Jaka jest chrześcijańska wizja patriotyzmu? O polskich sporach i brakach liberalnej demokracji z perspektywy Kirgizji
Prosto z azjatyckiej dziczy trafiłem w wir polskich wydarzeń. A dokładniej trafiłem na Dworzec Centralny w momencie, kiedy zaczynał się Marsz Niepodległości. Młody czy stary, wykształcony czy nie, trzeźwy czy pijany — wszyscy maszerowali by uczcić 100 lecie Niepodległości.
Idea jakiegoś urzędnika, żeby setkom tysięcy ludzi zabronić we własnym kraju świętować narodowe święto byłaby dla każdego mieszkańca Kirgistanu, gdzie obecnie żyję, zupełną niedorzecznością. Zresztą żadnemu kirgiskiemu urzędnikowi, jak głupi i skorumpowany on by nie był i ile by akurat wódki nie wypił, coś takiego do głowy by nie przyszło. Argument o obronie porządku publicznego i bezpieczeństwa obywateli też by mu do głowy nie przyszedł, bo przecież przy takiej argumentacji trzeba by np. zabronić przeprowadzania jakichkolwiek meczy ligowych, które jak wiadomo kończą się często bijatyką. Na odwrót próba zakazu na kilka dni przed terminem przeprowadzenia imprezy, która odbywa się tradycyjnie od wielu lat i gromadzi nawet setki tysięcy, w dużej mierze młodych ludzi, nie jest byłaby w Kirgistanie niczym innym jak prowokacją mającą na celu wywołanie niepokojów społecznych. A jeśli dodać, że w tym samym czasie policjanci prowadzą włoski strajk i niedawno miały miejsce wybory, które dały wiatr w skrzydła opozycji, to wszystko to robi wrażenie, albo bezgranicznej głupoty, albo szytej grubymi nićmi prowokacji. Prowokacji wymierzonej w demokrację, której to demokracji sami prowokatorzy mają pełne usta od rana do wieczora.
Dla Kirgizów niepodległość spadła na głowę zaledwie 27 lat temu. Spadła na głowę niespodziewanie wraz z upadkiem ZSRR. Nie musieli o nią walczyć, ani za nią cierpieć. Teraz ledwo zaczynają się uczyć co to jest państwo, a co patriotyzm. Tymczasem w Europie patriotyzm właściwie przestał już istnieć. Kojarzy się on wyłącznie z faszyzmem, nazizmem i holokaustem. Maszerowanie z pochodniami kojarzy się z wiecami NSDAP, a zakładanie biało-czerwonej opaski z zakładaniem opaski z gwiazdą Dawida. Taka jest obecna Europa i dlatego niezależnie czy na Marszu Niepodległości były jakieś hasła czy nie były, w Europie będzie się on kojarzył źle. Zresztą Europa jest obecnie w takim amoku ideologicznym, że jakiekolwiek skojarzenie z narodem lub patriotyzmem jest złym skojarzeniem. Najbardziej niewinne hasło jest hasłem jak najbardziej winnym, a pierdnięcie uznawane jest za salwę armatnią.
Ci sami urzędnicy, którzy z taką zajadłością walczyli z Marszem Niepodległości, z równym entuzjazmem wspierali marsze równości. Otóż każdy kirgiski urzędnik, jakim by tłumokiem nie był, zobaczywszy marsz równości wziąłby kamczy (pejcz do poganiania konia) i ten marsz rozgonił. Zresztą zrobiłby to każdy inny w tym momencie trzeźwy Kirgiz. Rozgoniłby taki marsz tak samo jak każdą inną demonstrację popierającą prostytucję, pedofilię, złodziejstwo, alkoholizm czy narkomanię. Rozgoniłby taki marsz ponieważ uznałby go za niezwykle niebezpieczny atak na moralność i gorszenie dzieci oraz młodzieży. Problem polega na tym, że Kirgiz żyje w normalnym świecie, a Polak w nienormalnym. Kirgiz żyje w dziczy azjatyckiej, a Polak w dziczy europejskiej. W Europie złem jest patriotyzm, a dobrem homoseksualizm. Dlatego zresztą Europa nie może sobie już z niczym poradzić np. z kryzysem uchodźczym. Gdzie nie ma patriotyzmu, tam nie będzie i państwa. Ten proces dzieje się na naszych oczach w UE. Europa wobec najprostszych zagrożeń jest bezbronna.
W UE zamiast patriotyzmu mamy „obronę wartości liberalnej demokracji”. Nikt się szczególnie nie przejmuje, że dla większości państw europejskich demokracja jest w perspektywie historycznej czymś stosunkowo nowym, nie starszym niż 150 lat, a obecna „liberalna demokracja” ma zaledwie lat kilkadziesiąt. Że w Europie są tradycje i wartości o wiele starsze i bardziej ugruntowane niż „wartości liberalnej demokracji”. I cóż to są te „wartości liberalnej demokracji”? No właśnie na przykład walka z patriotyzmem lub wspieranie wszelkiej równości dla nienormalności. Jeśliby Ojcowie Założyciele UE wiedzieli jaka „liberalna demokracja” będzie panować w organizmie politycznym, który tworzą, to pewnie woleliby, żeby wybuchła nowa wojna światowa zamiast powstania zjednoczonej Europy.
Ale dlaczego o tym piszę, czyli co ma piernik do wiatraka? Piszę ponieważ Święto Niepodległości skłania mnie do zadania pytania jakie znaczenie ma naród dla chrześcijanina? Na pierwszy rzut oka niewielkie, bo jak powiedział św. Paweł nie ma już Żyda ani Greka, tzn. że w Kościele narodowość znaczenia nie ma, wszyscy jesteśmy równi. Nie będzie też bez wątpienia narodowości w Niebie i wszyscy tam będą się posługiwać jednym, niebiańskim językiem. Jeśli jednak popatrzymy głębiej to zobaczymy, że Biblia ma o narodzie wiele do powiedzenia. Naród pojawia się jako rezultat ogólnoświatowej katastrofy i buntu przeciw Boga jakim była budowa wieży Babel. Ludzkość stworzyła totalitarne państwo, które zapragnęło zająć miejsce samego Boga. Ta idea Panu Bogu się nie spodobała i podzielił ludzkość tworząc języki. Od tego momentu istnieją narody i jeden walczy z drugim. Tak więc powstanie narodu jest konsekwencję grzechu, tak jak konsekwencją grzechu i upadku moralnego był potom. Potop zniszczył zdeprawowaną cywilizację, tak jak muzułmański potom zniszczy przegniłą Europę.
Tak więc powstanie narodu i walka między narodami jest tragiczną konsekwencją grzechu, ale Pan Bóg w swojej mądrości potrafi wykorzystać nawet grzech dla dobra człowieka. Bóg stworzył narody dla dobra ludzkości, tak aby nie można było więcej stworzyć na Ziemi jednego totalitarnego państwa obejmującego całą planetę. Takie państwa byłoby dla każdego ziemianina strasznie niebezpieczne, mogło by zniewolić człowieka w stopniu niewyobrażalnym i do tego nie byłoby dokąd uciec, bo na księżyc jak na razie mogą latać tylko nieliczni.
Z tego też powodu próby stworzenia w Europie takiego państwa obejmującego cały kontynent i roszczącego sobie prawo do narzucania obywatelom poglądów na temat moralności, życia rodzinnego, wychowania dzieci itp. z punktu widzenia Biblii trzeba ocenić negatywnie. Zresztą Pan Bóg dla dobra człowieka do stworzenia takiego państwa nie dopuści i ześle nam dla naszej obrony kolejną katastrofę. Być może tym razem nie będzie to deszcz ognia i siarki, ale może coś innego.
Następnie musimy zauważyć, że choć naród powstał jako skutek grzechu, to później został przez Pana Boga wykorzystany w celach jak najbardziej błogosławionych. Żeby zbawić człowieka i ludzkość Pan Bóg stworzył sobie naród. Cała historia odkupienia zapisana w Biblii jest historią jednego narodu. To historią walki z innymi narodami o przetrwanie i historia zmagania się z obcymi najeźdźcami. W końcu w tak ukształtowany naród Bóg wysyła swojego Syna. Jezus jest wielkim patriotą, kocha wszystko co związane jest z jego narodem, przelewa łzy nad jego nieszczęściami i do szaleństwa zakochany jest w stolicy. Tak więc dobrze rozumiany patriotyzm może być także niczym innym jak naśladowaniem Jezusa.
opr. mg/mg