Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (31/2007)
Wielu Polaków nadal nie wie, jak ocenić wyniki czerwcowego szczytu w Brukseli i nie ustają spory o efekt tych negocjacji. Początkowo w mediach odtrąbiono wielki sukces polskiej dyplomacji i nawet strajkujące pielęgniarki zachęcały premiera do ustępstw transparentem: „Wczoraj sukces w polityce zagranicznej, dziś sukces w polityce krajowej". Wkrótce jednak nastąpił zwrot i cała opozycja - na czele z politykami PO oraz SLD - przystąpiła do zdecydowanej krytyki, zarzucając pani Fotydze nieudolność i doprowadzenie do sromotnej klęski.
Nie ulegając obłudnej eurogorliwości polityków PO i SLD, przyznajmy, zacni utracjusze raju, że o sukcesie raczej trudno mówić. Wywalczono przecież zaledwie jakiś erzac weta w głosowaniu i to za cenę zrzeczenia się przez Rzeczpospolitą suwerenności na rzecz UE, co zapewni ów nieszczęsny traktat konstytucyjny. A na dodatek zrezygnowaliśmy z walki o zapis nt. chrześcijańskich korzeni Europy. Czyżby zapomniano, że istnieją imponderabilia, od których odstępować nie wolno?
Droga, którą podąża Unia, budzi coraz większy sceptycyzm również Papieża. Świadczy o tym jego wystąpienie sprzed kilku miesięcy, podczas spotkania Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE), z okazji 50. rocznicy uchwalenia traktatów rzymskich. Papieska krytyka eurokracji była na tym tle tak druzgocąca, że prawie wszystkie media ją... przemilczały. A Benedykt XVI mówił m.in. o chrześcijaństwie jako zasadniczym elemencie tożsamości narodów europejskich oraz wyraził niepokój z powodu negowania wartości uniwersalnych i absolutnych. Ubolewał również, że katolicy są usuwani z debaty publicznej i zmuszani do kompromisów sprzecznych z wiarą, aż wreszcie wezwał do budowy nowej Europy - niekoniecznie w ramach UE - w oparciu o wartości chrześcijańskie, które powinny być „zaczynem cywilizacyjnym". Czy można oczekiwać, że Benedykt XVI będzie bronił cywilizacji Zachodu za wszelką cenę? Nie sądzę, bo to przecież nie jest już średniowieczna christianitas, a posłannictwem Ojca Świętego jest nie tyle obrona jakiejkolwiek cywilizacji, ile chrześcijaństwa. Skoro Zachód, ustami swoich przywódców, uparcie odżegnuje się od swego chrześcijańskiego dziedzictwa, to właściwie dlaczego Papież miałby takiej cywilizacji bronić?
opr. mg/mg