O zmianach klimatycznych
- Katastrofalne ulewy, opady gradu, powodzie, huragany i sztormy występują coraz częściej z większą intensywnością i w nietypowych porach roku. Czy tegoroczne lato jest inne niż poprzednie?
- Lipiec od wielu dziesięcioleci jest miesiącem ciepłym, z dużymi kontrastami temperatury, z przelotnymi, czasem intensywnymi, opadami i gwałtownymi burzami. Jeśli wydaje nam się, że dziś te zjawiska są intensywniejsze i wyrządzają większe szkody, to dlatego, że mamy szybszy obieg informacji niż kilkadziesiąt, czy nawet kilkanaście lat temu. Kiedyś nikt by nie zwrócił uwagi na silną nawałnicę w dolinie Wisłoka, katastrofalną powódź w Chinach, czy opady śniegu w Brazylii. Dziś, gdy media donoszą o takich wydarzeniach co kilka godzin, ulegamy złudzeniu, że coś się zmieniło.
Zjawiska hydrologiczne rzeczywiście mają gwałtowniejszy przebieg. Kilkadziesiąt lat temu, gdy rzeki nie były uregulowane, woda naturalnie się rozlewała, duże obszary leśne były w stanie zatrzymać nawet falę powodziową. Dziś woda spływa jednym korytem: silnie i gwałtownie. Tam, gdzie dolina rzeki jest zabudowana, woda niechybnie zbierze swoje żniwo.
Wielkim problemem jest rozmiar szkód. Ponosimy koszty urbanizacji i podniesienia standardu życia: gdy kiedyś zalało gospodarstwo, zniszczony był najwyżej drewniany wóz, narzędzia, plony. Dziś, gdy powódź wdziera się do wsi, ludzie tracą telewizory, lodówki, samochody, maszyny rolnicze, szkody są znacznie bardziej dotkliwe finansowo. Stąd wrażenie, że skoro towarzystwa ubezpieczeniowe wydają więcej pieniędzy na odszkodowania, kataklizmy zdarzają się częściej.
- Czy jako klimatologa nie niepokoją Pana gwałtowne burze, huraganowe wiatry, ulewne deszcze?
- To zjawiska normalne dla naszej strefy klimatycznej. Polska leży w strefie klimatu umiarkowanego, gdzie ścierają się masy zimnego i gorącego powietrza. Mamy klimat przejściowy, kształtowany przez bliskość kontynentu euroazjatyckiego z jednej strony oraz Atlantyku z drugiej. Wilgotne i chłodne powietrze znad Atlantyku ścierające się z gorącymi i suchymi masami ze wschodu będzie zawsze przynosiło gwałtowne zjawiska.
W 1997 r. na skutek całomiesięcznych opadów mieliśmy powódź nieporównywalną z tegoroczną sytuacją hydrologiczną. Teraz mamy powodzie typu burzowego, po wysokiej wodzie po kilku dniach nie ma śladu. W 1998 r. mieliśmy w Polanicy Zdroju powódź o charakterze nawalnym, ale kolejne dwa lata zapamiętaliśmy jako względnie spokojne, chociaż wtedy również występowały gwałtowne burze, grad i trąby powietrzne. W ubiegłym roku mieliśmy z kolei klęskę suszy, a do zwalczania jej skutków rząd powołał nawet specjalnego pełnomocnika.
W naszym regionie musimy się liczyć z latem bardzo upalnym i suchym albo wilgotnym, przynoszącym czasem powodzie.
- Więc nie jest to zapowiedź jakichś trwalszych zmian w klimacie Polski?
- Nie ma żadnych przesłanek, by twierdzić, że nasz klimat się zmienia. Takie wnioski można wyciągać na podstawie kilkudziesięcioletnich obserwacji i pomiarów. To, że któregoś lata spadnie mniej deszczu, a w innym roku więcej, nie uzasadnia twierdzeń o anomalii klimatycznej. Dla jednych susza jest dowodem ocieplenia klimatu, ale tegoroczne lato przeczy tej tezie. W porównaniu ze średnią ilością opadów z ostatniego dziesięciolecia, miniony lipiec mieści się w normie.
- Wielu naukowców twierdzi jednak, że w najbliższej przyszłości będziemy odczuwać skutki efektu cieplarnianego...
- W środowisku naukowym nie ma zgody co do skutków klimatycznych efektu cieplarnianego. Trzy czwarte naszego globu zajmuje ocean, który jest w stanie pochłonąć nieprawdopodobne ilości ciepła i dwutlenku węgla. Skały wapienne i osady oceaniczne tworzą się właśnie z zatrzymanego w węglanie wapnia dwutlenku węgla. Mówi się o wpływie freonu, ale dlaczego dziura ozonowa jest nad Antarktydą, gdzie freonu się nie używa? Głośną tezę o wzroście temperatury oceanów o 0,6 stopnia Celsjusza obalają na przykład pomiary satelitarne, które prowadzi się od 20 lat. Emitowany do atmosfery dwutlenek węgla, będący efektem działalności człowieka, to drobiazg w porównaniu ze skutkami jednej erupcji Etny.
Efekt cieplarniany, podniesienie poziomu oceanu, informacje o zalaniu Żuław, czy o tym, że woda zabierze nam setki kilometrów kwadratowych wybrzeża to w dużej mierze hasła populistyczne. To, co dzieje się na świecie, gdy chodzi o klimat, mieści się w normie.
- Czy potrafimy przewidywać takie zdarzenia, jak oberwanie chmury w Gdańsku?
- W ograniczonym zakresie. Wiemy, kiedy będą opady, potrafimy zlokalizować burze, ale pozostaje problemem oszacowanie ich intensywności. Nie wiemy, czy spadnie 100, czy 50 mm wody. Gdy zmodernizujemy nasze służby i udoskonalimy narzędzia, może będziemy w stanie i to przewidzieć.
- Czy w sierpniu bez obaw możemy planować urlop?
- Drugi miesiąc wakacji będzie ciepły i pogodniejszy. Z pewnością będzie też mniej opadów.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał TOMASZ GOŁĄB
opr. ab/ab
Copyright © by Gość Niedzielny (31/2001)