To jest rewolucja nihilizmu

To w ogóle nie jest protest kobiet. To protest ideologów neomarksistowskich, którzy zwiedli część kobiet hasłami o wolności, rozbudzając gwałtowne emocje

O tym, dokąd prowadzą żądania pełnej aborcji, oraz kto za nimi stoi, mówi dr hab. Mieczysław Ryba, profesor nadzwyczajny Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, historyk i politolog.

Przez polskie ulice przetacza się tzw. protest kobiet. Jednak wiele pań nie identyfikuje się z niesionymi tam hasłami, zauważając, że one przecież również są kobietami. Czyj więc jest ten protest?

To w ogóle nie jest protest kobiet. To protest ideologów neomarksistowskich, którzy zwiedli część kobiet hasłami o wolności. Natomiast należy zwrócić uwagę, że oprócz haseł proaborcyjnych pojawił się szereg innych, które uderzają w religię, nawołują do rewolucji LGBT i wiele innych. To jasny dowód na to, że te protesty są elementem rewolucji i dlatego też dosyć szybko straciły liczebność. Kiedy ludzie zobaczyli, jakie tezy są stawiane, wielu się przeraziło.

Na ulice polskich miast wychodzą przedsiębiorcy, nauczyciele, rodzice uczniów, którzy zostali zmuszeni do nauki zdalnej, osoby niezadowolone z działań służby zdrowia, a media pokazują tylko tzw. strajk kobiet. Dlaczego?

Bo pokazywanie innych zaciemniłoby ich hasła, a im zależy na uwypukleniu tego, co chcą głosić. Pamiętajmy, że aborcja jest dla środowisk lewackich absolutnie kluczową sprawą. Oni traktują tę kwestię wręcz jako swój sztandarowy program i cel, dlatego nie chcą, żeby inne tematy przesłaniały to, o co walczą. Wiadomo, że jeśli podważy się prawo do życia, to i wszystkie inne prawa będzie łatwo podważyć.

Dlaczego od aborcji protestujący tak szybko przeszli do ataku na Kościół?

Bo zdają sobie sprawę, gdzie jest praprzyczyna wizji człowieka, która mówi o prawie do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. To jest pochodna wizji chrześcijańskiej, gdzie Bóg Stwórca, który stworzył człowieka, nadaje mu godność osobową, w związku z czym nikt nie ma prawa pozbawić go tej godności ani odebrać życia czy innych praw osobowych. A ponieważ w istocie mamy do czynienia z wojną religijną, bo neomarksizm rości sobie pretensje do bycia religią, dlatego wymierzono atak w Kościół. Oni zdają sobie z tego sprawę i tego nie ukrywają. Ich wizja zawiera wprost satanistyczne elementy, jeśli wziąć pod uwagę gesty, słowa, niewyobrażalne wulgaryzmy, profanacje niespotykane w Polsce do tej pory.

Osoby, które mają inne zdanie, są wyśmiewane, atakowane. Kobiet, które publicznie odważą się stanąć w obronie życia, można policzyć na palcach jednej ręki. One się boją hejtu. I gdzie tu tolerancja?

Oni mówią, że są hejtowani, kiedy ktoś powie, że aborcja to zabójstwo. Przecież to jest fakt, a nie hejt! Podobnie jeśli powie się, że zachowania seksualne poza relacjami kobieta - mężczyzna to zboczenie. Dla nich nazywanie rzeczy po imieniu to hejt. Proszę zwrócić uwagę, że ci, którzy niby walczą z mową nienawiści, wypowiedzieli praktycznie wszystkie nienawistne słowa i wszystkie możliwe przekleństwa, jakie świat zna. I, oprócz zabójstwa, praktycznie dokonali wszystkich możliwych aktów, które są sprzeczne z prawem, jeśli bierzemy pod uwagę poglądy i przekonania religijne innych. Bo jeśli wkracza się na Mszę św., przerywa ją, rzuca wulgarne hasła, to trzeba to nazwać po imieniu. Nawet hitlerowcy tak nie postępowali, bo zawsze czekali na koniec nabożeństwa i dopiero po nim aresztowali kapłana. Jedynie banderowcy z UPA odważyli się na znieważenie Eucharystii. Ci, którzy tak nienawistnie krzyczą, walczą z mową nienawiści - toż to czysta hipokryzja.

Przeraża język tego protestu. Hasła, postulaty, wypowiedzi sprowadzają się do mało wyrafinowanych przekleństw. Ludziom naprawdę się podobają, że tak chętnie je powtarzają?

Bo to jest rewolucja nihilizmu. Warto sięgnąć do pism ks. prof. Tadeusza Guza, który będąc przez kilkanaście lat w Niemczech, rewolucję i filozofię naomarksistowską zgłębił do dna. To czysty nihilizm, czyli negacja wszelkiego bytu - nic pozytywnego tu się nie głosi. Bo jakim pozytywnym programem jest aborcja na życzenie? Gdzie tam jest chociaż cień czegoś, co nazwalibyśmy filozofią pozytywną? Biorąc pod uwagę wszystko, co głoszą, a są przecież nauczycielami, rodzicami, mogą się spodziewać, że wkrótce to samo powtórzą ich wychowankowie, dzieci. Jeśli dzisiaj namawia się dzieci, żeby w ten sposób mówiły do dorosłych, to za chwilę ci dorośli, którzy do tego namawiają, usłyszą to samo od swoich wychowanków. To jest skrajny nihilizm.

Matki podczas tzw. strajku kobiet każą swoim dzieciom trzymać transparenty z napisami: „pozwólcie nam zabijać nasze dzieci”... Do czego to prowadzi?

Dzisiaj rodzice i protestujący niosą przekaz: jeśli mam problem, mogę się go pozbyć, zabijając dziecko. W istocie mówią swojemu dziecku: mogłam ciebie zabić. Przecież te dzieci, choć teraz tego nie rozumieją, będą dorastać i coraz bardziej uświadamiać sobie, o czym mowa. One w końcu to zrozumieją, bo udział w manifestacji na pewno będą pamiętać. Kiedy te matki się zestarzają, a to jest pewne, bo każdy się zestarzeje, i powiedzmy, że niektóre obłożnie zachorują, co jest normalne w życiu ludzkim, co lub kto uchroni je przed eutanazją? Jaki argument rozumu? Przecież obłożenie chory starzec, latami wymagający nieustannej opieki, bywa ogromnym ciężarem dla całego życia rodzinnego w wymiarze fizycznym, finansowym, czasowym, organizacyjnym, psychicznym. Od aborcji do eutanazji droga jest bardzo krótka...

Każdy dzień to kolejne rekordy zachorowań na koronawirusa, zgonów z tego powodu. Czy władza obrała dobrą drogę? Rzeczywiście koronawirus jest dla nas jedynym zagrożeniem i tak poważnym, że trzeba zamykać wszystko i wszystkich, nie patrząc na skutki?

To na pewno nie jest aż taki wielkie zagrożenie dla większości populacji. Natomiast mamy problem w służbie zdrowia, a mianowicie jej wydolności. To lata nieudolnych reform, zaniedbań co do liczby lekarzy. Stąd te decyzje czasem są szokujące, uderzają w przedsiębiorców. Być może rząd nie chce stawać przed dylematem, kogo ratować, a kogo nie. To problem nie tylko Polski, bo trudno znaleźć kraj, gdzie nie byłoby równie ciężko. Do tego młodym lekarzom od lat uniemożliwia się staże i specjalizacje. To trochę jak kiedyś z adwokatami, którzy blokowali dostęp do zawodu. Bo oprócz tego, że wielu lekarzy wyjechało z kraju, zbyt mało osób przyjmowano na studia medyczne.

Jak ocenia Pan np. zapis o zdjęciu z lekarzy odpowiedzialności za błędy lekarskie na czas epidemii przy jednoczesnej podwyżce pensji? To rodzi sporo obaw wśród pacjentów...

Patrząc powierzchownie, jest to rzeczywiście niepokojące. Ale spora część lekarzy zaczęła unikać podejmowania odpowiedzialności w czasie epidemii: część szła na kwarantannę, część brała zwolnienia lekarskie. Trzeba było przesunąć sporą część kadry z danej specjalizacji na inną. I żeby nie wystraszyć lekarzy, podjęto decyzję o zdjęciu odpowiedzialności za błędy.

Tylko że teraz ludzie umierają w domach lub karetkach, bo nie mogą dostać się do lekarza...

To znowu kwestia wydolności naszej służby zdrowia i przesunięcia wszystkich sił na walkę z koronawirusem. Bo przecież inne choroby nie zniknęły i ludzie na nie zapadają. To ogromny problem, który stawia ludzi w dramatycznej sytuacji.

Ostatnie wiadomości zza oceanu pokazują, że Joe Biden pokonał Donalda Trumpa. Co oznacza dla Polaków zmiana na stanowisku prezydenta USA?

Pojawia się pytanie: jaka będzie to prezydentura? Jeśli będzie to prezydentura ideologiczna, czego należy się obawiać, bo kręgi, które stanęły za Bidenem, mocno kreują tę ideologię, to będzie dla nas gorzej. Co by nie powiedzieć, to Donald Trump hamował trendy rewolucyjne w świecie Zachodu. Natomiast jeśli Unia Europejska zostanie wzmocniona poparciem Stanów Zjednoczonych, może to dla nas oznaczać trudności. Z drugiej strony nie wiemy, co zwycięży w amerykańskiej polityce zagranicznej: interesy czy ideologia. W drugim przypadku łatwo będzie szafować ataki przeciwko Polsce. Czas pokaże, które opcje zwyciężą, ale nie jest to raczej zmiana na dobre dla naszego kraju.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 46/2020

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama