Dwa światy

Nie wolno nam głupio wybierać, bo od tego wyboru teraz wszystko zależy

Nie wolno nam głupio wybierać, bo od tego wyboru teraz wszystko zależy.

Dwa światy

Są takie zdjęcia, które znaczą więcej niż tysiące słów. Do takich niewątpliwie należą te dwa, które w ostatnim tygodniu obiegły media. Jedno zrobiono w Brukseli podczas trwającego tam szczytu NATO. Drugie w Polsce podczas tzw. prymicji, czyli pierwszej publicznej Mszy Świętej odprawianej przez nowo wyświęconego kapłana. Obydwa te zdjęcia nasi czytelnicy znajdą w tym numerze „Idziemy”.

Zdjęcie z Brukseli raczej szokuje, niż śmieszy. Wśród żon polityków uczestniczących w spotkaniu przywódców państw NATO do wspólnej fotografii ustawił się pan Gauthier Destenay, „mąż” premiera Luksemburga Xaviera Bettela. Słowo „mąż” biorę tutaj w cudzysłów. Po pierwsze dlatego, że to obydwaj panowie tak się tytułują, od kiedy w roku 2015, zgodnie z luksemburskim prawem, stali się „małżeństwem”. W nowoczesnej Europie, w której według prawa marchewka może być „owocem”, ślimak zaś „rybą słodkowodną”, możliwe jest także bycie „mężem” swojego „męża”. Bo tam, gdzie ideologia zastępuje zdrowy rozsądek, prawie wszystko staje się możliwe. Z wyjątkiem normalności.

Na wspólnych zdjęciach „drugich połówek” NATO-wskich przywódców nie pojawili ani prof. Joachim Sauer – mąż niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, ani też Philip May, mąż brytyjskiej premier Theresy May. Bo było to wyraźnie spotkanie żon. Obu najprawdziwszym mężom pewnie nawet w głowie się nie mieści, aby stanąć do wspólnej fotografii pierwszych dam. Zwłaszcza że nie o same zdjęcia przy takich okazjach chodzi. Organizatorzy międzynarodowych spotkań zawsze starają się zapewnić żonom polityków odpowiedni program, aby miło i pożytecznie spędziły czas, który politycy poświęcają na debaty. Jest to zresztą generalnie zgodne z naturalnymi predyspozycjami, które sprawiają, że na każdym większym przyjęciu samoistnie tworzą się kręgi mężczyzn rozprawiających o polityce czy motoryzacji i równoległe do nich wianuszki kobiet rozmawiających z zapałem np. o modzie. Obecność mężczyzny w tym wianuszku odbierana jest jako co najmniej dziwna.

Tak też musi być odbierana obecność wśród pierwszych dam pana Gauthiera Destenaya. Zgrzyt był tym większy, że w tym samym programie dla dam uczestniczyła ubrana szczelnie według muzułmańskiej tradycji Emine Erdogan, żona prezydenta Turcji Recepa Erdogana. W tym przypadku ideologiczna potrzeba zamanifestowania obecności homoseksualnej pary z Luksemburga okazała się silniejsza niż wrażliwość na muzułmańskie prawo, zgodnie z którym kobiety nie mogą przebywać w towarzystwie obcych mężczyzn. Jeśli kiedyś premier Luksemburga zawita ze swoim „mężem” np. do Arabii Saudyjskiej i tam spędzi czas w królewskim haremie, to będzie to prawdziwa rewolucja. Bo u papieża Franciszka premier Luksemburga ze swoim „mężem” już był. W każdym razie nawet amerykańska administracja miała problemy z opisaniem tego, co przedstawia zdjęcie z Brukseli i za pierwszym razem pana Gautiera zwyczajnie pominęła.

Drugie zdjęcie, to z Polski, przestawia młodego księdza, prowadzonego w otoczeniu bielanek do kościoła parafialnego w Przecieszynie, gdzie będzie odprawiał swoją prymicję. Towarzyszą mu rodzice, rodzina, przyjaciele i sąsiedzi. Podobnych obrazów corocznie na przełomie maja i czerwca można, dzięki Bogu, obserwować w naszym kraju setki. Szczególne zainteresowanie mediów tą akurat prymicją wynika stad, że mamą, która towarzyszy młodemu księdzu Tymoteuszowi do ołtarza jest premier polskiego rządu Beata Szydło. Matka ze wzruszeniem przyjmuje z rąk syna Komunię Świętą, z wiarą klęka przed nim w kościele, by przyjąć prymicyjne błogosławieństwo. Wcześniej syn klęknął przez matką i ojcem, by prosić o błogosławieństwo przed wyjściem z rodzinnego domu. Takie klęknięcie przed matką, ojcem, czy przed synem księdzem nikogo przecież nie hańbi. Chociaż trzeba przyznać, że i w Polsce nie brakuje tych, którzy zachwycają się scenką z Brukseli, a z nienawiścią piszą o polskim katolickim „zaścianku”.

Jeśli miałbym wybierać między tymi dwoma obrazkami i światami, to wybieram ten nasz polski. Nie tylko dlatego, że jestem księdzem, ale nade wszystko dlatego, że cenię zdrowy rozsądek. Trzeba sobie bowiem zdawać sprawę, że stoimy przed wyborem podobnym do tego, przed jakim Mojżesz postawił lud Izraela po wyjściu z niewoli: kładę przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo; po co zechcesz, wyciągniesz rękę (por. Pwt 30,15-20). Nie wolno nam głupio wybierać, bo od tego wyboru teraz wszystko zależy.

"Idziemy" nr 23/2017

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama