Pacanów: Europejskie Centrum Bajki
Komoda i listwa przypodłogowa w przedsionku. Autor zdjęcia: Roman Koszowski
We wsi, która nie ma nawet półtora tysiąca mieszkańców, powstało wielkie, multimedialne muzeum. To możliwe chyba tylko w jednej wsi na świecie: w Pacanowie.
W Pacanowie kozy kują, więc Koziołek, mądra głowa,błąka się po całym świecie, aby dojść do... Europejskiego Centrum Bajki w Pacanowie.
Wielkie Centrum wyrosło w tej wsi w ciągu niespełna dwóch lat, kosztem 24 mln złotych. Koziołek Matołek nie wiedział, gdzie Pacanowa szukać. Podobnie jak, zdaje się, zdecydowana większość Polaków. Pora jednak tego się dowiedzieć. Ta wiedza przyda się zwłaszcza tym z nas, którzy mają w rodzinie dzieci, najlepiej w wieku przedszkolnym albo z samego początku szkoły podstawowej.
Wleźć pod komodę
Maleńki Pacanów leży w województwie świętokrzyskim, przy drodze nr 79 z Krakowa do Sandomierza. Rozsławili go w 1933 roku pisarz Kornel Makuszyński i rysownik Marian Walentynowicz w „120 przygodach Koziołka Matołka”, a potem w następnych książeczkach.
Najbliższym miasteczkiem jest Połaniec, znany z potężnej elektrowni. Od XIII do XIX wieku miastem był też sam Pacanów. Jednak po rozbiorach Polski, gdy zmieniły się trasy handlowe, przestał się rozwijać i stracił prawa miejskie. Po czasach świetności zostały mu zabytkowa bazylika i rynek. Dziś Pacanów jest tylko siedzibą gminy wiejskiej. Dlatego wielu osobom trudno było uwierzyć, że można tu zbudować wielkie, multimedialne muzeum. A jednak się udało. — Dzisiaj Pacanów staje się ważnym punktem na turystycznej mapie Polski — cieszy się w rozmowie z „Gościem” Wiesław Skop, wójt Pacanowa.
Kwotą 10,4 mln zł budowę centrum bajek dofinansowały fundusze UE. Resztę pieniędzy wyłożyły budżet województwa, Ministerstwo Kultury i gmina Pacanów. Dzięki temu wieś z nadzieją czeka dziś na najazd turystów. Obok centrum bajek już powstała duża restauracja, kolejna powstaje w centrum; mieszkańcy otwierają też gospodarstwa agroturystyczne. Bezrobocie w Pacanowie wynosi 8,6 proc. Może trochę się zmniejszy?
Przyjechaliśmy do Pacanowa 24 lutego, w dniu, w którym Europejskie Centrum Bajki po raz pierwszy otwarło drzwi dla gości. Żeby podejść do szatniarki, musieliśmy co prawda wleźć pod komodę, ale obyło się bez czołgania, a nawet schylania. Komoda ustawiona w holu Europejskiego Centrum Bajki ma bowiem aż 4 metry wysokości. Nawet listwa przypodłogowa jest wysoka na półtora metra. — Chodzi o to, żebyśmy poczuli atmosferę dziwnego, odrealnionego świata. Takiego, jaki jest w bajkach — wyjaśnia Katarzyna Pluta, specjalista od spraw promocji Europejskiego Centrum Bajki.
Alicja jadła grzyba
Teraz trzeba założyć czerwone buty krasnoludków i już możemy wchodzić. Przez mysią dziurę przedostajemy się na stację kolejową w Pacanowie. A potem ustawiamy się przed wejściem do Czarodziejskiego Ogrodu. Elf Dzwoneczek, który robi w Centrum Bajek za przewodniczkę, zadaje serię pytań: — Znacie bajkę o Alicji w Krainie Czarów? A Alicja to się zwiększała czy zmniejszała? A co musiała zrobić, żeby się zmniejszyć?
Dzieci, wyraźnie przejęte, odpowiadają: — Piła taki czarodziejski sok! — Jadła grzyba!
— Grzyba? — dziwi się Elf Dzwoneczek. — No dobrze. Ale ja zamiast grzyba mam dla was ciasteczka — dodaje i wręcza dzieciom po ciastku.
Przewodnicy to sympatyczni młodzi ludzie. Pięć dziewczyn i jeden chłopak zostali wybrani spośród około stu kandydatów. — Wybrane zostały osoby, które potrafią najlepiej improwizować — zdradza Katarzyna Pluta. — Oczywiście muszą też łatwo łapać kontakt z dziećmi. Skończyli kursy pedagogiczne, przeszli test znajomości bajek, brali udział w miesięcznym kursie dramy — wylicza.
Smok groźnie łypie
Tymczasem z braku grzyba konsumujemy ciasteczka. W nagrodę możemy wejść do Czarodziejskiego Ogrodu. Być może faktycznie zmniejszyliśmy się, bo kwiaty są tu wyższe od nas, a liście paproci tworzą baldachimy nad naszymi głowami. Kto chce, na ochotnika, czołga się przez dziurę w drzewie. Dzieci się czołgają, nauczycielka i dziennikarze, nie wiedzieć czemu, poprzestają na podziwianiu. Możemy siadać w kielichach gadatliwych kwiatów. Gadatliwych, bo to kwiaty opowiadające bajki. W głębi, za liśćmi bluszczu, nagle zapala się latarenka. Świeci nią sobie brodaty krasnoludek. Rozgląda się przez chwilę i zdmuchuje światło. W miejscu, gdzie przed chwilą był, znów panuje półmrok.
Takie efekty w centrum bajek zapewniają sprytnie zamaskowane ekrany LCD i rzutniki multimedialne. W dalszej części trasy dzieci przechodzą obok łba złego smoka. W ścianie co jakiś czas otwiera się zielonkawe smocze oko, z podobną do ósemki czarną źrenicą, i niepokojąco łypie na przechodzących. Przedszkolaki przechodzą obok niego na palcach. Mogą też dotknąć szorstkiej smoczej sierści. — Smok jeszcze będzie dymił z nozdrza, o, stąd. Zrobimy to w najbliższych tygodniach — pokazują pracownicy firmy, która przygotowała multimedialne efekty dla Europejskiego Centrum Bajki.
U naszych stóp, za balustradą, kłębi się zalegająca nisko mgła. A w niej co jakiś czas przesuwa się, pokryty zieloną łuską, grzbiet. W tej mgle wygląda niezwykle tajemniczo. Może ten grzbiet należy do ogromnego węża? Może to ogon smoka? — Ta ciężka mgła to dwutlenek węgla, butla 300 kilo starcza na dwa tygodnie. A grzbiet smoka jest z rzutnika multimedialnego — ujawniają mi brutalną prawdę pracownicy.
Wejście przez lustro
Przed Ścianą Bajki Polskiej dzieci mogą porozmawiać o polskich bajkach z Królewną Śnieżką, Elfem Dzwoneczkiem, Calineczką albo inną bajkową postacią, w które wcielają się przewodnicy. Kiedy dzieci na przykad przesuwają wajchę, ruszają się uszy drewnianego Koziołka Matołka. Pełno tu szufladek i okienek, za którymi widać porośniętą kwiatkami maczugę zbója Madeja albo figurki postaci z polskich baśni. — A tego pana, który na Księżycu siedzi, znacie? — pyta ubrany na zielono Elf Dzwoneczek. Pierwszoklasiści z Pacanowa wiedzą, że to Pan Twardowski. — Pan Twardowski zawarł pakt z diabłem, bo myślał, że diabeł mu da dużo dobrych rzeczy. Ale diabeł też był cwany i w zamian chciał wziąć jego duszę. Kto wie, co było dalej? — pyta Elf. Któreś z dzieci zapamiętało, że diabeł już niósł Twardowskiego do piekła. — I wtedy co się stało? Pan Twardowski pokropił go wodą święconą. Diabeł się wystraszył, bo on boi się wszystkiego, co dobre, i upuścił Pana Twardowskiego na Księżycu — opowiada Elf.
Jest też tutaj „Skarbnica Bajek” europejskich. Hitem jest wejście do niej przez... lustro. Naprawdę. Tyle, że to lustro nie jest zrobione ze szkła, tylko z pary wodnej. Ludzi stojących przed zwierciadłem nagrywa kamera, a projektor multimedialny rzuca ich obraz na ten „ekran parowy”. Na kurtynie z półprzezroczystej pary wodnej, pchanej przez wentylator pionowo w dół, wyraźnie widzisz swoje odbicie. W czasie naszych odwiedzin ten niesamowity efekt był widoczny, kiedy stało się przed środkiem ekranu parowego. Dzieci, które stały po bokach, nie widziały swoich odbić, bo rzutnik multimedialny wyświetlał na ekranie parowym akurat obraz odwrócony „z prawej na lewo”. Wielkich niedociągnięć jednak czujne oczy wysłanników „Gościa” nie wypatrzyły. No, jeszcze jedno: trzeba uważać, żeby przypadkiem nie zamoczyć nogawki w płytkiej niby-fosie z wodą, która malowniczo wije się wzdłuż ścian. Projektant nie przewidział jej odgrodzenia, ale w przyszłości dyrekcja powinna to zrobić. Sami widzieliśmy, jak buty zamoczyło tam sobie dwóch rozbieganych małych chłopców i jeden całkiem duży dziennikarz.
Jednak choć możliwości ekranu — zwierciadła nie były pierwszego dnia w pełni wykorzystane, przedszkolaki i tak z zachwytem brały się za ręce, zamykały oczy i przechodziły na drugą stronę parowej kurtyny. Po zakończeniu oprowadzania jeden, na oko pięcioletni, szkrab był tak zadowolony, że przybił sobie „piątkę” z Calineczką — czyli tak naprawdę z przebraną na fioletowo przewodniczką Agatą Janowską.
Czy takie muzeum pobudza wyobraźnię równie mocno, jak robi to książka? A może zastosowanie tylu multimedialnych efektów podaje wyobraźni zbyt wiele na talerzu? — No właśnie nie wszystko jest tu na talerzu — odpowiada Katarzyna Pluta. — Nasi przewodnicy nie opowiadają całych bajek, raczej zakreślają ich zarysy. A całą bajkę zaciekawione wizytą u nas dziecko ma przeczytać po powrocie do domu. Albo ma ją mu opowiedzieć rodzic — dodaje. Książki z bajkami można kupić na miejscu albo wypożyczyć w bibliotece, która powstała w tym samym budynku.
Według pani Katarzyny, Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie pobudza ciekawość i wyobraźnię. Dzieci uczą się tu współdziałania w czasie zadań, które przewodnicy wyznaczają im podczas oprowadzania. — Wszystkie baśnie czegoś uczą. I my też przez zabawę czegoś tutaj dzieci uczymy — mówi Katarzyna Pluta.
opr. mg/mg