Zamiast godnego upamiętnienia ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych szykuje się uprawianie cynicznej polityki na grobach. Gorzej niż na grobach, bo w cieniu krematoriów...
Dla Polski będą to trudne dni. Zamiast godnego upamiętnienia ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych szykuje się uprawianie cynicznej polityki na grobach. Gorzej niż na grobach, bo w cieniu krematoriów, w których niemieccy oprawcy spopielili ciała milionów swoich ofiar, pozbawiając je nawet praw do grobów.
O tym, że jerozolimski Instytut Yad Vashem szykuje konkurencyjne wobec tych w Polsce obchody 75. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz, wiadomo było od kwietnia ubiegłego roku. Wtedy jednak można było sądzić, że jest to część polityczno-historycznych rozgrywek między środowiskami żydowskimi w USA, Izraelem i Polską, aby usprawiedliwić amerykańskie wparcie dla żydowskich roszczeń z tytułu mienia bezspadkowego, którego dotyczy amerykańska ustawa 447.
Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy wyszło na jaw, że głównym partnerem i rozgrywającym na konferencji 23 stycznia tego roku w Izraelu ma być prezydent Rosji Władimir Putin. Konferencję w Yad Vashem sfinansował i był jej złym duchem rosyjski oligarcha z izraelskim paszportem Mosze Kantor, bliski współpracownik Putina, a zrazem prezes Europejskiego Kongresu Żydów. To Putin ma być głównym mówcą i bohaterem spotkania. O tym, czego możemy po jego wystąpieniu spodziewać, pokazał w ostatnim miesiącu, wielokrotnie stawiając Polaków nie tylko po stronie sprawców II wojny światowej, ale i Holokaustu. Teraz jego słowa mogą zostać autoryzowane nie tylko przez rangę miejsca, w którym je wypowie, ale i przez doborowe grono słuchaczy. W Yad Vashem bowiem mają się stawić najważniejsi przywódcy państw. Również tych, które w czasie wojny należały do faktycznych sprawców Holokaustu i którym Putinowskie odwracanie historii jest jak najbardziej na rękę. W tym układzie zrozumiała jest – również dla wielu przyzwoitych Żydów – nieobecność prezydenta Polski Andrzeja Dudy, któremu na jerozolimskiej konferencji odmówiono prawa głosu.
Jeśli przyjaciół poznaje się w biedzie, to uważnie wsłuchajmy się w słowa, które pod naszą nieobecność – ale w obecności Putina i władz Izraela – wypowie amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo, na którego tak bardzo liczą polskie władze. Brak przynajmniej słownej obrony Polski ze strony naszego sojusznika byłby dla nas poważnym ostrzeżeniem przed tym, co może się stać, kiedy Polski trzeba by było bronić nie tylko słowem. Władze Izraela formalnie odpowiedzialność za jerozolimską konferencję i jej kształt zrzucają na Instytut Yad Vashem, który jest organizacją pozarządową. Ale nie oszukujmy się. Wielką rolę w przygotowaniu tego spotkania odegrał izraelski minister spraw zagranicznych Israel Katz, słynący z antypolskich wypowiedzi.
Izrael prowadzi politykę globalną, do której potrzebuje Rosji – nie tylko w perspektywie konfliktu z Iranem. Antypolska nagonka może być dla obydwu stron korzystna, bo nie zapominajmy, że osławiony Fort Trump jeszcze nawet nie zaczął u nas powstawać. Rosja zrobi wszystko, żeby nie powstał. Środowiskom żydowskim zaś także łatwiej byłoby ściągać odszkodowania od narodu uznanego za sprawców. Dlatego – cytując prof. Szewacha Weissa – otwarto właśnie kantor z historią, gdzie za pieniądze i politykę sprzedaje się prawdę.
Prawda jest po naszej stronie. Tylko kto zechce jej słuchać? Dla świata zaczyna to być już tylko nasza prawda. Delegacje, które przyjadą do nas na obchody w KL Auschwitz, będą znacznie niższego szczebla niż te, które udadzą się do Izraela. Ale może warto, żeby przy tej okazji padło tych chociaż kilka pytań, a nie gotowych odpowiedzi. Dlaczego tylko w Polsce za pomoc Żydom Niemcy wymierzali bez sądu karę śmierci, podczas gdy w innych krajach wystarczyła kara administracyjna? Jaki cel mieli oszczędni i wyrachowani Niemcy w zwożeniu Żydów z Budapesztu, Aten, Paryża i całej Europy, aby ich uśmiercić właśnie w Polsce? Dlaczego pierwsze na naszych ziemiach obozy koncentracyjne ruszyły już we wrześniu 1939 r. i dla kogo były przeznaczone? Dlaczego wcześniej niż Endlösung były masowe egzekucje na polskich elitach w Piaśnicy, Palmirach czy aresztowania krakowskich profesorów? Dlaczego to wszystko musiało poprzedzić pierwsze transporty ludności żydowskiej do Auschwitz (1942 r.)? Wreszcie dlaczego Polacy, w odróżnieniu od Niemców i Austriaków, po zakończeniu wojny nie zniszczyli na swoim terenie pozostałości niemieckich obozów koncentracyjnych?
Jeśli nie odpowiedzi, to przynajmniej te pytania z Auschwitz niech odbiją się echem w świecie.
"Idziemy" nr 4/2020
opr. ac/ac