Skąd tyle niepokoju? Czy powodem nie jest to, że podążamy za utopiami?

Jeśli wiek XX określamy stuleciem wojen, czy wiek XXI nazwany zostanie wiekiem niepokoju?

Dziwne to słowo. Pisane rozłącznie, jako „nie pokój”, oznaczałoby wojnę. Pisane łącznie znaczy o wiele mniej niż przerażenie czy nawet strach. Skądinąd niepokój i strach są sobie pokrewne, różnią się jedynie stopniem reakcji organizmu, który ich doświadcza.
Pozwolę sobie na postawienie dość odważnej tezy. Tym bardziej odważnej, że nie zakończyło się jeszcze nawet pierwsze ćwierćwiecze XXI wieku; trzy kolejne przed nami. Otóż moim zdaniem tak jak XX w. niektórzy określają mianem wieku wojen (to zrozumiałe: pierwsza i druga światowa pochłonęły więcej ofiar niż wszystkie dotychczasowe, od Kaina i Abla poczynając), tak XXI stulecie powinno się nazwać wiekiem niepokoju. I to takiego, którego doświadczamy nie tylko jako jednostki, lecz również jako całe narody. Taka myśl towarzyszy mi przy zamykaniu numeru „Gościa Niedzielnego”, który Czytelnik właśnie bierze do ręki. O niepokojach i niepokoju jest w nim bowiem wiele. I o niepokojach oraz rozruchach na francuskich ulicach, i o niepokoju o przyszłość polskiej pediatrii w związku z brakiem lekarzy tej specjalizacji, i o niepokoju o właściwe potraktowanie ofiar rzezi wołyńskiej (tak, nazywajmy rzeczy po imieniu, mówienie o bliżej nieokreślonej „tragedii” bez wypowiedzenia słowa „rzeź” nie za bardzo ma sens, choć tragedia to rzecz jasna była).

Niepokój to zawsze skutek konfrontacji przeszłości z przyszłością. Własnej bądź społecznej konfrontacji, dodajmy, a ostatnie dramatyczne wydarzenia, które mają miejsce nad Sekwaną, dobrze wpisują się w ten kontekst. Gdyby zastosowano odpowiednio wcześniej właściwą politykę społeczną wobec migrantów, nie mieszkaliby oni dzisiaj w enklawach, do których nie wchodzi nawet policja. Mówi o tym Bernard Margueritte, dziennikarz, wieloletni korespondent prasy francuskiej w Polsce: „Niewątpliwie jest dużym problemem to, że Francja nie zadbała, by integrować przybyszów z resztą społeczeństwa. Jest ich tak wielu (ok. 15 proc. społeczeństwa), że dziś byłoby to już trudne. Są enklawy imigrantów żyjące według własnych zasad. Nie mają nic wspólnego z tradycją republikańską Francji, a policja wręcz «nie może» wejść do tych miast w miastach. I zgadzam się, że to nie tyle odpowiedź na pustkę duchową Francji, ile wykorzystywanie tej pustki do wejścia ze swoimi zasadami w opuszczone miejsce. Francuzi nie szanują swojej tradycji, więc islamizm prosperuje. Jeśli my nie utrzymujemy własnych wartości, to o wiele łatwiej jest rozprzestrzeniać inne wartości”. To „nie zadbała” jest tu kluczowe. Trzeba zawczasu przewidywać i wiedzieć, jak zadbać, żeby później nie przeżywać niepokojów.

Nie wiem, dlaczego aż tak wiele jest wśród nas niepokoju, i nie mam pojęcia nawet, czy to, z powodu czego niepokój odczuwamy, zawsze jest obiektywnym zagrożeniem. A jednak nikt z nas niepokoju odczuwać nie chce i nie lubi, no, może poza tak zwanym niepokojem twórczym. W kontekście konfrontacji przeszłości z przyszłością myślę jednak, że trzeba podkreślić walor prawdy. Bez niej ani rusz.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama