Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (18/2008)
Starsi utracjusze raju pamiętają, że ten patriotyczny slogan słyszeliśmy często w okresie pierwszej „Solidarności". Powtarzano wtedy mantrę: porozmawiajmy jak Polak z Polakiem. Wkrótce poznaliśmy inne oblicze owego dialogu, gdy pod osłoną nocy towarzysz generał - wraz ze swymi pretorianami - wypowiedział narodowi wojnę. I jeszcze dorobił sobie do tego pseudopatriotyczne usprawiedliwienie, jakoby ratował nas przed „bratnią" interwencją wojsk sowieckich. Wówczas ktoś trafnie dopowiedział: porozmawiajmy jak Polak z Polakiem, czyli dialog czołgu z taczką.
A teraz przyszło nam żyć w czasach, gdy patriotyzm to słowo nieomal wyklęte i często wyśmiewane. Wystarczy przypomnieć, jakie larum podniesiono, strasząc demonem szowinistycznego nacjonalizmu, gdy Giertych zapowiedział, że szkoła powinna uczyć patriotyzmu. Powiada się, że patriotyzm został obecnie spłycony do kibicowania Małyszowi, piłkarzom i siatkarzom, a od niedawna także Kubicy. Cóż, rozmaite bywają oblicza patriotyzmu. Wojciech Cejrowski ogłosił, że zrzeka się obywatelstwa polskiego i będzie Ekwadorczykiem, bo Polska i tak traci niepodległość, a on nie zamierza być obywatelem zbiurokratyzowanej Unii Europejskiej. Za to prezydent Kaczyński przyznał w ekspresowym tempie obywatelstwo piłkarzowi Rogerowi Guereiro z Brazylii. Uczynił to, zapewne, z pobudek patriotycznych, w nadziei na wzmocnienie reprezentacji przed mistrzostwami Europy. Wybuchły spory, bo wielu jest urażonych, że nowy Polak - do którego prezydent zwrócił się słowami: Mój drogi Panie Rogerze! - ma nas reprezentować, jakbyśmy nie mogli wystawić kilkunastu własnych piłkarzy. Warto przypomnieć Bartosza Kizierowskiego, jednego z najszybszych sprinterów w pływaniu na Starym Kontynencie, który odrzucił kuszącą propozycję szejków, oferujących mu za występy w barwach Kataru pół miliona dolarów. Udowodnił, że w tym „wyścigu szczurów" i narastającej żądzy pieniądza można zachować się honorowo, czyli - po polsku. Oświadczył wtedy: Czuję się dumny, że jestem Polakiem, dając przykład patriotyzmu w czystej postaci.
Widziałem przed laty retransmisję jednego ze słynnych angielskich koncertów promenadowych, który uświetnił swoim występem Amerykanin, obdarzony wyśmienitym barytonem, Tomasz Hampson. Koncert był prawdziwą ucztą muzyczną, a dla Anglików także lekcją patriotyzmu. Wszędzie pełno było symboli brytyjskich, zaś widownia wyśpiewywała, razem z Hampsonem, dawne pieśni angielskie. Jaka szkoda, że nie ma takich koncertów u nas! Czyżbyśmy, doprawdy, nie mieli podobnego repertuaru polskiego? Wystarczy przecież zajrzeć do śpiewnika domowego Moniuszki, sięgnąć po „Rotę" albo po pieśni z powstań śląskich, czy powstania warszawskiego. Tylko ilu z nas potrafiłoby je dzisiaj zaśpiewać?
opr. mg/mg