Grozi nam konflikt pokoleń

To, co się dzieje w Europie może być zapowiedzią kolejnej rewolucji

"Idziemy" nr 34/2011

Henryk Zieliński

Grozi nam konflikt pokoleń

Która ze znanych osób apelowała ostatnio: „Potrzebujemy systemu socjalnego, który wynagradza pracowitość i wzmacnia rodziny, potrzebujemy więcej dyscypliny w szkołach, potrzebujemy działań, by poradzić sobie z rodzinami dysfunkcyjnymi i systemu sprawiedliwości, który w jasny sposób pokazuje granicę między dobrem, a złem!”? Choć słowa te pasowałoby jak ulał co najmniej do przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika, to padły z ust świeckiego przywódcy państwa, w którym pielęgniarki w szkole wydają uczniom i uczennicom od ręki środki antykoncepcyjne, rodziną nazywa się związek dwóch homoseksualistów, a powoływanie się na wartości chrześcijańskie grozi utratą pracy. Chodzi o Wielką Brytanię i jej premiera Davida Camerona. Zamieszki na ulicach Londynu pokazały bowiem piewcom obyczajowego luzu i prorokom cywilizacji konsumpcji, że ich polityka poniosła fiasko. Szerzej pisze o tym w cotygodniowym komentarzu Krzysztof Ziemiec.

Doświadczenia Wielkiej Brytanii nie są bynajmniej odosobnione. Powszechnym zjawiskiem w fali gwałtownych protestów przetaczających się ostatnio przez Europę jest masowy udział w nich ludzi młodych, nawet kilkunastolatków. Można by to złożyć na karb młodzieńczej porywczości i braków w wychowaniu, gdyby nie to, że podczas ubiegłotygodniowej manifestacji w Madrycie hiszpańscy studenci, podobnie jak kilka miesięcy wcześniej greccy, szli pod hasłem: „Nie będziemy spłacać waszych długów!”. Chodzi o długi rządzących w tych krajach lewaków i elektoratu, który tak tłumnie ich popiera.

Z wybuchem młodzieżowych zamieszek liczą się w najbliższych dniach także władze Portugalii, gdzie jeszcze do niedawna rządzili socjaliści. Przy wysokim bezrobociu, sięgającym 12,5 proc., aż 27 proc. wśród pozostających bez pracy stanowią ludzie w wieku 18-24 lat. Jest to spowodowane po części fatalnym stanem portugalskiej oświaty, o czym pisze Marcin Zatyka z Lizbony, a po części dlatego, że Portugalia, jak wiele innych państw, stoi na skraju bankructwa. Szkolnictwo w wielu krajach europejskich stało się zwyczajnym biznesem, uprawianym kosztem dzieci i młodzieży. Zamiast wiedzy i kwalifikacji wiele szkół sprzedaje jedynie złudzenia, które rynek pracy boleśnie weryfikuje. Ten problem coraz bardziej dotyczy również Polski.

Szkołę i rodzinę w wychowaniu młodego pokolenia najczęściej zastępują media. Te zaś ekonomicznie podporządkowane są reklamie. Dlatego kształtują model człowieka jako szczęśliwego konsumenta, który musi mieć wszystko, najlepiej na kredyt, aby zarobili nie tylko producenci i handlowcy, ale i bankierzy. „Nie będziesz grał jak Michael Jordan, ale możesz mieć takie same buty jak on” – reklamował się niedawno jeden z producentów obuwia. W świecie reklamy posiadanie gadżetów jest prezentowane jako jedno „praw człowieka”. Dlatego podczas londyńskich zamieszek nawet młodzież z tzw. dobrych domów zwyczajnie „brała sobie” ze sklepów to, co uważała, że się jej należy.

To, co się dzieje w Europie może być zapowiedzią kolejnej rewolucji, której osią będzie konflikt pokoleń. Uratować przed tym może nas jedynie odbudowa więzi rodzinnych i międzypokoleniowych, zmiana systemu wychowania, by kształtował człowieka jako twórcę, a nie jako konsumenta, oraz porzucenie zasady, że liczy się jedynie wygoda i beztroska ludzi żyjących tu i teraz. Niejednej rewolucji i rozlewu krwi dałoby się uniknąć, gdyby w porę pohamowano zachłanność.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama