Jedność narodu ma większe znaczenie dla utrzymania polskiej niepodległości niż jakiekolwiek sojusze!
"Idziemy" nr 32/2013
Jedność narodu ma większe znaczenie dla utrzymania polskiej niepodległości niż jakiekolwiek sojusze! Historia pokazała nam to już nie raz
Polskiego zwycięstwa w wojnie 1920 roku z bolszewikami nie można zrozumieć bez pamięci o klęsce Powstania Styczniowego. Przypomniał o tym metropolita łódzki abp Marek Jędraszewski w pamiętnym kazaniu z okazji 150. rocznicy zrywu. Warto się nad tym zatrzymać nie tylko ze względu na rocznicowy kontekst tegorocznego świętowania Cudu nad Wisłą, ale także z powodu jego aktualności dla Polski i dla Kościoła.
Wśród przyczyn upadku Powstania Styczniowego abp Jędraszewski za główną uznał to, że pozostało ono jedynie zrywem elit. „Chłopi polscy – mówił abp Jędraszewski – bardzo często wydawali powstańców w ręce carskie. Dla chłopów była to tylko i wyłącznie wojna ich panów”. Był to skutek dramatycznego rozwarstwienia społeczeństwa. Pierwsza Rzeczpospolita, do której wskrzeszenia zmierzały nasze romantyczne powstania, była przecież Rzeczpospolitą szlachecką. W praktyce nie zmieniły tego ani śluby Jana Kazimierza, ani Konstytucja 3 Maja. Dla biednego ludu ucisk ze strony polskich panów był na co dzień bardziej dokuczliwy niż życie pod obcym zaborem. Car to wykorzystał, obiecując likwidację folwarków, zwolnienie chłopstwa z pańszczyzny i nadanie mu ziemi na własność. Tym samym zniechęcił szerokie masy do poparcia powstańców. Prócz tego ubóstwo oraz powszechny analfabetyzm wśród chłopów, stanowiących najliczniejszą wtedy grupę społeczną, sprawiały, że pozbawieni byli oni dostępu do kultury ojczystej, co skutkowało brakiem poczucia tożsamości narodowej. Wiele gorzkich refleksji nad przyczynami klęski Powstania można wyczytać w twórczości Stefana Żeromskiego, zwłaszcza w „Wiernej rzece” i w „Rozdziobią nas kruki i wrony”.
Tamto doświadczenie doprowadziło jednak polskie elity do przekonania, że nie da się odzyskać i utrzymać niepodległości bez oparcia w całym narodzie. Zaczęła się wtedy pojawiać większa wrażliwość na bosonogich „Janków muzykantów”. Nadeszła epoka „Siłaczek” i „doktorów Judymów”, poświęcających się dla prostego ludu. „Właśnie taka praca – twierdzi abp Jędraszewski – kiedy polskie szlachcianki szły uczyć polskie dzieci historii, polskiej tradycji, sztuki pisania i czytania, wydała jakżeż przejmujący skutek niecałe 60 lat później, kiedy w 1920 roku Polskę znowu zalewała, tym razem bolszewicka, armia. Szła do Polski z hasłami »Przyłączcie się do nas, robotnicy i chłopi, bo to jest wojna waszych panów, a nie wasza«. Tymczasem polscy chłopi, częstokroć bosi, zgłaszali się do polskiej armii, by walczyć o Polskę, bo to była ich wojna”. O tym niezrozumiałym dla bolszewików polskim patriotyzmie, silniejszym niż interesy klasowe, wzruszająco pisze również Stefan Żeromski w krótkim reportażu „Na probostwie w Wyszkowie”.
Nie wiem, ile jest prawdy w informacji, że Prymas Glemp, żegnając się z tym światem, jako ostatnie wypowiedział słowa: „Polacy, trzymajcie się razem”. Ale w ustach śp. Prymasa słowa te wydają się bardzo prawdopodobne. Brzmią jak testament, szczególnie aktualny w czasach, gdy nawet narodowych rocznic nie potrafimy już przeżywać razem. Pogłębiające się aż do granic nienawiści podziały polityczne, gorszące przywileje władzy, wykluczenie milionów ludzi z dostępu do rynku pracy, przy ciągłym tworzeniu nowych etatów w administracji dla „swoich”, zawłaszczenie mediów publicznych, wyszydzanie patriotyzmu, rodziny i Kościoła – to wszystko, co nas dzieli, godzi w naszą niepodległość. Bo jedność narodu ma większe znaczenie dla utrzymania polskiej niepodległości niż jakiekolwiek sojusze! Historia pokazała nam to już nie raz.
opr. aś/aś