Boliwia: koniec dwu dekad pochodu „ku socjalizmowi”. Nowy prezydent deklaruje: „Bóg, rodzina i kraj to fundament”

Po dwudziestu latach rządów „Ruchu ku Socjalizmowi”, które doprowadziły do gigantycznego kryzysu społecznego i gospodarczego Boliwia wybrała nowego prezydenta – Rodrigo Paza. Ten centrowy polityk mówi wprost: „Bóg, rodzina i kraj są fundamentem naszej wizji”

Rodrigo Paz to urodzony w hiszpańskim Santiago di Compostela syn wygnanego wówczas z kraju Jaime Paza Zamory (później prezydenta Boliwii w latach 1989-1993). Posiadający mandat senatora Rodrigo Paz zdobył prawie 55% głosów, zwyciężając w wyścigu wyborczym z byłym prezydentem Jorge Quirogą (Quiroga sprawował tę funkcję jedynie przez rok, do 7.08.2002 po rezygnacji prez. Hugo Banzera ze względów zdrowotnych).

„Ruch ku Socjalizmowi” i potężny kryzys

Paz obejmuje urząd w czasie, gdy Boliwię trapi głęboki kryzys gospodarczy. Boliwijczycy nie mają dostępu do dolarów, istnieje potężna dziura budżetowa, a nabycie benzyny graniczy z cudem. Oficjalny kurs waluty tego kraju, Boliviano, ma się nijak do rzeczywistej wartości: na czarnym rynku płaci się za nią dwukrotnie mniej, chcąc wymienić ją na jakąkolwiek inną.

Rządzący przez dwie dekady Ruch ku Socjalizmowi przed pierwszą turą głosowania w sierpniu podzielił się na frakcje. W niższej izbie boliwijskiego parlamentu udało mu się zdobyć zaledwie dwa miejsca.

Analitycy podkreślają, że wyborcy ukarali partię rządzącą za dramatycznie złe zarządzanie gospodarką. Przez pierwsze lata rządów Evo Morales, który objął urząd prezydenta w 2006 roku prowadził dość ostrożną politykę fiskalną, stopniowo jednak wdrażał coraz bardziej lewicową politykę, nacjonalizując m.in. krajowy sektor gazowy. Nieudolność w zarządzaniu i korupcja doprowadziły do załamania gospodarczego, pozbawiając rząd funduszy, a górnolotnymi hasłami o „drodze do socjalizmu” nie da się niestety zapełnić kieszeni.

„Bóg, rodzina i kraj”

58-letni Paz jako prezydent to nadzieja Boliwijczyków na przywrócenie normalności w sferze społecznej i gospodarczej. Po wygraniu wyborów podziękował Bogu, mówiąc to On „daje nam odwagę do podejmowania decyzji, które mają wpływ na nasz kraj, które prowadzą do takich chwil jak ta". Dodał także:

„Bóg, rodzina i kraj są fundamentem wizji, którą mamy w odniesieniu do naszego zaangażowania na rzecz całej Boliwii, wszystkich Boliwijczyków”.

Konferencja Episkopatu Boliwii wyraziła zadowolenie z wyników głosowania, stwierdzając w oświadczeniu z 20 października: „Jako Boliwijczycy doświadczyliśmy wczoraj pokojowego dnia demokracji, przy silnym udziale obywateli, korzystających z prawa do głosowania i okazujących zaangażowanie, które jednoczy nas jako kraj, oparty na solidarności i pokojowym współistnieniu. To uczestnictwo wyraża nadzieję wszystkich: że nadchodzą lepsze dni dla Boliwii".

Biskupi wezwali obywateli swego kraju do kontynuacji tego wspólnego zaangażowania, podkreślając wagę wzajemnego szacunku i dialogu – jako czynników niezbędnych do opanowania kryzysu.

Odejść od gospodarki opartej na gazie ziemnym

Model gospodarki opartej głównie na eksploatacji i eksporcie gazu ziemnego nie sprawdził się. Konieczna jest dywersyfikacja ekonomiczna, rozwój własnego przemysłu i przetwórstwa.

„Boliwia eksportowała gaz do Argentyny i nadal eksportuje go do Brazylii. Era gazu dobiega końca. Prezydent Paz musi szybko znaleźć ekonomiczne rozwiązanie naszych niedoborów” – mówi boliwijski naukowiec Rafael Archondo w wywiadzie dla OSV News. Paradoksem jest to, że Boliwia, mając bogate zasoby gazu ziemnego i litu (niezbędnego do produkcji akumulatorów) nie potrafi ich właściwie wykorzystać. W kraju brakuje energii elektrycznej, którą można by wytworzyć budując elektrownie gazowe. Obecnie Boliwia polega głównie na elektrowniach wodnych, dostarczających ponad 66 proc. energii.

„Ludzie zdają sobie sprawę, że ten kryzys zaczął się od Evo Moralesa” – dodaje Álvaro Zuazo, boliwijski dziennikarz.

Evo Morales, rdzenny Boliwijczyk pochodzący z plemienia Ajmara, były przywódca plantatorów koki, objął urząd jako sojusznik lewicowych reżimów na Kubie i w Wenezueli i zaciekły wróg Stanów Zjednoczonych. Szczególnie sprzeciwiał się amerykańskiej polityce zwalczania narkotyków, które dla niego samego były źródłem zysku. Sprawował swą funkcję przez cztery kadencje, doprowadzając kraj na skraj ekonomicznej przepaści. Gdy po raz kolejny wygrał wybory w 2019 roku, międzynarodowi obserwatorzy nie mieli wątpliwości, że było to wynikiem fałszerstwa, a nie woli obywateli. Ostatecznie Morales ustąpił ze stanowiska w obliczu gwałtownych protestów społecznych.

Biskupi katoliccy jako mediatorzy… oskarżeni o zamach stanu

Społeczne oburzenie było tak silne, że groziło rewolucją. Aby ratować sytuację, partia Ruch ku Socjalizmowi, zwróciła się z prośbą o mediację do… biskupów. Mówi o tym oficjalny komunikat Konferencji Episkopatu Boliwii z 2021 r.

Zamiast Moralesa prezydencki urząd objęła senator Jeanine Áñez. Jej wybór, dokonany przez senat, wzbudzał jednak kontrowersje ze względu na brak kworum. Morales wraz ze swymi zwolennikami kwestionował prawomocność jej wyboru. W marcu 2021 r. została aresztowana pod zarzutem działalności wywrotowej i spisku, a następnie skazana na 10 lat więzienia. Nowym prezydentem został Luis Arce z Ruchu ku Socjalizmowi, Morales zaś oskarżył biskupów o współudział w zamachu stanu.

Napięcia społeczne i kryzys gospodarczy narastał jednak nadal. Do problemów gospodarczych doszły także kwestie ideologiczne. Morales usiłował podważyć miejsce chrześcijaństwa w kulturze Boliwii, ogłaszając ten kraj „multietnicznym”, co miało w praktyce oznaczać powrót do dawnych andyjskich religii. Wiązało się to również z problemami stwarzanymi systematycznie Kościołowi w jego działalności charytatywnej i społecznej. Zagrożone było ponad 1500 różnych instytucji i organizacji kościelnych, działających w tych sferach w oparciu o wcześniejsze umowy z państwem.

Napięcia na linii Kościół-państwo osłabły nieco w czasie rządów Luisa Arce. Teraz zaś istnieje nadzieja, że miejsce sporów zajmie wreszcie konstruktywna współpraca. Taką opinię wyraża m.in. Rafael Arcondo, który przypomina: „Rodrigo Paz jest człowiekiem religijnym, studiował w kolegium jezuickim”. Taka zmiana jest bardzo potrzebna Boliwii, która ma już dość dwudziestoletniej „drogi ku socjalizmowi” i potrzebuje raczej „powrotu do normalności”.

Źródło: OSV News

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama