Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (49/2003)
W istocie nic się nie zmienia. Trwa weryfikacja w szeregach SLD, która oczyszcza się z mniej operatywnych przestępców, natomiast ci bardziej zaradni - zostają. W świecie toczą się kolejne przewroty polityczne, w Iraku na każdym kroku, każdego dnia ludzie płacą cenę życia za upiorne decyzje polityków.
Świat żyje swoim rytmem. Terroryści walczą kolejnymi zamachami, ludzie w kraju walczą o pracę, świat walczy z terroryzmem, rząd walczy z korupcją i przestępczością we własnych szeregach. Prezydent walczy o poparcie polityczne dla żony, kandydatki na oczekiwaną zamianę miejsc w pałacu prezydenckim. Może się wydawać, że marksizm miał rację, opierając wizję polityki na walce.
W tym czasie rytmu walki - liturgia Kościoła najpierw kreśli obrazy apokaliptyczne wpisane w pejzaż końca roku liturgicznego. Apokaliptyka jest pewną formą interpretacji historii - ukazaniem jej pełni, obrócenia się w wieczność.
Chrystus Król Wszechświata staje więc przed Piłatem na sądzie, sam wydając pewien sąd. Jego sąd polega na ukazaniu roli prawdy - "Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie".
Jan Paweł II kiedyś w wywiadzie z Frossardem powiązał te słowa z soborowym tekstem o roli Kościoła w "zabezpieczaniu transcendentnego charakteru osoby ludzkiej". Dać świadectwo prawdzie to właśnie tyle co zabezpieczyć ten wymiar człowieka w człowieku. Co to znaczy? To znaczy bronić prawdy o człowieku. Że człowiek to nie kwestia walki, ale sprawa miłości. Że życie ludzkie nie może rozpaść się na strzępy, jak ciało pod wpływem bomby terrorysty. Że jest poza tym życiem tu i teraz coś więcej... Że bardziej człowiek jest sobą, gdy żyje w rytmie bezinteresownego daru z siebie samego, niż wówczas, gdy dąży do tego, by czerpać korzyści za wszelką cenę... Że ma znaczenie kromka chleba dana głodnemu w imię Pana, bardziej niż spektakularne akcje "charytatywne" w rytm orkiestr i hasła "róbta co chceta"...
Może zatem nie jest tak, że świat żyje tylko "swoim" rytmem. Może jest tak, że w tym zagubionym świecie wciąż jest obecny Bóg, który poprzez błyski apokalipsy (małej i wielkiej) przychodzi do nas w nadziei.
opr. mg/mg