Zaduch rządowy

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (19/2003)

Po przesłuchaniu premiera „Wiadomości” TVP zaserwowały nam ośmiominutową propagandową etiudę o tym, jak to poseł PiS zaszkodził komisji, czyniąc ją polem politycznych rozgrywek. Ledwie przy okazji wspomniano o zachowaniu premiera, i tylko po to, by je rozgrzeszyć. Nawet najbardziej naiwni powinni wreszcie zrozumieć, dlaczego Robert Kwiatkowski prędzej zostanie trafiony przez meteor, niż złoży dymisję. Nie ustąpi też ze stanowiska prezes PZU Montkiewicz. Choć, trzeba tu przyznać, że trzeci z kolei usiłujący się go pozbyć minister skarbu odniósł znaczący sukces: choć zapowiadał na zeszły tydzień odwołanie niezatapialnego prezesa, nadal pozostaje ministrem. Cud prawdziwy, bo wszyscy w Warszawie wiedzą, że Montkiewicz cieszy się bezwarunkowym poparciem Millera i pozostanie na stanowisku, dopóki nie połączy PZU z PKO BP w najsilniejszą w Polsce grupę kapitałową i nie obsadzi jej wiernymi ludźmi. Wtedy najbardziej niepopularny premier trzeciej RP będzie mógł na pewien czas oddać władzę frajerom z opozycji. Niech teraz reformują bałagan po nim i zbierają na siebie nienawiść rozpuszczonego peerelem motłochu, jak to już lewicowa formacja dwukrotnie po 1989 przećwiczyła.

Przed komisją sejmową zachowywał się premier dokładnie tak samo, jak stawiani przed sądem mafiozi, którzy demonstracyjnie oburzają się, że można ich o cokolwiek podejrzewać, wyśmiewają „absurdalne” zarzuty i ubliżają sędziom, prokuratorom oraz świadkom. Można się zastanawiać, czy sprawa zabójstwa generała Papały ma cokolwiek wspólnego z pracą komisji. Ale to, że podejrzany o zlecenie tego zabójstwa Edward Mazur został w sposób zgoła tajemniczy zwolniony z prokuratury „na telefon z góry” i umożliwiono mu wyjazd, to znany fakt, który poseł Ziobro tylko przypomniał. Jeśli Leszek Miller naprawdę, jak twierdzi, czuje się przyjacielem zamordowanego, nikt nie ma większych od niego uprawnień, by wyjaśnić, dlaczego i na czyje polecenie ukręcono łeb śledztwu.

Tym bardziej, że to tylko jedna z wielu niejasności, które się za rządem Millera ciągną. Równie tajemniczy jak niezatapialność prezesa PZU jest upór, z jakim rząd wpycha zyski z prywatyzacji Orlenu do kieszeni tajemniczej spółki kilku prywatnych osób, zarejestrowanej w jednym z rajów podatkowych ze śmiesznie małym kapitałem. Tę sprawę poruszyła ostatnio Monika Olejnik z tym jedynym skutkiem, że eseldowscy propagandyści zaczęli o niej pisać per „Monisia”.

Zaduch wokół Millera rośnie z dnia na dzień coraz bardziej i nawet psia wierność kwiatkowskiej telewizji nie pomoże mu już odzyskać zaufania Polaków.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama