Niebezpieczne związki

Cotygodniowy komentarz z Przewodnika Katolickiego (12/2003)

W kuluarach Sejmu głośno o pomyśle na rząd bezpartyjnych fachowców, który zastąpić miałby obecny rząd Millera. Trudno się dziwić rozważaniom nad zastąpieniem gabinetu SLD. Po odejściu PSL gabinet Millera oscyluje na granicy bycia rządem mniejszości.

Co rusz pojawiające się sensacje związane z przesłuchaniami polityków w sprawie Rywina z dnia na dzień budzą nowe pytanie o udział członków rządu w manipulowaniu rynkiem mediów w Polsce i obniżają autorytet obecnego rządu.

W tej sytuacji niektórzy politycy otwarcie dywagują na temat sensu powołania nowego układu rządowego pod auspicjami prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Nieoficjalnie wypowiadali się na ten temat politycy Platformy Obywatelskiej, wprost mówi o swoim poparciu dla takich planów lider SKL Artur Balazs.

Zwolennicy nowego rozdania wskazują, że nie sposób dłużej tolerować dryfowania gabinetu Millera, szczególnie gdy zbliża się kluczowe dla Polski referendum w sprawie przystąpienia do Unii. SLD broni się przed nową ideą, ale można domyślać się, że część jej polityków kojarzonych z prezydentem, jak np. Marek Borowski, nie miałaby nic przeciwko zakończeniu się kariery Leszka Millera.

Czy zatem wariant rządu fachowców pod auspicjami Prezydenta może budzić wątpliwości? Moim zdaniem tak, i są to wątpliwości zasadnicze.

Sprawa Rywina pokazuje nam, jak niebezpieczne jest dla demokracji zacieranie się ról między opozycją a obozem sprawującym władzę. To casus Juliusza Brauna z nominalnie opozycyjnej wobec SLD - Unii Wolności - który tolerował latami patologie w działalności Krajowej Rady Radiofonii. Rzecz w tym, że UW od połowy lat dziewięćdziesiątych pozostawała w nieformalnym sojuszu medialnym z postkomunistami, niezależnie np. od sejmowej koalicji z AWS w latach 1997-2000. W tej atmosferze nieformalnych sojuszy degenerowała się Krajowa Rada i pośrednio cały rynek medialny, co ukazuje dziś sprawa Rywina.

Tak samo może być w polityce. Nie wierzę w żaden rząd fachowców - nawet najlepsi ekonomiści będą przecież orientować się na partie. Wolę przyspieszone wybory, które pozwolą wyborcom rozliczyć ekipę Millera z nieudolnych rządów i swobodnie obdarzyć opozycję mandatem do przejęcia władzy. Tak dzieje się na całym świecie i umożliwia to czytelne ocenianie obozów politycznych z powierzonej im w parlamencie władzy.

Gdy słyszę, że najważniejsze dziś jest referendum i w jego imię postkomuniści winni podzielić się władzą z częścią opozycji - taką jak np. Platforma - to przypomina mi się casus Adama Michnika, który dla dobra negocjacji w Kopenhadze przez pół roku skrywał pod korcem sensacje o korupcyjnych propozycjach Rywina. W polityce nie wolno powoływać się na wyższą rację aby lansować polityczne rozwiązania tworzące z polityki szarą strefę wpływów i interesów. Demokracja nie jest ustrojem idealnym, ale zasada brania i oddawania władzy w wyniku wyborów jest jej mocną stroną.

Wszystkie drogi na skróty mszczą się niezwykle okrutnie na wszystkich uczestnikach politycznej gry. I dlatego radzę opozycji, by nie uległa pokusie.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama