Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (25/2001)
Wizyta amerykańskiego prezydenta zawsze stanowi wydarzenie polityczne pierwszej kategorii. Zwłaszcza wówczas, gdy partnerzy zza oceanu zapowiadają wprost, iż właśnie w Warszawie przywódca jedynego supermocarstwa wygłosi kluczowe przemówienie podczas swojej pierwszej oficjalnej podróży do Europy.
Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych w pierwszych miesiącach swojej prezydentury wyraźnie zaznaczył zmianę stylu polityki amerykańskiej. Republikanin o orientacji umiarkowanie konserwatywnej stara się powrócić do polityki Ronalda Reagana — polityki zasad i wartości. Jest to szczególnie ważne we współczesnym świecie, w którym polityka międzynarodowa stała się wypraną z wielkich wizji grą małych interesików.
Polacy odczuwają ten brak wizji wyjątkowo dotkliwie. Nasze negocjacje z Unią Europejską ślimaczą się przede wszystkim dlatego, że nie istnieje „projekt Europa”, że Unia sama nie wie, czym ma być w przyszłości. Czy tylko kartelem bogatych, broniącym się przed inwazją biedaków, czy też wielką wspólnotą wartości?
Prezydent Stanów Zjednoczonych mówił w Warszawie o przyszłości wspólnoty euroatlantyckiej i o kluczowej roli NATO we współczesnym świecie, Powiedział też o inicjatywie obrony przeciwrakietowej. Inicjatywie, która nie jest skierowana przeciwko Rosji, ale przeciwko państwom zbójeckim, które pragną szantażować Zachód. Przedstawił również wizję rozszerzania NATO, co oznacza rozszerzanie się kręgu bezpieczeństwa i stabilności.
We współczesnym świecie egzystują trzy wizje polityki międzynarodowej. Jedna, rodem z XIX stulecia, obraca się w kręgu budowania stref wpływów i klasycznego balansu sił. Druga, zekonomizowana, bierze pod uwagę jedynie cyfry, wskaźniki i prognozy makroekonomiczne. Jest wreszcie wizja trzecia, oparta na przesłankach natury cywilizacyjnej, na wartościach tworzących fundament demokracji zachodniej, a więc personalizmie, chrześcijaństwie i prawie rzymskim.
Polski interes narodowy jest oczywisty. Odzyskaliśmy niepodległość m.in dzięki temu, że w latach osiemdziesiątych na Zachodzie przyjmowano model polityki zaangażowanej ideowo. Możemy naszą niepodległość utrwalić, jeżeli taka wizja będzie obowiązywała nadal. Wizyta prezydenta Busha oznacza, że Stany Zjednoczone traktują nas jako strategicznego sojusznika. Ale, by tę pozycję zachować, polska klasa polityczna i przede wszystkim obywatele muszą dokonać ogromnego wysiłku. Polska stoi przed szansą odzyskania w Europie miejsca utraconego trzy stulecia temu. Sprosta jej, jeżeli potrafi powiedzieć, jaki ma być Zachód XXI wieku.
opr. mg/mg