Złapani w sieć

Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do swoich komórek, że coraz trudniej przychodzi nam się z nimi rozstawać


Agnieszka Wawryniuk

Złapani w sieć

Nasza przygoda z telefonami komórkowymi zaczęła się bardzo niewinnie ponad 10 lat temu. Początkowo ich posiadanie było luksusem, na który mało kto mógł sobie pozwolić. Dziś są dostępne dla każdego. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do swoich aparatów, że coraz trudniej przychodzi nam się z nimi rozstawać.

Człowiek, który nie posiada komórki, w obecnych czasach uważany jest za dziwaka. Wielu z nas nie wyobraża sobie bez niej życia. Nie mieści się nam w głowie, że można funkcjonować bez tego urządzenia. Mamy przynajmniej po jednym telefonie, coraz częściej rezygnujemy też z aparatów stacjonarnych na rzecz mobilnych. Widzimy w nich oznakę wolności i swobody. Z komórek korzystamy wszędzie: w pracy, domu, sklepie, autobusie, na spacerze... Wychodząc z domu możemy zapomnieć o wszystkim, ważne, że mamy ze sobą portfel i telefon. Internauci, którzy wypowiadają się na ten temat, jednomyślnie mówią, że bez komórki czują się „jak bez rąk”.

Prehistoryczne czasy

W ten sposób młodzi nazwaliby lata, kiedy nawet nie marzyliśmy o wynalazku takim jak komórka. Mówią: bez niej nie da się żyć, a jedynym dowodem, że takie funkcjonowanie było możliwe, są tylko ludzie ze starszych pokoleń. Dziś komórka jest nam potrzebna w pracy, kontaktach towarzyskich, życiu rodzinnym, pomaga w szarej codzienności - tak mówimy. Wiele realnych rozmów kończymy słowami: „no to zdzwonimy się”. Umawiamy się na spotkanie, na konkretną godzinę, ale nie panikujemy, jeśli zdarzy nam się spóźnić, uliczne korki też nie są straszne. Możemy przecież zadzwonić i poinformować tych, którzy na nas czekają. Ale czy kilkanaście lat temu nie było korków, spotkań i spóźnień? Były, ale ludzie bardziej zwracali uwagę na punktualność i nie wpadali w popłoch, jeśli coś lub ktoś pokrzyżowało ich plany, a oni nie mogą powiedzieć o tym swoim domownikom.

W zasięgu wszystkich

Wiele osób nazywa komórkę smyczą i jest w tym wiele prawdy. Telefon sprawia, że jesteśmy na uwięzi. W każdej chwili dostępni dla rodziny, znajomych, szefa, uchwytni każdego dnia i o każdej porze. Coraz trudniej przychodzi nam wyłączanie telefonu, ciągle chcemy być w zasięgu wszystkich ludzi. Nie pomagają ostrzegawcze tabliczki w kościołach, kinach, teatrach... Strefa ciszy robi się coraz węższa. Nie przejmujemy się także zasadami savoir-vivre'u. Czy zdajemy sobie sprawę, że rozmawianie przez telefon, np. w autobusach, jest bardzo uciążliwe dla współpasażerów? Jako osoba korzystająca bardzo często z tej formy komunikacji, obserwuję, że coraz więcej osób w ten sposób po prostu urozmaica sobie podróż. Rozmawiają przy tym bardzo głośno i rozmowę słyszy cały autobus. Czy jesteśmy świadomi, jak bardzo denerwuje i rozprasza dźwięk dzwonka podczas oficjalnych spotkań? Niestety, kultura korzystania z komórki ciągle jest nam obca.

Telefoniczny nałóg

Kiedy obserwujemy niektórych ludzi, szczególnie tych z młodszego pokolenia, mamy wrażenie, że oni nigdy nie rozstają się z komórką. Uzależnili się od ciągłych rozmów i pisania sms-ów. Robią to w każdym momencie, podczas posiłków, jazdy autobusami, w szkołach... Zastanawiam się, do kogo i po co można wysyłać kilkadziesiąt wiadomości tekstowych dziennie. Nadmierne korzystanie z telefonu naukowcy obdarzyli mianem nomofobii. Tu nie chodzi jednak tylko o bezzasadne używanie komórki, ale także o pewne reakcje emocjonalne. Co się stanie, gdy np. zapomnimy wziąć ze sobą telefonu albo znajdziemy się poza zasięgiem? Jak postąpimy w sytuacji, kiedy rozładuje się bateria albo skończą środki na karcie pre-paid? Co czujemy, gdy ktoś każe nam wyłączyć telefon? Warto odpowiedzieć sobie na te pytania. Niestety, coraz więcej osób odczuwa wtedy niepokój, lęk i kołatanie serca. Jakiekolwiek ograniczenie w korzystaniu z komórki jest dla nich wielce stresujące. Odpowiedzmy sobie, jak reagujemy i co myślimy, gdy jesteśmy „poza siecią”? Rozmyślamy, kto w tej chwili może do nas dzwonić, czego chce i czy nic złego nie stało się naszym bliskim. A przecież, jeśli nie odbierzemy kilku telefonów, tak naprawdę nic się nie stanie, świat się od tego nie zawali.

Przetestuj siebie!

Kilka lat temu internauci wpadali na pomysł, by 15 lipca był dniem bez komórki. Wysyłali łańcuszki z propozycją wyłącznia komórki na 24 godziny. Może to banalny pomysł, ale tak naprawdę pokazuje nam, że korzystanie z telefonu nie jest już tylko przyzwyczajeniem, ale także nałogiem. Wyłączenie go na całą dobę jest dla wielu testem silnej woli. Początkowo służył nam tylko do dzwonienia i wysyłania sms-ów, teraz jest gadżetem i przedmiotem, bez którego trudno się obejść, bo zastępuje budzik, aparat fotograficzny, mp3, czasem komputer, a także - niestety - własną pamięć.

Wakacje rozpoczęły się na dobre, wielu z nas wyjedzie na urlop. Może warto byłoby wtedy wyłączyć komórkę? Dźwięk dzwonka nie pomoże nam w odpoczywaniu, a wrażeniami z wyjazdów lepiej podzielić się podczas spotkania w realu, bo są one o wiele przyjemniejsze. Nic nie zastąpi nam spotkania z drugim człowiekiem twarzą w twarz. Nie daj się złapać w sieci!

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama