Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (50/2003)
"Wszyscy mówią jakieś wybory, a co tu wybierać - ja tam popieram prezydenta Putina, dlatego głosuję na jego partię - 'Jedną Rosję'".
Najwyraźniej ten wyborczy klip trafił do przekonania wielu obywateli Rosyjskiej Federacji. W niedzielnym głosowaniu do Dumy - niższej izby Parlamentu, niekwestionowanym zwycięzcą został prokremlowski blok "Jedna Rosja". W zasadzie nikogo to nie zdziwiło. Podobnie jak przegrana Komunistycznej Partii Rosyjskiej Federacji. Niespodzianką stała się natomiast wysoka pozycja powstałej niedawno partii "Ojczyzna". Posługujące się prostą i chwytliwą lewicowo-nacjonalistyczną retoryką ugrupowanie stworzono na zamówienie Kremla po to, aby odciągnąć elektorat od głównych rywali - komunistów. Zabieg najwyraźniej się powiódł. W nowej Dumie proprezydenccy politycy, do których należy zaliczyć również Liberalno-Demokratyczną Partię znanego populisty Władimira Żyrinowskiego, mogą zdobyć nawet dwie trzecie miejsc, czyli konstytucyjną większość.
Zabraknie natomiast przypuszczalnie liberalnej, prorynkowej centroprawicy, której, według wstępnych danych, nie udało się przekroczyć pięcioprocentowego progu wyborczego.
Politolodzy dosyć zgodnie określali ostatnie wybory mianem najnudniejszych w demokratycznej Rosji - wynik był przewidywalny, przedwyborcza walka ograniczała się w zasadzie do niewybrednych ataków podporządkowanych Kremlowi mediów na jedyną poważną opozycję, czyli komunistów. Prócz tego w prezydenckiej republice, jaką jest Rosja, Parlament ma niewiele do powiedzenia.
Niedzielne głosowanie traktowane było jednak także jako wstęp do przyszłorocznych wyborów prezydenckich oraz swoisty sprawdzian tego, jaką drogą pójdzie dalej Rosja. Co do wyborów - prezydent Putin może spać spokojnie - wygra w pierwszej turze i to prawdopodobnie z co najmniej 70-procentowym poparciem. Gorzej może być z rosyjską przyszłością. Ostatnie wydarzenia dowiodły bowiem, że Rosja nie chce zmian, a jej obywatelom najbardziej podoba się silna władza, kontrolującą wszystkich i wszystko, aresztująca niepokornych biznesmenów, dopadająca "nawet w wychodku" czeczeńskich bojowników. Od programów gospodarczych bardziej chwytliwa okazała się socjalno-nacjonalistyczna retoryka. Liberalna centroprawica, a także komuniści przegrali również, a może przede wszystkim dlatego, że zbyt mocno zaczęli przypominać prozachodnie partie. Sami Rosjanie twierdzą, że widocznie taka już jest ich specyfika i należy pozwolić krajowi rozwijać się tak jak chce. Teraz jest dobrze, po co zmieniać. Jako argument za słusznością obecnego kierunku przytaczają wysoki wzrost gospodarczy i utrwalającą się stabilizację. Problem w tym, że Federacja zawdzięcza to bardziej cenom surowców energetycznych niż normalnym rynkowym mechanizmom. W tej sytuacji stabilizacja może potrwać do najbliższego, poważnego spadku cen ropy, lub momentu, gdy po drugiej kadencji trzeba będzie znaleźć następcę dla obecnego prezydenta.
Korespondent Sekcji Polskiej BBC
opr. mg/mg