Na październikowe rocznice trzeba patrzeć jako na całość
Na październikowe rocznice trzeba patrzeć jako na całość
Pośród ważnych wydarzeń i rocznic upływa właśnie 60 lat od uwolnienia prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego z uwięzienia w Komańczy. Trzeba o tym pamiętać, bo postawa Prymasa Tysiąclecia i solidarnego z nim ludu katolickiego w Polsce jest fundamentalna dla naszej wolności i dla świętowanych właśnie rocznic. Potwierdził to św. Jan Paweł II, który w dniu inauguracji swojego pontyfikatu 22 października 1978 r. mówił: „Czcigodny i umiłowany Księże Prymasie! Pozwól, że powiem po prostu, co myślę. Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego papieża Polaka, który dziś pełen bojaźni Bożej, ale i pełen ufności rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie było Twojej wiary, niecofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła…”. A bez tego papieża Polaka nie byłoby przecież w 1980 r. zrywu Solidarności, który zapoczątkował ostateczny upadek komunizmu i nastanie wolności w całej Europie Środkowej.
Po ponad trzech latach przetrzymywania w różnych „miejscach odosobnienia”, 28 października 1956 r. prymas Polski wrócił do Warszawy. Przed rezydencją arcybiskupów warszawskich przy ul. Miodowej witały go tysiące ludzi. Prymas co jakiś czas wychodził na balkon, pozdrawiał, przemawiał i błogosławił zgromadzonych. Takich „audiencji” w ciągu pierwszej doby wolności miał kilkanaście. Z gratulacjami moralnego zwycięstwa dla prymasa pospieszył także sam papież Pius XII, który w telegramie z 30 października 1956 r. pisał: „Umiłowany Nasz Synu! Twoje nieugięte i niezłomne męstwo ducha, wśród wszelkich trudności i przeciwieństw, zabłysło jako piękny przykład do naśladowania. Dziękując przeto Niebu za przykład Twojego bezgranicznego oddania się Bogu, z całego serca błogosławimy Tobie, duchowieństwu i ludowi Bożemu Twoich archidiecezji oraz księżom biskupom i wszystkim wiernym całej Polski katolickiej. Żywimy niezłomną nadzieję, że Twój tak oczekiwany powrót (…) stanie się, za przyczyną Matki Zbawiciela, zapowiedzią prawdziwego dla Polski pokoju, opartego na sprawiedliwości, miłości i należnej Kościołowi wolności”.
Zanim to nastąpiło, 26 października do Komańczy przyjechali wysłani przez Władysława Gomułkę dwaj dygnitarze PZPR: Władysław Bieńkowski i Zenon Kliszko. Nalegali na jak najszybsze spotkanie z prymasem. Wtedy jednak to prymas mógł stawiać warunki. Siostrze nazaretance, informującej go o czekających „gościach z Warszawy”, odpowiedział spokojnie: „Ja czekałem trzy lata, teraz oni mogą poczekać”. Ich wizyta i naleganie na szybki powrót prymasa do Warszawy nie były bynajmniej podyktowane ich nawróceniem, ale kłopotami, jakie zaczęły się komunistom rozlewać po całej Europie. Trzy dni wcześniej, 23 października, wybuchło antykomunistyczne powstanie na Węgrzech. Rozpoczęło się od wiecu studentów pod pomnikiem gen. Józefa Bema w Budapeszcie dla poparcia dla przemian w Polsce po Poznańskim Czerwcu 1956 r. Widmo polsko-węgierskiej solidarności w oporze przeciwko sowieckiej okupacji musiało zaniepokoić Moskwę. Szczególnie że Polacy i Węgrzy wzajemną solidarność mają dosłownie we krwi, czego dowiedli wielokrotnie w historii.
Warto przy tym zaznaczyć, że kolejne miejsca uwięzienia prymasa (poza Rywałdem) dobierane były celowo tak, by w razie jakichkolwiek rozruchów w jego obronie w Polsce móc go szybko przerzucić za granicę. Zarówno Stoczek Warmiński, Prudnik Śląski, jak i Komańczę od polskiej granicy dzieliła odległość możliwa do pokonania w ciągu zaledwie pół godziny jazdy samochodem! Teraz jednak zasada „dziel i rządź” przestawała działać. Komuniści musieli więc pójść na ustępstwa, aby uspokoić sytuację przynajmniej w największym z europejskich krajów ich bloku. Stąd pojednawczy gest wobec katolickiego społeczeństwa coraz odważniej dopominającego się uwolnienia prymasa. W jakimś geopolitycznym sensie zatem to również Węgrzy, solidaryzując się w 1956 r. z Polakami, przyczynili się do uwolnienia prymasa, płacąc za swoje powstanie ogromną cenę podczas rozpoczętej kilka dni później interwencji Armii Czerwonej. W ostatecznym jednak rozrachunku twarda postawa i ocalenie prymasa Polski doprowadziło do wyboru papieża Polaka i odzyskania wolności przez wszystkie kraje naszego regionu – również przez Węgry.
Na wspomniane październikowe rocznice trzeba więc patrzeć jako na całość i ze wspólnych doświadczeń czerpać mądrość także dzisiaj.
"Idziemy" nr 44/2016
opr. ac/ac