Punkt odniesienia

Sierpień pełen jest u nas patriotycznych i religijnych uniesień

"Idziemy" nr 31/2010

ks. Henryk Zieliński

Punkt odniesienia

Sierpień pełen jest u nas patriotycznych i religijnych uniesień. Od pierwszego do ostatniego dnia przesycony jest ważnymi sprawami i rocznicami doniosłych wydarzeń. Szczególnie w Warszawie jest to chyba najpiękniejszy miesiąc w roku. W tym czasie miasto ma niepowtarzalny klimat. Wycisza się polityczny zgiełk. Parlamentarzyści wyjeżdżają na wakacje. W tym roku będzie jeszcze tylko zaprzysiężenie prezydenta i można się będzie skupić na tym, co ponadczasowe. Bo to właśnie, a nie doraźne spory i medialne sensacje, buduje od dziesięcioleci naszą tożsamość.

W obchodach sierpniowych rocznic wyjątkowe jest to, że każda z nich jest dla nas powodem do dumy. Nawet gdy czasem próbowano pomniejszać ich znaczenie albo całkowicie podważać ich sens. Zryw powstańczy w 1944 roku nie zakończył się militarnym sukcesem, ale jest przecież znakiem umiłowania wolności, nieugiętego ducha i bezprzykładnego bohaterstwa. Jego skala, przygotowanie i realizacja były czymś nieporównywalnym choćby z najbardziej znanym w świecie antyhitlerowskim powstaniem w gettcie warszawskim, które stało się jednym z mitów założycielskich powojennego Izraela. Tym bardziej więc pamięć Powstania Warszawskiego ma prawo być punktem odniesienia dla wolnej Polski. A jak jest ona społecznie nośna, świadczy popularność Muzeum Powstania Warszawskiego. Także wśród młodzieży.

Podobnie jest z drugą w kolejności z sierpniowych rocznic. Przez dziesięciolecia PRL-u pamięć Cudu nad Wisłą była zakazana. Jak wszystko, co podważało tezę o przyjaźni polsko-sowieckiej i o niezwyciężoności Armii Czerwonej. Mimo dziewięćdziesięciu lat od cudownej obrony Warszawy i Europy przed bolszewikami, do dziś nie ma placówki z prawdziwego zdarzenia, która zbierałaby pamiątki, prowadziła badania i propagowała wiedzę na temat jednego z największych polskich zwycięstw militarnych. Dobrze, że właśnie 15 sierpnia stał się świętem Wojska Polskiego. Niedawno rozpoczęły się zdjęcia do pierwszego filmu o Bitwie Warszawskiej. To wszystko niewiele. Społeczny potencjał w tej sprawie ciągle czeka na zagospodarowanie. Bo Cudem nad Wisłą trzeba się chwalić przed światem bardziej chyba niż Grunwaldem.

Kolejnym powodem do dumnego świętowania jest również sierpniowa rocznica powstania Solidarności. Bez niej nie byłoby nie tylko wolnej Polski, ale i Europy zjednoczonej w obecnym kształcie. Owszem, stan wojenny, okoliczności Okrągłego Stołu i polityka „grubej kreski” sprawiły, że wielu Polaków czuje się dzisiaj odciętych od możliwości korzystania z owoców demokratycznych przemian. To jednak nie zmienia faktu, że iskra do przezwyciężenia reżimu komunistycznego w skali Europy i świata wyszła z Polski. I nie można pozwolić, aby ktokolwiek odebrał nam prawo do dumy z tego powodu.

Na nurt patriotyczny nakłada się wątek religijny. Po pierwsze dlatego, że był on obecny we wszystkich naszych narodowych zrywach, tym bardziej zatem wrósł w naszą tożsamość. Nie sposób przecież wyobrazić sobie Cud nad Wisłą bez ks. Ignacego Skorupki, Powstanie bez ks. Józefa Stanka SAC i sióstr sakramentek czy Solidarność bez księży Jerzego Popiełuszki i Henryka Jankowskiego. Wreszcie bez Jana Pawła II. Stąd nie sposób wyobrazić sobie obchody którejkolwiek z wielkich rocznic bez Mszy Świętej. I nie ma w tym żadnej klerykalizacji życia publicznego. Taka jest zwyczajnie prawda o Polsce. I ona powinna stanowić punkt odniesienia dla przyszłych pokoleń.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama