Wieszcz wiecznie żywy

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (1/2002)

Niedługo studniówka, więc warto powtórzyć wiadomości. Co łączy wieszcza Adama z ruchem robotniczym? Na przykład to: „Dalej, bryło, z posad świata! Nowymi cię pchniemy tory” („Oda do młodości”, Mickiewicz). A z drugiej strony: „Ruszajmy z posad bryłę świata!” („Międzynarodówka”, anonimowy tłumacz tekstu francuskiego Pottiera).

Z różnych wyrastamy tradycji, więc miło sobie przypomnieć, że coś Polaków jednak łączy. Łączy ich także pewna szczególna interpretacja tych tekstów, będąca wynikiem burzliwych przemian, nieuwagi w szkole i zniesienia obowiązkowej matury z matematyki, przez co słowo „bryła” stało się niezrozumiałe i wypadło z pamięci. Również „świat” wobec różnych światopoglądów przestaje być pojęciem powszechnie zrozumiałym. Zostały „posady” i, jak możemy od kilkunastu lat obserwować, wezwanie do ruszania czy też pchania się na nie jednoczy wszelkie obozy sięgające po władzę. Ten obecny podtrzymuje tradycję, choć to niełatwe, bo — jak powiedział przywódca SLD — w województwie śląskim jest tysiąc posad do objęcia, ale tylko sześciuset chętnych wypełniło ankiety, z czego jedynie sto pięćdziesiąt osób spełnia podstawowe kryteria merytoryczne. A już uwierzyliśmy, że po AWS-ie zaleje nas potop kompetencji. Na razie balon nadmuchany przedwyborczą butą unosi się, zaś pożytek z niego w remoncie kraju taki, jak z balonu przy wbijaniu gwoździ.

A szkoda, bo chociaż nie sympatyzuję z obecnym rządem, to nie pytam, kto rządzi Polską, ale co może jej wyrządzić. Co dobre, to zostanie dla wszystkich. Trzeba nam zaś pilnie dużo dobrego. Przed wojną też nie było lekko, a więc Liga Morska i Kolonialna głosiła: "Dlatego Polska kolonie posiąść musi i posiędzie!”. Dziś o zdobyczach terytorialnych nawet myśleć nie wypada, zwłaszcza że świat powoli zmierza ku nowemu Świętemu Przymierzu albo Jałcie: mocni podzielą wpływy i będą się bez przeszkód rozprawiać ze swoimi terrorystami. Naszą szansą jest kolonizacja świata myśli i wiedzy. Do tego trzeba jednak przygotować zastępy młodych, dobrze wykształconych, którzy wylecą nad poziomy. Mogłyby w tym trudzie pomóc pewne instytucje "wyrządzone” w dawno minionej epoce, na przykład Pałac Młodzieży w Katowicach, przyciągający zdolne dzieci i wspierany w miarę możliwości przez miejski samorząd. Okazało się jednak, że działka, na której za społeczne pieniądze postawiono gmach Pałacu, formalnie należy do Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, które po przeszło pół wieku sobie o tym przypomniało. Jest to jeszcze jedna organizacja, która przeszła metamorfozę. Kiedyś komunizowali i ateizowali, a dziś mówią o świętym prawie własności. Diabeł w komżę się ubrał i ogonem dzwoni. Dzwoni, bo Pałac wynajmuje część swoich pomieszczeń, aby jakoś utrzymać budynek i działalność. A teraz budynek i te czynsze wyrokiem sądu weźmie Towarzystwo, które z Mickiewiczowskiego "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie” zrozumiało, że trzeba obiekt przyjaźni puścić z torbami.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama