Z czym w nowy rok?

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (1/2008)

Rok Pański 2008 rozpoczynamy z „akumulatorami duchowymi" — jak postępowo nazywa się nasze duszyczki — naładowanymi po świętach Bożego Narodzenia. Mam nadzieję, że nie zdołały ich nazbyt rozładować uciechy nocy sylwestrowej i pierwszych dni karnawału, bo nie wiadomo, czy właśnie w tym roku siła ducha nie będzie nam bardziej potrzebna niż zwykle. A swoją drogą, ciekawe, co w nas zostało po świętach oprócz garści sentymentalnych wspomnień? Być może słowa Ojca Świętego wypowiedziane podczas Pasterki transmitowanej z Watykanu, że niebo nie należy do „geografii przestrzeni", lecz do „geografii serca".

Póki co, rozpoczynamy ten rok „keine grenzen", jak wieścił przed laty pewien zapiewajło. Po wejściu do strefy Schengen możemy podróżować bez kontroli granicznych do 23 krajów. Szkoda tylko, że powszechnemu entuzjazmowi w mediach towarzyszyła sugestia jakoby był to rezultat podpisania przez Rzeczpospolitą Traktatu Lizbońskiego. A to oczywiście nieprawda, bo do Schengen nie przystąpiła np. Wielka Brytania, która ów traktat podpisała, za to przystąpiła Norwegia, utrzymująca od dawna dystans wobec Unii Europejskiej. Zniesienie granic zarówno prezydent, jak i premier fetowali osobno, ale akurat do tego zdążyliśmy już w ostatnim okresie przywyknąć. Jedni więc szczerze się radują, bo doczekaliśmy tego, o czym jeszcze do niedawna można było jedynie pomarzyć, drudzy nie kryją obaw — bo to, panie, Zachód już nie taki, jak kiedyś! A inni dodają, że cieszyć się będą dopiero wtedy, gdy unijny traktat konstytucyjny zostanie poddany pod referendum. Tylko czy będzie takie referendum?

Z końcem roku dobiegł kresu „miesiąc miodowy" rządu Tuska; pora więc na działanie! Tymczasem profesor Staniszkis mówi — o czym pisałem już kilka miesięcy temu — że w zamian za zgodę na zmianę ordynacji wyborczej może wkrótce dojść na scenie politycznej do rewolucji, w stronę systemu dwupartyjnego. I tak w niebyt odeszłyby LiD i PSL, a pozostałyby jedynie PO oraz PiS. Czy taki system, utworzony przez dwie partie centroprawicowe, nie byłby zjawiskiem nazbyt egzotycznym?

U progu nowego roku przypominam sobie i Wam, zacni utracjusze raju, co napisał kiedyś śp. Stefan Kisielewski: „Wesołe i puste obchody noworoczne to częste chowanie głowy w piasek, aby nie widzieć śmierci, którą przynoszą lata. Tylko ten, kto żyje ze śmiercią w przyjaźni, ma prawo pogodnie obchodzić to święto". Coś w tym jest. Bo niby skąd bierze się owo żywiołowe wiwatowanie na cześć nowego roku? Chyba tylko ktoś naiwny mógłby sądzić, że tak bardzo rozpowszechniona jest wśród ludzi nadzieja eschatologiczna. Cóż, upływ czasu skutecznie leczy nas z niczym nieuzasadnionego optymizmu, bo w klepsydrze życia piasek przesypuje się tylko w jednym kierunku... .

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama