Nieznajomość prawa szkodzi

Bankowe, spadkowe, pracy, karne - rodzajów prawa jest wiele i trudno, żeby zwykły człowiek orientował się we wszystkich przepisach


JAG

Nieznajomość prawa szkodzi

Większość Polaków nie posiada elementarnej wiedzy z zakresu prawa. Nie trzeba przeprowadzać badań, by się o tym przekonać. Wystarczy włączyć telewizor i obejrzeć jakikolwiek program interwencyjny, gdzie najczęściej poruszanymi problemami są te dotyczące kwestii prawnych.

20 lat temu, podczas wprowadzania zmian dotyczących kwestii podatkowych, prawie wszyscy byli przerażeni wizją rozliczania PIT-ów, odliczania ulg itp. Z czasem okazało się, że nie taki diabeł straszny. Niektórzy radzą sobie sami, inni korzystają z pomocy znajomych, a są i tacy, którzy sprawy dotyczące fiskusa wolą powierzyć fachowcom. Przepisy prawa podatkowego zmieniają się równie często co pogoda za oknem, a mimo to Polacy je znają i doskonale wiedzą, co i ile mogą sobie od podatku odpisać. Dlaczego? Bo mogą tu coś zyskać bądź stracić. Podobnie jest w przypadku przepisów ruchu drogowego. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że przekroczenie danej prędkości może skutkować otrzymaniem mandatu i punktów karnych. W przypadku innych przepisów prawnych jest już gorzej.

Co w trawie piszczy

Skąd Polacy czerpią wiedzę o obowiązującym prawie? Najczęściej z telewizji, Internetu, od znajomych. Dostęp do fachowców jest u nas zdecydowanie mniejszy niż w innych krajach europejskich, choć nie wygląda to aż tak źle. Jeszcze niedawno na jednego prawnika w Polsce przypadało prawie 1120 Polaków. To gorzej niż w Anglii, Włoszech, Grecji, Holandii, Niemczech, Bułgarii, ale lepiej niż np. we Francji czy Finlandii.

- Niestety, z przykrością muszę przyznać, że świadomość prawna Polaków jest niska - mówi Kamila Michałowska, właścicielka kancelarii prawnej w Sokołowie Podlaskim. - Można stwierdzić nawet pewną prawidłowość: osoby prowadzące własną działalność gospodarczą mniej więcej orientują się w przepisach prawnych, ale też nie we wszystkich kwestiach. Natomiast pracujący na czyjś rachunek nie zawsze rozumieją, że mają określone obowiązki prawne w ściśle wyznaczonych terminach - przyznaje.

Taka nieuwaga może mieć poważne konsekwencje w przyszłości. - Bardzo często zdarza się, że klient przychodzi z gotowymi informacjami, lecz są one wybiórcze i nie zawsze mają zastosowanie do przedstawionego stanu faktycznego. Opierają się w głównej mierze na opiniach znajomych, ze słyszenia, co dalece odbiega od obowiązującego porządku prawnego. Najczęściej jednak ludzie nie mają świadomości ani wiedzy, jakie prawa im przysługują, jak również jakimi obowiązkami są obciążeni, a nawet szukając informacji w Internecie, nie potrafią prawidłowo ich odczytać czy znaleźć właściwe, mające odniesienie do ich konkretnego przypadku - dodaje.

Spadku nie wezmę...

Marzenia o cioci z Ameryki, która w spadku zapisze willę z basenem, mało komu się spełniają. Dziś coraz częściej śmierć nieznanego krewnego łączy się ze spłatą jego długów. O dziedziczeniu zadłużeń Polacy najczęściej dowiadują się dopiero wtedy, gdy komornik zapuka do ich drzwi. - Nie miałam pojęcia, że po śmierci dziadka, którego nie znałam, mogę dostać w spadku niespłacony kredyt - mówi Anna Janusiewicz. - Myślałam, że skoro nic nie przyjęłam z jego spadku, nic nie mogą mi zrobić. Dopiero ktoś ze znajomych powiedział mi o czymś takim, jak odrzucenie spadku, czyli zrzeczenie się wszystkiego, co pozostawił zmarły. Zdążyłam w ostatnim momencie, bo na odrzucenie ma się sześć miesięcy. Zrobiłam to w ostatniej chwili i okazało się, że gdyby nie to, musiałabym spłacać czterotysięczny kredyt - dodaje.

Spadkobierca, który w ciągu sześciu miesięcy nie złoży oświadczenia o przyjęciu lub odrzuceniu spadku, wbrew panującemu poglądowi, iż w ten sposób wyrazi brak chęci spadkobrania, przyjmuje spadek wprost. I nieważne, że jest nim tylko zaciągnięty przez zmarłego dług.

Nie wiedziałem...

... to dla policji żadne wytłumaczenie. Wydaje nam się, że tylko notoryczni przestępcy są zakuwani w kajdanki i doprowadzani na posterunki policji. Nic bardziej mylnego. - Za to, że powiedziałem brzydkie słowo na przystanku autobusowym, zostałem „zaproszony” na komisariat - mówi Adam, student Akademii Podlaskiej w Siedlcach. - Dostałem mandat i informację, że jeśli go nie przyjmuję, sprawa zostanie skierowana do sądu. Nie wierzyłem, że to możliwe - dodaje. A jednak, bo kary za publiczne używanie słów powszechnie uznawanych za nieprzyzwoite są nakładane są na mocy kodeksu wykroczeń. Przepisy mówią, że sprawca podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 zł albo karze nagany.

O tym, jak bardzo przepisy mogą pokrzyżować plany, przekonały się ostatnio nawet matki. By ograniczyć wypłaty „becikowego”, rząd dodał nowy zapis żądający od kobiet zaświadczenia, że pozostawały pod opieką lekarską nie później niż od 10 tygodnia ciąży. I chociaż o nowym przepisie głośno było w mediach, znalazło się wiele pań, które go nie spełniły. Rząd zlitował się nad tymi kobietami i wstrzymał wykonywanie przepisu, ale za kilka miesięcy już żadna z młodych mam nie będzie mogła powiedzieć: nie wiedziałam.

Podpisik tu i tu

Prawo osacza nas z każdej strony. Nie ma już chyba takiej dziedziny codziennego życia, która nie obostrzona byłaby jakimiś regulacjami prawnymi. Ten, kto budował dom, wie, że przebrnięcie przez wszelkie procedury prawne z tym związane to „droga przez mękę”. Równie uciążliwe jest nawet z pozoru proste podpisanie umowy z operatorem telefonii komórkowej, kupienie telewizji satelitarnej czy założenie konta. Prawie nikt nie czyta umów, które zawiera, a to może go wiele kosztować. - Miesiąc temu przedłużyłam umowę na telefon komórkowy - opowiada Janina Sadowska z Siedlec. - Pani w punkcie obsługi klienta wszystko mi ładnie wytłumaczyła, byłam przekonana, że powiedziała to, co powinnam wiedzieć. Po otrzymaniu pierwszego rachunku okazało się, że mam włączonych kilka usług, za które musze dodatkowo płacić. Na infolinii powiedzieli mi: to standardowe działania i wszystko jest w umowie. Więc ją przeczytałam i faktycznie, było w niej zapisy, że usługi włączane są automatycznie, przez tydzień nie płacę nic, a potem, jeśli nie zrezygnuję, operator pobiera pełną opłatę. Teraz mam nauczkę i czytam wszystko, co podpisuję - przyznaje.

Nieczytanie umów to najczęstszy „grzech” Polaków. A prawo i w tym przypadku jest bezlitosne i to, co zostało podpisane, obowiązuje obie strony, także klienta. Niektóre firmy pozostawiają kilka dni na zerwanie zobowiązania, ale jest to ich ukłon w stronę klienta. Najczęściej robią wszystko, by zwabić i naciągnąć na jak najwięcej.

Coraz lepiej

Problemy ze znajomością prawa mogą również wynikać z małej liczby instytucji, które za niewielką opłatą pomagałyby Polakom w rozumieniu przepisów. Chociaż w ostatnich latach powstaje coraz więcej kancelarii porad prawnych, dostęp do specjalistów wciąż jest u nas drogi i ograniczony. - Wynajęcie adwokata kosztuje fortunę - skarży się Paweł Sobiesiak z Białej Podlaskiej, który rok temu przeprowadzał postępowanie spadkowe. - Mimo wysokich stawek jakość usług pozostawia wiele do życzenia. Raz mój adwokat nie pojawił się na rozprawie i nawet mnie o tym wcześniej nie poinformował. Dla mnie takie zachowanie jest skandaliczne i pokazuje, że klienta się nie szanuje. Może to problem małych miejscowości, gdzie prawnicy nie mają konkurencji i nie traktują klientów profesjonalnie. W dużych miastach podobne zachowanie byłoby nie do pomyślenia, bo taki prawnik po prostu musiałby zamknąć kancelarię - dodaje.

Bankowe, spadkowe, pracy, karne - rodzajów prawa jest wiele i trudno, żeby zwykły człowiek orientował się we wszystkich przepisach. Sami prawnicy mają z tym problem, dlatego najczęściej zajmują się jedną specjalnością. My powinniśmy pamiętać, że zanim coś podpiszemy lub uwikłamy się w sądowy proces, warto zasięgnąć porady specjalisty, bo niewiedza może drogo kosztować.

Gdzie szukać informacji o zmianach w prawie?

Najlepiej w Dziennikach Ustaw, Internetowym Systemie Aktów Prawnych, na stronach sejmu, u specjalistów, bo oni na bieżąco śledzą prace sejmu i senatu, oraz w fachowej prasie. Trzeba pamiętać, że prawo nie powinno działać wstecz i wprowadzane zmiany muszą być wcześniej podane do wiadomości publicznej.

Ministerstwo Sprawiedliwości od 2008 r. prowadzi projekt „Ułatwianie dostępu do wymiaru sprawiedliwości”. Ma on podnieść poziom świadomości w zakresie wiedzy na temat praw ofiar przestępstw oraz polubownego rozwiązywania sporów. Zakłada usprawnienie funkcjonowania sądów poprzez powołanie punktów obsługi klientów. Podobne akcje, zwłaszcza te nagłaśniane w mediach, sprawiają, że świadomość Polaków jest coraz większa, znają oni swoje prawa i wiedzą, gdzie szukać pomocy.

ROZMOWA

Panuje zniechęcenie

Kamila Michałowska
Kancelaria Prawna Michałowska Kamila

Dużo osób szuka u Pani pomocy?

W Polsce wciąż panuje ogólne zniechęcenie do procedur, głównie wśród osób starszych, jednak w ostatnich latach można zauważyć tendencję coraz częstszego sięgania po fachową pomoc, nawet w najdrobniejszych sprawach. Czasami ludziom brakuje czasu, a czasami po prostu odstraszają ich wysokie koszty. Jednak w większości przypadków przekonują się, że warto przyjść i zasięgnąć porady, gdyż korzyść, jaką z tego wyniosą, będzie o wiele większa niż koszt jednostkowej porady. Równie często okazuje się, że kwota, jaką zapłacili, jest o wiele mniejsza, niż sądzili, dlatego też przychodzą z kolejnymi sprawami.

Z jakimi problemami przychodzą najczęściej?

Przedsiębiorcy mają problemy ze sporządzaniem umów handlowych. Równie często nie radzą sobie ze sporządzaniem umów kadrowych. Przygotowywanie tego typu pism jest codzienną praktyką dla polskich przedsiębiorców, w związku z tym prawnicy posiadający takie umiejętności są szczególnie cenieni. Trochę rzadziej przedsiębiorcy korzystają z usług prawników, którzy zajmują się głównie windykacją i przygotowywaniem pozwów sądowych, a problemy z tego zakresu ma prawie połowa rodzimych firm. W przypadku klientów indywidualnych zdecydowanie najwięcej jest spraw spadkowych, a co za tym idzie - majątkowych. W ostatnim okresie da się również zauważyć tendencję wzrostową w sprawach rozwodowych.

W jaki sposób kancelarie, takie jak Pani, pomagają ludziom?

Staram się przekonywać swoich klientów, że załatwienie spraw sądowych powinno odbywać się na bieżąco, gdyż pozwala uniknąć dodatkowych problemów, a przede wszystkim zachować stosowne terminy dla podejmowanych czynności. Moja oferta skierowana jest zarówno do klientów indywidualnych, jak i przedsiębiorców. Kancelaria zajmuje się obsługą prawną we wszystkich sprawach życia codziennego, kwestiami rodzinnymi, a także obsługą prawną przedsiębiorców. Nie tworzę barier, lecz zawsze staram dowiedzieć się jak najwięcej, by móc właściwie odnieść się do sprawy. Ta z pozoru błaha może być problemem życiowym bądź najwyższej wagi dla każdego z pojawiających się klientów.

Czy polskie prawo jest zrozumiałe dla przeciętnego obywatela? Co należałoby zmienić?

Nie można oczekiwać od obywateli, że będą czytali teksty prawne. Zresztą nie są one adresowane do nich, lecz do prawników, dlatego też stają się nieczytelne i niezrozumiałe dla przeciętnego człowieka. To zadaniem prawnika jest znalezienie takich sposobów, które pozwolą na przybliżenie obywatelom treści prawa, oczywiście w takim zakresie, w jakim danego obywatela to interesuje. Jeżeli ktoś np. jest lekarzem, nie musi rozumieć szczegółów prawa upadłościowego czy bankowego, z kolei bankowiec powinien te zagadnienia dobrze opanować. Wobec tego mrzonką jest postulat, żeby teksty prawne były napisane w taki sposób, aby każdy je rozumiał. Prawo składa się z norm, w tekstach prawnych znajdują się przepisy, ale przecież sama rekonstrukcja norm prawnych z przepisów wymaga pewniej wiedzy prawnej. Jeżeli ktoś zajrzy do jednego przepisu jakiejkolwiek ustawy i będzie mu się wydawało, że rozumie wzór postępowania tam zawarty, to przecież nie uwzględnił rozmaitych modyfikacji tego wzoru postępowania zawartych w innych przepisach. Tak więc nie ma złotego środka na zrozumienie i jasną wykładnię przepisów prawa dla zwykłego obywatela.

Dziękuję za rozmowę.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama