Jeszcze jedna partia dzisiaj

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (4/2001)

Jakaś koszmarna telenowela: gdy wyczerpały się pomysły na możliwe konflikty w łonie AWS-u, pojawiła się niczym deus ex machina platforma trzech polityków. Wywołało to niepokój w AWS-ie, co jest zjawiskiem normalnym, bo AWS-em wszystko wstrząsa. Niezwykłe wydaje się zamieszanie w ostoi stabilności, czyli Unii Wolności. Ponieważ jednak od pewnego czasu UW dryfuje w bliżej nieznanym kierunku, w końcu musiało dojść do buntu załogi. "Drôle de guerre" - śmieszną albo dziwną wojną nazwano francuską bezczynność przez długie miesiące od kampanii wrześniowej do inwazji niemieckiej w 1940 r. Od wiosny ubiegłego roku UW stała się "drôle de parti", dziwną partią, która nie jest ani w rządzie, ani w opozycji, jest za, a nawet przeciw, nie wystawia kandydata w prezydenckich wyborach i ma wszystkim za złe. Polityka ta doprowadziła byłego szefa partii na wysokie stanowisko państwowe, ale za to jako jeden z pierwszych szeregi opuścił P. Piskorski, którego postawa w konflikcie wokół warszawskiej gminy Centrum walnie przyczyniła się do upadku koalicji. Po dekadzie rozwoju życia politycznego w wolnej Polsce trudno już utyskiwać na ciągłe konflikty, walki i zażarte dyskusje prowadzone przez polityków wyrosłych ze środowisk antypeerelowskich (słowo "prawica" nie jest adekwatne). Dla odmiany ugrupowania wyrosłe z peerelowskich korzeni mają się dobrze i konsolidują się tak bardzo, że w końcu zmienią się chyba w czarne dziury, z których nic się nie wydostaje. Być może więc te ciągłe kłótnie, jak to lubimy dosadnie określać, nie są dziecięcą chorobą, lecz cechą charakterystyczną nowej klasy politycznej, której dopiero niepodległość umożliwiła działanie. Nie jestem aż takim wariatem, żeby się zachwycać tą erupcją pluralizmu, który nie ma szans wobec zwartych ideologicznie i organizacyjnie kolumn SLD. Jednak dzięki tym wojnom na górze mamy szansę przynajmniej poznać różne opinie na temat podstawowych zagadnień dotyczących naszej ojczyzny. Bezwzględna jedność jest pożyteczna od czasu do czasu i w sprawach wyjątkowych, jedność na co dzień może być nawet szkodliwa i nie można jej ubóstwiać. Tak samo demokracja - jest genialnym wynalazkiem, ale jej stosowanie bez opamiętania doskonale paraliżuje społeczeństwo, ułatwia życie bandytom i pobudza różnych zakompleksionych nieszczęśników. "Jedność" brzmi pięknie, lecz jeszcze piękniej, gdy oznacza współdziałanie różnorodności. Organizmy wysoko rozwinięte składają się z wielu tkanek, jednokomórkowce są raczej prymitywne. Dlatego nie rozdzierałbym szat z powodu jeszcze jednej inicjatywy, jeszcze jednego nowego spojrzenia na problemy, których żaden jednokomórkowiec nawet nie widzi. Byłoby oczywiście lepiej, gdyby obok doświadczonych politycznych wyjadaczy pojawili się ludzie nowi, których nikt nie podejrzewa o skok na posady. Byłoby ładniej, gdyby założyciele nowej platformy zaczęli od nowa i zrezygnowali ze stanowisk uzyskanych dzięki dawnemu układowi. Może będzie, jeśli druzgocące zwycięstwo SLD nie przerwie na dziesięciolecia tworzenia niepodległościowej klasy politycznej.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama