Sprawa Wielkiego Piątku jako dnia wolnego od pracy wraca w naszym kraju co najmniej od roku. Nowy projekt ustawy w tej sprawie przedstawił swojemu klubowi tuż przed świętami poseł PO Włodzimierz Kula.
"Idziemy" nr 16/2009
Sprawa Wielkiego Piątku jako dnia wolnego od pracy wraca w naszym kraju co najmniej od roku. Nowy projekt ustawy w tej sprawie przedstawił swojemu klubowi tuż przed świętami poseł PO Włodzimierz Kula. Warto jednak wspomnieć, że wcześniej przepadła w sejmie popierana przez PiS i wielu hierarchów Kościoła inicjatywa ustawodawcza prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego w sprawie przywrócenia świątecznego dnia w Uroczystość Objawienia Pańskiego, zwaną popularnie świętem Trzech Króli. Inicjatywie towarzyszyła argumentacja historyczna, ponieważ z państwowego katalogu dni świątecznych 6 stycznia został wykreślony w latach pięćdziesiątych. Wnioskodawcy nie dali zresztą za wygraną i dalej zbierają podpisy poparcia pod swoim projektem.
Trudno nie zauważyć, że polityczna rywalizacja między PO i PiS o względy wyborców – bo Polacy lubią świętować – przekłada się w ten sposób na spór wokół wyższości Wielkanocy nad Bożym Narodzeniem. Ale mimo to sprawa Wielkiego Piątku warta jest chyba głębszego namysłu, bez względu na to, kto za nią stoi. Wielki Piątek jest przecież częścią najważniejszych obchodów w roku liturgicznym, czyli tzw. Triduum Sacrum, które rozpoczyna się Liturgią Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek, a kończy Niedzielą Zmartwychwstania Pańskiego. Całość składa się na fundamentalne dla chrześcijan Święta Paschalne. Bo, jak konstatował św. Paweł: „Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, próżna byłaby nasza wiara.” W Kościele katolickim Wielki Piątek jest dniem zadumy, pokuty i ścisłego postu. Tego dnia w świątyniach nie celebruje się Mszy św., ale przed Krzyżem Chrystusa klęka się jak przed Najświętszym Sakramentem. Jednak szczególną wagę do świętowania Wielkiego Piątku przywiązują protestanci. Dla nich dzień, kiedy wspominamy śmierć Chrystusa na krzyżu jest najważniejszym dniem w roku. Dodajmy, że dzień ten jest wolny od pracy w kilkunastu europejskich krajach: oprócz krajów skandynawskich z większością protestancką (Szwecja, Finlandia i Dania), Wielki Piątek świętują również Brytyjczycy, Irlandczycy, Portugalczycy, Hiszpanie, Słowacy i Niemcy. Z punktu widzenia religijnego, ekumenicznego i dla spójności europejskiego kalendarza, pomysł uwolnienia tego dnia od obowiązku pracy jest zatem jak najbardziej słuszny.
Również z punktu widzenia kosztów ekonomiczno – społecznych wolne w Wielki Piątek kosztowałoby naszą gospodarkę o wiele mniej niż w jakikolwiek inny dzień roku. Po pierwsze dlatego, że zawsze będzie to sam koniec tygodnia i nie istnieje niebezpieczeństwo kombinowania tzw. „długiego weekendu”, który stał się naszą narodową specjalnością. Po drugie, dzieci i tak nie chodzą tego dnia do szkoły, a pracujący w tym czasie rodzice mają kłopot, co z nimi zrobić. Po trzecie zaś, jako pracodawca sam wiem, jak wygląda praca w Wielki Piątek. W wielu zakładach i tak daje się w tych dniach ludziom wolne. Tam zaś, gdzie do pracy przychodzą, często organizuje się w tym dniu świąteczne spotkania pod jajeczko i śledzika, nierzadko ostro zakrapiane. Rezygnacja tego dnia z przychodzenia do pracy byłaby chyba także ważnym elementem unikania zgorszenia. Bo czyż jest jakiś dzień mniej stosowny na takie imprezy niż dzień śmierci Chrystusa?
Za wolnym w Wielki Piątek jestem więc jako katolik, ksiądz, obywatel i pracodawca. Ufam, że znajdzie ona poparcie również naszych Czytelników. Obyśmy już przyszłe Święta Paschalne mogli zacząć w Wielki Czwartek wieczorem i zakończyć Wielkanocą, zgodnie z tradycją sięgająca pierwszych wieków Kościoła.
opr. aś/aś