Droga do zgody

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (44/2005)

Zgiełk towarzyszący wyborom prezydenckim sprawił, że wyrok krakowskiego sądu w sprawie p. Kluski, byłego szefa Optimusa, nie doczekał się należytej porcji komentarzy w mediach. A szkoda, bo dopełnił on ciągu represji wobec tego przedsiębiorcy. Jak to w ogóle możliwe, że od niewinnego człowieka zażądano ośmiu milionów złotych kaucji, obracano nimi i nikt nie poczuwa się do wypłacenia mu za to utraconych odsetek? Wstyd, zwłaszcza że p. Kluska dał się poznać jako hojny filantrop, sponsorujący m.in. dzieło budowy Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Półtora roku temu pisałem, że byłby znakomitym kandydatem na prezydenta; on jednak nie chciał i wolał udzielić poparcia Lechowi Kaczyńskiemu. Szkoda.

Jesteśmy już po inauguracji obrad Sejmu i Senatu. Bez cienia żalu rozstaliśmy się z większością posłów i senatorów, którzy pozostawili po sobie wyjątkowo żałosne wspomnienia. Natomiast odejścia rządu Marka Belki nieomal nie zauważyliśmy. Bo też, przyznajmy, był to rząd niezwykle mało widoczny w swoim administrowaniu „masą upadłościową" po nieudolnej ekipie Leszka Millera. Większość z nas miałaby, zapewne, duże kłopoty z wymienieniem nazwisk osób kierujących ostatnio poszczególnymi resortami. Tacy byli dyskretni. Sam premier Belka też znikał na dłuższy czas, a kiedy już się pojawiał, widzieliśmy pokrzykiwacza sejmowego albo miłośnika Jennifer Lopez. On z siebie i ze swoich ministrów jest jednak zadowolony, skoro odchodząc, życzył nowemu rządowi znalezienia na szefów ministerstw takich „wybitnych indywidualności", jakie zasiadały w jego ekipie. Uchowaj Boże!

Józef Zych z PSL wyraził nadzieję, że nowy Sejm będzie przykładem zgody narodowej. To nierealne, bo zbyt wielu mamy posłów i senatorów - wystarczyłaby połowa albo i jedna czwarta - aby można było uniknąć konfliktów. „Gdzie serca różne, jako zgodna rada około ojczyzny być ma?" - pytał ksiądz Skarga. A poza tym, obrady Sejmu nie mają być zebraniem towarzystwa wzajemnej adoracji, tylko miejscem wymiany rozmaitych, często wykluczających się nawzajem, poglądów. Gdzie w końcu, jeśli nie w parlamencie, miałyby się ścierać odmienne racje polityczne? Zbyt dobrze pamiętamy, jak zgodnie bywało chwilami wśród posłów poprzedniej kadencji i iloma aferami to zaowocowało. Warto pamiętać o przestrodze bp. Ignacego Krasickiego: „Lepsza zwada na dworze niż zgoda za kratą".

Nam jest potrzebna nie tyle sejmowa sielanka, ile silne i dynamicznie rozwijające się państwo. O to, jak je zbudować, niechaj posłowie kłócą się do woli, byle tylko z dobrymi dla Polski skutkami. A kiedy już takie państwo będziemy mieli, sami zawołamy jak imć Onufry Zagłoba: „Zgody jeno, a pobijemy tych szelmów, pludrów, pończoszników, rybojadów i innych wszarzy, brodafiaszów, kożuszników, co w lato saniami jeżdżą....".

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama