Pocztówka z wakacji

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (35/2000)

W ciągu kilkunastu godzin moich tegorocznych wakacji przejechałem taki kawałek kraju, jaki można przemierzyć w ciągu kilkunastu godzin. No, może trochę większy, ale proszę o tym nie mówić policji drogowej. Ponieważ poruszałem się nie tylko śladem przyszłych autostrad i nie byłem kierowcą, mogłem oglądać wsie od Kamienia Śląskiego do Iwonicza Zdroju. Na Opolszczyźnie było pięknie - wiadomo: tradycja, gospodarność, pracowitość i niemieckie marki. Ale pięknie było też na Podkarpaciu, chociaż ten region uchodzi za jeden z biedniejszych. Nie tylko wszędzie są domy murowane, odnowione albo niedawno zbudowane, ale dominuje wrażenie postępującej dbałości ludu naszego o swoje obejście. Jak tak dalej pójdzie, to zacznę gloryfikować kolorowe magazyny i telewizyjne seriale z życia sfer wyższych, przeznaczone dla sfer niższych. Kwiaty na regularnych grządkach i zwisające z okien oraz balkonów, porządek na podwórkach (przynajmniej tych od strony ulicy), poukładane sterty równo pociętego drewna - zupełnie jak na obrazku. Nikomu nie zaglądałem do portfela i zdaję sobie sprawę z tego, że mieszkańcom tych pięknych gospodarstw może być bardzo ciężko, ale dbałość o wygląd zewnętrzny własnego majątku jest imponująca. Jak zauważył jeden z czytelników naszego pisma, nie znam się na sprawach wsi i na ruchu ludowym - gdybym się znał, to byłbym ekspertem i nie miałbym czasu na pisanie felietonów. Prawdę mówiąc, z ruchem ludowym niewiele mam wspólnego, od kiedy moi ludowi przodkowie ruszyli się ze wsi do miasta, ale taki ruch ludowy jest elementem genealogii większości obywateli naszego państwa. Jednak chociaż się nie znam, to niniejszym chylę czoła przed wszystkimi, którzy nie tylko żywią i bronią, ale i dbają. I to mimo tego, że nie korzystają z pomocy strategicznego inwestora zagranicznego, jak podupadłe gałęzie naszego przemysłu (ciekawe, że rolnicy mają się sami dostroić do poziomu europejskiego, a telefony, nafta, węgiel i stal bez pomocy z zewnątrz ani ani). Wiele miejskich dzielnic w szybko rozwijających się metropoliach wygląda znacznie gorzej od zubożałych wsi. Można by hipotezę roboczą postawić, że owa dbałość ma związek z własnością, że o swoje dba się lepiej. Jednak doświadczenia ostatnich tygodni - po uchwaleniu ustawy uwłaszczeniowej - uczą, żeby na temat własności wypowiadać się bardzo ostrożnie, ponieważ nawet od najbliższych można się dowiedzieć jak niesprawiedliwa, niesłuszna i ryzykowna jest chęć posiadania czegokolwiek. Okazało się nawet, że ludzie, którzy przez dziesiątki lat narzekali na administrację budynku - pytając retorycznie, za co oni biorą pieniądze - teraz, w obliczu klęski uwłaszczenia, jęli podnosić zasługi tejże administracji. To powinna być wskazówka dla rządu: żeby poprawić swoje notowania, wystarczy na przykład zagrozić, że się zlikwiduje podatki. Naród narzeka, ale w głębi serca kocha tych wszystkich biurokratów; gotów jest nawet uwierzyć, że to oni z własnej kieszeni remontują i utrzymują jego mieszkania.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama