Priorytetem Matki Teresy był Bóg, dlatego odniosła - jeżeli możemy tak powiedzieć - absolutny sukces
Priorytetem Matki Teresy był Bóg, dlatego odniosła - jeżeli możemy tak powiedzieć - absolutny sukces.
Zacznę nieco prowokacyjnie. Czegoś brakuje mi w skądinąd znakomitej idei wolontariatu. Myślę, że Matka Teresa z Kalkuty nie była wolontariuszką. Swoją drogą aż trudno uwierzyć, że ta święta kobieta dopiero teraz zostanie kanonizowana. Nie nazwałaby też siebie, jak sadzę, pracownikiem socjalnym, choć przecież pomogła tysiącom najbiedniejszych z biednych. Od czasu do czasu mam okazję przyglądać się pracy sióstr kalkucianek. Najczęściej trafiają do nich osoby, którymi już nikt nie chce się zająć. Różni życiowi rozbitkowie. Siostry ich nakarmią, umyją, podleczą, jak trzeba – przenocują i dadzą czyste ubranie. Ale przede wszystkim zaprowadzą do kościoła, przygotują do spowiedzi, nauczą odmawiać Różaniec czy Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Dlatego w niedzielę najpierw jest Msza św., a dopiero potem obiad. Matka Teresa nigdy nie miała wątpliwości, że w najtragiczniejszym położeniu znajduje się człowiek, który z różnych powodów nie zna Boga, porzucił Go, czy też żyje tak, jakby Boga nie było. I ten brak w pierwszej kolejności trzeba zapełnić, a dopiero potem myśleć o ubraniu czy jedzeniu. Albo przynajmniej te dwie biedy próbować zaspokoić równocześnie.
W wolontariacie, w pracy społecznej priorytety ustawione są inaczej. Tam na pierwszym miejscu postawione jest zdrowie, higiena, ubranie, mieszkanie, ale nie Bóg. Zresztą ten sposób myślenia jest bardzo charakterystyczny dla naszych czasów, wciska się też do Kościoła. Bóg jest ważny, ale wszystko inne jest ważniejsze. Przypomina mi się historia opisana kiedyś na naszych łamach. Grupa biskupów południowoamerykańskich złożyła wizytę kard. Ratzingerowi. Jeden z biskupów podzielił się wtedy smutnym doświadczeniem. Parafianie przyszli mu szczerze podziękować za opiekę nad ich wspólnotą. Wdzięczność była szczera. Jednocześnie oświadczyli, że wystąpią z Kościoła i przyłączą się do innej wspólnoty religijnej, bo potrzebują nie tylko pomocy charytatywnej, ale przede wszystkim Boga. Trochę to nieładnie podpierać swoją opinię autorytetem nieżyjącej osoby, ale mam nadzieję, że święta Matka Teresa zgodziłaby się z tym, co napisałem. Zresztą właśnie dlatego pomogła tak wielu, bo skupiła się na Bogu. Priorytetów nie należy lekceważyć. Są bardzo istotne. Mogą zdecydować o powodzeniu jakiejś sprawy. W najnowszym rankingu światowych uczelni polskie uniwersytety spadły o kilkadziesiąt pozycji i znalazły się w piątej setce. Po raz kolejny pierwsze miejsce zajął amerykański Uniwersytet Harvarda z budżetem kilka razy większym niż fundusze, jakie Polska przeznacza na wszystkie uczelnie. Ale, jak pisze Tomasz Rożek, to ostatecznie nie pieniądze są największym problemem, ale priorytety. Polskie szkoły wyższe skupiają się na kształceniu, a zachodnie na uprawianiu nauki, dlatego te ostatnie odnoszą sukcesy (więcej na ss. 60–61). Priorytetem Matki Teresy był Bóg, dlatego odniosła – jeżeli możemy tak powiedzieć – absolutny sukces.
Jest to słowo wstępne ks. Marka Gancarczyka do "Gościa Niedzielnego" nr 36/2016
opr. ac/ac