowałby się, gdzie przebiega granica między obiema częściami, bo nie były one niczym oddzielone. Niedawno wszakże postawiono solidny plot - ludzie mają swoje koncepcje na temat tej innowacji, ale nie będziemy tu powtarzać plotek, insynuujących brak porozumienia tam, gdzie jest ono powszechnie oczekiwane.

W każdym razie zapanowały jeszcze większe niż dotąd ład i porządek, przynajmniej w teorii. Płot odciął bowiem jedną część cmentarza od powszechnie używanego śmietnika, położonego tuż za "granicą". Gdybyś Czytelniku oczekiwał, że teraz będę narzekał na decyzje utrudniające życie jeszcze żywym śmiertelnikom, to jesteś w błędzie. Chodzi mi o to, iż część owych śmiertelników postanowiła wyrzucać efekty porządkowania grobów swoich bliskich za graby, które w obecnej konfiguracji leżą pod płotem. Być może ich postępowanie jest skutkiem decyzji właścicieli, jednak tak tłumaczyć może się każdy złodziej, któremu właściciel nie pozwala korzystać ze swojego samochodu. Śmieci za groby nie wyrzucają cmentarne hieny, które raczej coś wezmą, niżby miały coś zostawić. Nie są to też sataniści, którzy raczej coś zburzą, niżby mieli posprzątać. Śmiecą ludzie, którzy w swoich oczach uchodzą za spokojnych i przyzwoitych obywateli. Być może podczas aktu śmiecenia mełli w ustach złowrogie słowa pod adresem budowniczego ploto, ale jak się rzekło wyżej, nie jest to usprawiedliwienie. W mniemaniu ludzi, którym sprawili przykrość, pozostaną takimi samymi łobuzami jak złodzieje kwiatków i zniczy.

Niestety, podobne zachowania zdarzają się nie tylko na cmentarzu. Dość często prawdziwa dolegliwość życia ma swoją przyczynę w postępowaniu tzw. ludzi porządnych. Media są pełne narzekań na taką czy inną decyzję władz, na taką czy inną reformę uderzającą w status quo różnych grup ludności. Gdyby owe narzekania brać na serio, należałoby konsekwentnie uznać, iż władze siedzą po nocach i wciąż kombinują jak by tu jeszcze uprzykrzyć i tak przykry byt szarych obywateli. Ponieważ zaś niemal każda decyzja każdej władzy w kogoś uderza, wychodzi na to, że elektorat w swej masie cierpi na masochizm. Jeśli jednak nawet jakieś decyzje rzeczywiście są dolegliwe, to przede wszystkim dlatego, że wyzwalają niezgłębione pokłady energii skierowanej nie przeciwko burmistrzowi, ministrowi czy prezydentowi, ale przeciw bliźnim.

W takich chwilach ujawnia się kapralska mentalność: nie mogę co prawda zagrozić oficerowi, ale przecież mogę dołożyć szeregowcowi, postępując w dodatku zgodnie z rozkazami. Kapral (to symbol, z góry przepraszam prawdziwych podoficerów) nie musi wszystkiego rozumieć, ale świadomy obywatel, zapewne chrześcijanin, mógłby mieć trochę więcej oleju w głowie. W końcu przede wszystkim to my urządzamy nasz kraj, a nie funkcjonariusze, którzy nim zawiadują. Śmiecenie za czyimś grobem, albo na czyimś podwórku niewiele ma chyba wspólnego z urządzaniem.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama