Nowa tysiąclatka

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (2/2001)

Nowy wiek powoli się rozkręca, z każdą chwilą oddalamy się od poprzedniego tysiąclecia. Wokół same zabytki: domy, przystanki, drzewa, auta, buty, talerze i śmietniki - wszystko z drugiego milenium. Powiedzieć, że auto ma dziesięć lat, to narazić się na wybrzydzanie, że rocznik stary. Ale stary zmienia się w zabytkowy, gdy data w kalendarzu tak drastycznie przeskakuje epoki. Tak więc nie zdziwię się, gdy pewnego dnia usłyszę w administracji, iż te odrapane ściany w mojej klatce schodowej, których nie malowano od ćwierćwiecza, to już nie jest dowód administracyjnej bezczynności, ale troskliwości o zachowanie dziedzictwa narodowego. Kto wie, może UNESCO wkrótce obejmie swoim patronatem starożytną lamperię i stylowy wzór wałka subtelnie wyrażający potęgę artystycznego ducha gierkowskiej dekady. Ja tu o przeszłości, a tymczasem oczy większości wypatrują przyszłości - w mediach mnóstwo prognoz na sto albo i na tysiąc lat. Są one o wiele barwniejsze od prognoz na najbliższe tysiąc godzin albo tysiąc minut, niektóre są tak barwne, że przypominają baśnie z tysiąca i jednej nocy. Część tych gazetowych proroctw zawiera ostrzeżenia. Niektóre w zamiarze autorów były pewnie optymistyczne, chociaż mnie napawają lękiem i Bogu dziękuję, że na razie nikt jeszcze nie potrafi tak podkręcić moich genów, abym musiał żyć kilkaset lat i oglądać te cuda mniemane, wirtualne kotlety i barany sklonowane. W istocie "wróżby" mówią nie tyle o przyszłości, ile o przeszłości - wychowaniu, edukacji, wrażliwości - tych, którzy je przedstawiają. Parafrazując recenzenta pewnej pracy naukowej, można by powiedzieć, że rezultaty futurologicznych dociekań w medialnych publikacjach nie są nowe, nawet błędy są stare. W istocie, przyszłość według prognostów to jeszcze więcej gadżetów, dzięki którym człowiek ma być szczęśliwszy, bo będzie się mógł "samozrealizować". "Samorealizacja" jest nowoczesną wersją staroświeckiego egoizmu, zaś wiele marzeń przypomina - przy zachowaniu wszelkich proporcji - wizję kapitalizmu, popularną wśród Polaków przed kilkunastu laty: jest to taki socjalizm, w którym Fundusz Wczasów Pracowniczych ma ośrodki na Karaibach, a zakład pracy rozdziela talony na BMW zamiast na malucha. Dużo się pisze o komputerach, genach i telekomunikacji, niewiele mówi się o tym, jacy będziemy my, ludzie. Czy oczekiwany wzrost poziomu edukacji sprawi, że w społeczeństwie przybędzie mądrych, czy też raczej powiększą się szeregi półinteligentów i ćwierćinteligentów? (X. Rut, felietonista "Wiedzy i Życia" pisał niedawno, że mądrość tonie w wiedzy, wiedza tonie w informacjach, a informacje toną w Internecie. Przydałaby się jakaś tratwa, żeby utrzymać się na powierzchni tego oceanu). Czy pojawią się jeszcze jakieś dzieła sztuki, czy już bezpowrotnie zastąpią je instalacje? Wreszcie, czy pojawią się święci jak Matka Teresa albo Edyta Stein, czy też ludzkie serca będą reagować raz do roku na sygnał podany przez telewizję? A święci u progu milenium są potrzebni nie mniej niż dotąd, by samorealizację zrównoważyło samoograniczenie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama