To brak prawdy, a nie pieniędzy jest dzisiaj największą bolączką całego systemu wychowania polskiej młodzieży
"Idziemy" nr 36/2012
Mawiali starożytni Rzymianie, że: „Historia jest nauczycielką życia”. Mamy w Polsce wiele powodów, aby tę mądrość starożytnych właśnie dzisiaj przypomnieć. Tak się bowiem składa, że nasza historia nie szczędziła nam lekcji wszelakich. Tylko z nauką i wyciąganiem wniosków z historii zwykle nie najlepiej u nas bywało i bywa.
Przełom sierpnia i września obfituje w mnogość historycznych odniesień. Bo to i kolejna rocznica antykomunistycznych strajków, podpisania porozumień sierpniowych i powstania „Solidarności”. I nieco dalsza rocznica września 1939r., kiedy to Polacy nie tylko jako pierwsi w Europie i świecie, ale nawet jako w swoim czasie jedyni, przeciwstawili się czynnie dwom sprzysiężonym ze sobą totalitaryzmom demokratycznie wyniesionym do władzy w Rosji i w Niemczech. Wędrując po kalendarzu w przód i wstecz można by takich rocznic przypomnieć o wiele więcej. Ale poprzestańmy na tych dwóch historycznie najświeższych, które w dodatku bezpośrednio wiążą się z tym czasem, kiedy setki tysięcy polskich dzieci i młodzieży rozpoczynają kolejny rok szkolny. Już z tego powodu stosunek do tych właśnie rocznic i upamiętnionych przez nie wydarzeń stanowi jakby fundament wychowania nowych pokoleń Polaków.
Wychowania i edukacji nie można przecież ograniczać do wtłoczenia młodemu człowiekowi wymaganego kompendium wiedzy i przeszkolenia go w zakresie komunikacji, obsługi urządzeń oraz udziału w procesie produkcji i konsumpcji dóbr materialnych. Bo człowiek to Ktoś! Więcej niż komputer, robot i klient. To nade wszystko osoba zakorzeniona w przeszłości i w przyszłości: jej etos, świadomość i tożsamość. Dlatego potrzebuje punktów odniesienia, norm moralnych, wielkich idei i wzorców osobowych, z którymi konfrontuje swoje życie, aby się nie pogubić. Z moich wakacyjnych rozmów z młodzieżą wynika, że tego właśnie elementu we współczesnym wychowaniu najbardziej im brakuje. Niektórzy próbują szukać na własną rękę, odnajdować się w harcerstwie, grupach rekonstrukcyjnych, stowarzyszeniach „Strzelca” i temu podobnych. Szukają wzorców historycznie nieraz dość odległych, bo o te z ostatnich lat trudno.
Nasze pokolenie i pokolenie naszych ojców nie zostawiło dzisiejszej młodzieży bliskich jej punktów odniesienia i klarownych bohaterów. My, urodzeni kilkanaście lat po II wojnie światowej, mieliśmy obrońców Westerplatte, harcerzy z Szarych Szeregów, Powstanie Warszawskie, Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II. Nawet komunistyczna ideologia nie potrafiła zniszczyć złotej legendy, którą obrastały te wydarzenia i postaci. Pokolenie naszych dziadów – „Kolumbów” jako żywe relikwie traktowało bohaterów Cudu nad Wisła i ostatnich żyjących uczestników Powstania Styczniowego. Salutowali przed nimi nawet generałowie i sam marszałek Piłsudski! Ale czego nie zrobiła nawet komuna, zrobił to postmodernizm, dyktatura relatywizmu i nihilistyczne media, bo to one bardziej niż szkoła i rodzina kształtują świat młodzieżowych wartości. Polskość, patriotyzm i wiara stały się „obciachem”. Niespełna przed rokiem na antenie TVN 24 hasło „Bóg, Honor i Ojczyzna” dziennikarka stacji zaliczyła do obraźliwych i prowokacyjnych. Na idoli tysięcy młodych ludzi wypromowano faceta, który wtyka polską flagę w psią kupę i celebrytkę, której bielizna albo jej brak podczas występu bardziej zajmuje media niż jakość jej śpiewu.
Obchody rocznicy przeciwstawienia się agresji hitlerowskich Niemiec i komunistycznej Rosji na Polskę są wydrwiwane w mediach o największej sile rażenia, jako żałosne fetowanie własnych klęsk, a nie bohaterstwa i umiłowania wolności ponad życie. Podobnie dezawuowana jest rocznica sierpnia 1980 roku. Bo rzekomo najważniejszy był mur berliński. A Stocznia Gdańska i „Solidarność”? Przecież już za to przepraszano. Prawdziwi bohaterowie zaszczuci przez tych, którzy się dogadali ze starą władzą, odeszli w niepamięć. Często nie mają dzisiaj środków do życia, a ich oprawcy w majestacie prawa pławią się w luksusach. I kto tu miał rację? Zabrakło zdecydowanego oddzielenia ziarna od plew: powszechnej lustracji i dekomunizacji. I skutki tego mamy nie tylko w polityce, mediach, gospodarce i w Kościele, ale nade wszystko w braku prawdziwych bohaterów i punktów odniesienia dla współczesnej młodzieży. To jest pożywka dla relatywizmu i bezideowości. Nie ma już autorytetów, bo rzekomo wszyscy są „umoczeni”: nauczyciele, dziennikarze, księża, opozycjoniści. Zbyt wiele wpływowych środowisk przestraszyło się ostrzeżeniami Adama Michnika, że „Lustracja jest jak granat wrzucony do szamba: jednych zabije, drugich obryzga”. A przecież nie o zabijanie i obryzganie powinno chodzić, tylko o prawdę. Nawet mali kolaboranci mogliby być bohaterami, gdyby wyznali swój grzech i podjęli pokutę. Historia zna takich bohaterów, którzy mimo grzechów młodości stali się po nawróceniu i punktem odniesienia dla pokoleń, jak choćby św. Augustyn, w którego wspomnienie piszę te słowa.
To brak prawdy, a nie pieniędzy jest dzisiaj największą bolączką całego systemu wychowania polskiej młodzieży.
opr. aś/aś