Kaczki z nowej paczki?

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (47/2007)

Mamy nowy rząd, więc ojcu Tuskowi od Cudów - jak żartobliwie mówią o nowym premierze - pozostaje tylko życzyć powodzenia. Gdyby zdołał uczynić coś dobrego dla Polski, będzie to z korzyścią dla nas wszystkich, toteż - bez względu na sympatie i antypatie polityczne - nie będziemy przyłączać się do grona malkontentów wybrzydzających, że jego wizerunek medialny jest nazbyt polukrowany. Ekipa ta ma bardzo wysokie przyzwolenie społeczne, a życzliwość w mediach jak wcześniej mało która; PiS może tylko pozazdrościć.

Jesteśmy po pierwszym posiedzeniu rządu, w którego osiemnastoosobowym składzie znalazło się pięcioro bezpartyjnych. Po ogłoszeniu składu szef lewicy Wojciech Olejniczak ironizował, że „platformerski" gabinet cieni musiały tworzyć wyjątkowe „cieniasy", skoro żaden z jego członków nie załapał się do rządu Tuska. Jedni nazywają więc PO swojsko „Platfusem", a inni powątpiewają w skuteczność „rządów miłości". Bo też trzeba przyznać, że PO z taką miłością objęła władzę, iż niektórym członkom PiS od tego kochania - niczym płochej białogłowie - aż pociemniało w oczach!

My jednak, zacni utracjusze raju, nie będziemy się wyzłośliwiać, wyglądając niecierpliwie pierwszych sukcesów. A na razie pozostaje nam obserwować co porabia opozycja, parlamentarna i pozaparlamentarna. Oto Jarosław Kaczyński oczyszcza szeregi partyjne PiS, nie oszczędzając nawet swoich zastępców, w LiD zanosi się na rozłam - nie będziemy obłudnie udawać, że nas to martwi - a Roman Giertych powrócił przed kamery TV, już nie jako szef LPR, lecz nobliwy pan mecenas. Jest jeszcze i Lepper, walczący o życie na wolności, podczas gdy jego niedawny współpracownik Filipek przymierza się do zbudowania, na gruzach „Samoobrony", nowej formacji. Może nadmierne emocje pomiędzy PO oraz PiS dałoby się nieco wyciszyć, gdyby wykazać, że więcej ich łączy, niż dzieli? Choćby i to, że po panowaniu „kaczora" - jak określano Jarosława Kaczyńskiego - władzę przejął Donald Tusk, którego w czasach szkolnych także przezywano „kaczorem". Nie zapominając, kto jest nadal prezydentem, mielibyśmy więc obecnie u władzy „kaczki z nowej paczki". Oj, coś mi się zdaje, że w tej sytuacji towarzyszka Senyszyn będzie mogła nadal piętnować swoim czarującym głosem przejawy „kaczyzmu".

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama