Naprawdę jestem ciekaw, czy da się do aktualnej narracji dodać jeszcze coś. Wydaje się, że zostały już tylko historie o tym, jak kandydat na prezydenta zagryzał umawiane panienki i szył sobie ubranie z ich skóry – i że czegoś takiego jednak nikt nie puści. Ale może nie doceniam czyjegoś zaangażowania? Sęk jednak w tym, że z czarnym piarem łatwo przesadzić.
Naćpany Nawrocki w drodze z ustawki załatwiał panienki neonazistom w wyłudzonej kawalerce – tak brzmi streszczenie jakichś 70 proc. przekazu rządowych i prorządowych mediów (pozostałe 30 proc. to pieniądze, które znalazły się dla Bytomia, Wrocławia, Łeby, Siemianowic Śląskich, na autostradę A1 i jeszcze dla powodzian – poszkodowani we wrześniu 2024 r. mogą teraz ubiegać się o rządowe środki na odbudowę domu).
Dyskrecja za kotarą
Niby wiadomo, że kampania wyborcza bywa wredna, ale takiej sieczki, jak teraz nie widziałem chyba nawet w czasach kampanii TVP przeciw rządowi Jerzego Buzka czy za złotych lat przemysłu pogardy. Udowadnianie, że przeciwnik jest obciachowy to codzienność, wrabianie w afery też nie zaskakuje, podobnie jak oskarżanie o odpowiedzialność za śmierć kogoś, kto zabił się na drugim końcu świata. Dawno jednak – jeśli w ogóle – nie było prowadzonej z takim zaangażowaniem akcji sklejania kogoś z klimatami z okolic ulotek zza wycieraczek.
Sęk w tym, że z czarnym piarem łatwo przesadzić. A inicjatorzy akcji chyba nie czują, że już to zrobili. Od pewnego momentu ludzie zaczynają puszczać sensacyjne historie mimo uszu.
Trochę tych półświatkowych przygód za dużo, jak na jednego człowieka, w dodatku takiego, który wykonywał zawód wymagający jakiegoś sprawdzenia przez służby i który musiał przejść badania psychologiczne, starając się o zezwolenie na broń.
Internetowi aktywiści (zawodowi i spontaniczni) będą robić zasięgi, ale nie chodzi o to, żeby trolle pisali jeszcze więcej i jeszcze ostrzej, tylko żeby przekonać nieprzekonanych do zagłosowania na Rafała Trzaskowskiego. A niepewnych niekoniecznie zachęci histeria Onetu i TVN 24, albo telewizyjny występ Donalda Tuska tracącego kontrolę nad sobą. Owszem, przyznanie się do głosowania na Nawrockiego może się stać towarzyskim obciachem, ale to tylko myli sondaże. A za kotarą w lokalu wyborczym towarzystwa nie będzie.
Kłopot z ciętą ripostą
Sztabowcom Platformy od początku ułatwia robotę sztab konkurenta. Najpierw zabrakło szybkiej riposty na sprawę kawalerki. Później na historie o ustawkach – to na pewno można było przewidzieć i zawczasu bezpiecznie zdetonować. W kwestii nikotyny Karol Nawrocki wyłożył się sam w czasie debaty. Tu odpowiedź – propozycja testów narkotykowych dla obu kandydatów – była akurat niezła, za to sam kryzys wizerunkowy spory. Sam kandydat też nie jest specem od riposty. Nauczył się przemawiać, ale odciąć się sprawnym bon motem raczej nie umie.
W przypadku wycieraczkowych oskarżeń jedyną ripostą sztabu i kandydata jest pozew. I inaczej chyba się nie dało.
Mądrzejsi od sieczki
Do wyborów jeszcze parę dni. Z zainteresowaniem będę śledził dalsze doniesienia, bo naprawdę jestem ciekaw, czy da się do aktualnej narracji dodać jeszcze coś. Wydaje się, że zostały już tylko historie o tym, jak kandydat na prezydenta zagryzał umawiane panienki i szył sobie ubranie z ich skóry – i że czegoś takiego jednak nikt nie puści. Ale może nie doceniam zaangażowania onetów?
W całej tej sieczce łatwo zapomnieć, że najważniejsze w wyborach prezydenckich nie jest pokonanie trolli przeciwnika, ani nawet jego oficjalnych sztabowców.
Najważniejsze – czy brzmi to banalnie, czy patetycznie – jest wybranie odpowiedniego człowieka.
Takiego, który podpisze to, co trzeba i co trzeba zawetuje, mianuje odpowiednich ludzi do sądów i paru innych instytucji, czasem sam zgłosi sensowną ustawę. Wybór jest rzecz jasna ograniczony do dwóch nazwisk, ale naprawdę da się go spokojnie dokonać, niezależnie od tego, co dzieje się w mediach i społecznościówkach.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.