• Idziemy

Dlaczego wciąż przegrywamy?

II wojnę światową przegraliśmy w sensie politycznym. Obecnie nadal przegrywamy ją w sensie historycznym - gdy coraz częściej pojawiają się próby jej relatywizacji, zrównujące agresora z ofiarą

Przegraliśmy II wojnę światową nie tylko w roku 1939 i 1945. My wciąż ją przegrywamy, chociaż formalnie od kapitulacji hitlerowskich Niemiec minęło już ponad 77 lat, a od rozpadu ZSRR upływa lat ponad 30. Ale to bynajmniej nie oznacza ustania skutków przedwczesnej śmierci milionów osób, zniszczenia mienia, dóbr kultury, przekreślenia szans rozwojowych, dziesięcioleci zniewolenia i kosztów wizerunkowych, które wciąż ponosimy. Naszą przegraną jest nie tylko niemożność uzyskania reparacji za poniesione straty, ale nadto coraz bardziej zuchwałe próby obarczania odpowiedzialnością za tę wojnę i za jej skutki właśnie Polski!

Stosunkowo najłatwiej jest obliczyć straty terytorialne, których nasza ojczyzna doznała wskutek agresji niemiecko-rosyjskiej we wrześniu 1939 r. oraz ustaleń naszych aliantów ze Stalinem w Teheranie i Jałcie. Mimo rekompensaty w postaci tzw. Ziem Odzyskanych Polska z II wojny światowej wyszła z terytorium pomniejszonym o 78 tys. km kw., co oznacza utratę ponad 20 proc. przedwojennej powierzchni. Zostaliśmy potraktowani przez światowe mocarstwa jak przegrani, chociaż byliśmy jednym z najaktywniejszych członków zwycięskiej koalicji i jako pierwsi stawiliśmy czoła obydwu zbrodniczym totalitaryzmom. Jakby tego było mało, nasi alianci oddali nas na 45 lat pod okupację sowieckiej Rosji. Tak okrutnie nie potraktowano w ostatecznym bilansie nawet Niemców!

Można jakoś obliczyć wysokość strat poniesionych wskutek zniszczenia przez Niemców polskich miast, zwłaszcza Warszawy i zbombardowanego w pierwszych minutach wojny bezbronnego Wielunia. Trzeba do tego dodać zburzone fabryki, lotniska, mosty, drogi, porty i wszelakie środki transportu, zrabowane dzwony kościelne, a nawet blachę z dachów. Szacunkowe dane na ten temat opracowuje parlamentarny zespół pod kierownictwem posła Arkadiusza Mularczyka. O wiele trudniej jest określić wartość zniszczonych i zagrabionych nam przez obydwu agresorów dóbr kultury. Wiele z nich nadal znajduje się w prywatnych kolekcjach na Zachodzie. Spadkobiercy grabieżców nie chcą przestać korzystać z tej haniebnej zdobyczy.

 Niewymierne, chociaż jakoś policzalne są straty ludzkie. Polska straciła ponad 22 proc. z ok. 27 mln swoich mieszkańców. Wskutek wojny i okupacji poniosło śmierć ponad 6 mln polskich obywateli. Tylko co dziesiąty z nich zginął bezpośrednio w działaniach wojennych, tylko 123 tys. z nich to żołnierze. Pierwsze uderzenie Niemców i Rosjan wymierzone było w polską inteligencję (w tym duchowieństwo). Wymordowanie polskich elit w Palmirach, Piaśnicy, Katyniu, Dachau i w wielu innych miejscach jest stratą, która boli do dzisiaj. Wciąż cierpi na tym polska nauka, kultura, życie religijne i społeczne. Przytłaczająca większość (prawie 5,4 mln uśmierconych) to ofiary egzekucji, obozów koncentracyjnych, łagrów, więzień i innych metodycznie stosowanych represji.

Około połowy polskich ofiar stanowili polscy Żydzi. W upamiętniającym ich zagładę jerozolimskim instytucie Yad Vashem jednym z najbardziej przejmujących miejsc jest sala świateł, poświęcona pomordowanym dzieciom. Płonie w niej tylko pięć świec, które dzięki odbiciu w setkach luster dają efekt niezliczonych świateł, jakby gwiazd na niebie, będących zapowiedzią mnogości dzieci Abrahama. Śmierć dzieci przerwała całą linię pokoleń. Ale czy to dotyczy jedynie dzieci żydowskich? Trzeba pamiętać o tych, które wskutek wojny zostały sierotami, o dzieciach wywożonych na roboty przymusowe, o tych, którym odebrano możliwość zdobycia wykształcenia. Skutki tego trwają do dzisiaj w kolejnych pokoleniach.

Najtrudniejsze do oszacowania i wciąż dotykające nas są straty wizerunkowe i moralne, które ponosimy przez tę wojnę. Ich apogeum były mocno artykułowane za czasów prezydentury Donalda Trumpa w USA roszczenia organizacji żydowskich w sprawie zadośćuczynienia za mienie bezspadkowe po ludności żydowskiej wymordowanej przez Niemców na terenach dawnej II Rzeczpospolitej. Polaków, naród bohaterski i szczególnie poszkodowany niemiecko-rosyjską agresją, wciąż próbuje się obsadzać w roli „współsprawców” Holokaustu. A przecież jedyną naszą winą – wspólną z naszymi żydowskimi współobywatelami, którzy stanowili ok. 30 proc. naszego społeczeństwa – było to, że razem przegraliśmy tę wojnę o wspólną wówczas ojczyznę. Nie byłoby przecież Holokaustu na naszych ziemiach, gdyby nie nasza wspólna przegrana.

Musimy wygrać wojnę o pamięć, żeby II wojna światowa przestała być przez nas wciąż przegrywana.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama