Wagary, ale jakie?

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (13/2007)

Wygląda na to, że pierwszy dzień wiosny zyskał oficjalnie status dnia wagarowicza; a może to trzeba już pisać dużymi literami?

Szczerze wątpię, czy legalizacja celowej nieobecności na obowiązkowych zajęciach - bo na tym polegają wagary - ma jakikolwiek sens wychowawczy, skoro tak zadecydowały władze szkolne. Ano właśnie: dlaczego to ich decyzja, a nie nasza, rodziców? To są przecież nasze dzieci, to my je utrzymujemy i to do nas powinna należeć decyzja, czy mają się uczyć, czy wagarować.

Jako wykwalifikowany belfer, a także ojciec dzieciom, które od kilkunastu lat uczą się w rozmaitych szkołach - za przeproszeniem, publicznych - z troską obserwuję kulejący system edukacji. Do rozmaitych bolączek w oświacie zdążyliśmy już przywyknąć, bo trwają one nie od dzisiaj i nie zanosi się, aby w przewidywalnym czasie udało się je przezwyciężyć. Całe więc szczęście, że coraz dynamiczniej rozwija się szkolnictwo prywatne, a także „home-schooling", czyli „bezszkolna" edukacja domowa, w której rolę nauczycieli pełnią rodzice dziecka. U nas jest to jeszcze zjawisko raczkujące, ale w krajach wysoko rozwiniętych nikogo ono już nie dziwi. I tak np. w USA liczbę dzieci kształconych poza systemem szkolnym szacuje się na, bagatela, dwa i pół miliona! A są to specyficzne wagary: od szkoły, ale nie od nauki.

Tymczasem u nas reforma systemu edukacji ciągnie się następny rok, zmieniają się ministrowie, eksperymentuje się na kolejnych pokoleniach dzieci i tylko przewodniczący socjalistycznej organizacji, jaką jest bez wątpienia Związek Nauczycielstwa Polskiego, Sławomir Broniarz trwa. Niedawno jego ZNP zorganizował w strugach deszczu protest pod hasłem „Zero tolerancji dla Giertycha", ignorując fakt, że ok. 60 procent Polaków wyraża poparcie dla programu „Zero tolerancji". Ale tak naprawdę chodziło głównie o siedmioprocentową podwyżkę płac. Bo przecież ZNP, oficjalny członek Sojuszu Lewicy Demokratycznej, nie zajmuje się raczej sprawami edukacji, zaś protestuje tylko wtedy, gdy władzy nie sprawuje lewica. A z kim się zadaje? W warszawskiej manifestacji obok nauczycieli szli - lewa, lewa! -politycy lewicy z szefem SLD Olejniczakiem, działacze „kochających całkiem inaczej" z Biedroniem na czele, a także członkowie lewackiej partii Ikonowicza.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama