Jak Europa długa i szeroka, wielu dziwi się, że Rosja tak bezceremonialnie zajęła część innego państwa. Prawdziwym powodem tego zdziwienia nie jest jednak sama Rosja, czy jej prezydent, a raczej coś, czego brak w głowach Europejczyków
Najpowszechniejszą bodaj reakcją na to, co Rosja zrobiła z Krymem, jest zdziwienie. Jak Europa długa i szeroka wielu dziwi się, że jedno państwo bezceremonialnie przesunęło granice i zabrało sobie spory kawałek drugiego państwa. I to na oczach całego wolnego świata, który nie przestaje się dziwić, że takie rzeczy są możliwe w Europie na początku XXI wieku.
Skąd to zdziwienie i zaskoczenie? Oczywiście swoją rolę odgrywa tutaj stopień bezczelności Putina, który z kamienną twarzą potrafi powiedzieć każde kłamstwo. W słynnym już i — nie ma co ukrywać, niezwykle ważnym — orędziu wygłoszonym na Kremlu oznajmił m.in., że Krym był i pozostanie nierozerwalną częścią Rosji. Tymczasem prawda jest inna, Krym nigdy nie był częścią historycznych ziem ruskich, o czym pisze Andrzej Grajewski (GN 13/2014 ss. 54—55). A Tatarzy, czyli rdzenni mieszkańcy półwyspu, wrócili tam niespełna 20 lat temu, po tym jak w ciągu dwóch majowych dni 1944 r. cały naród tatarski został wyrzucony ze swojej ziemi.
Kłamstwa prezydenta Rosji można wyliczać długo, ale nie wydaje się, by dały one pełną odpowiedź na pytanie o powszechne zdziwienie. Trzeba sięgnąć głębiej. 25 lat stosunkowo bezpiecznego i przewidywalnego świata doprowadziło do przekonania, że tak już będzie zawsze. Świat będzie się rozwijał i bogacił. Kto by tam chciał w Europie straszyć wojną czy wysyłać czołgi... To przecież głupie i nikomu nie służy. A jednak tak zrobił Putin. Gdyby przyszło strzelać, zapewne nie zawahałby się ani przez chwilę. Bo on wojny się nie boi.
Według mnie powszechne zdziwienie zachowaniem prezydenta Rosji bierze się z odrzucenia chrześcijańskiej antropologii. Kto by przejmował się w Europie tym, co do powiedzenia o człowieku i jego kondycji ma Kościół... A Kościół niezmiennie powtarza, że człowiek, choć jest stworzony do wielkości, nosi na sobie ślad grzechu pierworodnego. I zdolny jest do każdego grzechu, również na skalę globalną. Niezależnie od tego, czy to wiek XI czy XXI. Zachodni intelektualiści i politycy mogą z politowaniem odnosić się do pokusy bogactwa czy władzy, o których mówi Ewangelia, ale gdyby ten tekst traktowali poważnie, to teraz nie otwieraliby ze zdziwienia ust.
opr. mg/mg