17. stycznia to Dzień Migranta i Uchodźcy. Czy jako chrześcijanie możemy pozostać obojętni wobec problemów uchodźców, albo co gorsza - w obliczu zagrożeń zupełnie zamknąć przed nimi drzwi?
17. stycznia obchodzimy w Kościele Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy. „Jest on pomyślany jako odpowiednia okazja dla pobudzenia wspólnot chrześcijańskich do odpowiedzialności wobec braci migrantów oraz do obowiązku współdziałania w rozwiązywaniu ich różnorakich problemów” — czytamy w instrukcji Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących.
Bank Światowy podaje, że w 2015 r. liczba migrantów na całym świecie wyniosła około 250 mln osób. Zjawisko migracji ma swoje reperkusje nie tylko w dziedzinie gospodarki czy polityki, ale także w sferze szeroko rozumianej kultury. Dyskusja nad tym, czy przyjmować imigrantów wydaje się już nieaktualna. Zastanówmy się raczej, jak poruszać się w nowej rzeczywistości i sprostać jej wymaganiom. Nie bez znaczenia jest też oczywiście kwestia tego, jak bronić się przed nowymi zagrożeniami.
Współczesny świat stoi dzisiaj wobec problemu masowej migracji. Mieszkańcy terenów ogarniętych wojną czy innymi nieszczęściami wyruszają w drogę poszukując dla siebie lepszych lub po prostu godnych i bezpiecznych warunków życia. Pokłosiem tego zjawiska jest wymieszanie się kultur, tradycji oraz sposobów życia. Nasz świat radykalnie się „zmniejszył”. Za sprawą rozwoju technologii, krańce naszej planety oddalone są od siebie zaledwie o kilkanaście godzin podróży. Dlatego konieczny jest dzisiaj rzetelny dialog społeczny, który dąży do pokoju oraz wzajemnego poznania i zrozumienia. — Troska o dobre relacje osobiste i zdolność do przezwyciężenia uprzedzeń i lęków są istotnymi czynnikami w pielęgnowaniu kultury spotkania, gdzie jest się gotowym nie tylko dawać, ale również przyjmować od innych. Gościnność bowiem polega na dawaniu i przyjmowaniu — napisał w orędziu na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy papież Franciszek. Kultury spotkania nie można natomiast budować inaczej niż w oparciu o uszanowanie godności każdego człowieka. Bo spotkać, to zobaczyć w twarzy drugiego ślad samego Boga, jak twierdził ks. Józef Tischner.
Ostatnie dwa lata przyniosły nam, najsilniejszą od czasów II wojny światowej, falę imigrantów z krajów Bliskiego Wschodu oraz Afryki. Jak informuje Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji w ubiegłym roku przez Morze Śródziemne do Europy dotarło ponad 600 tys. uchodźców. Postępujący kryzys imigracyjny często wywołuje bardzo skrajne emocje i reakcje niektórych środowisk. Rozumiejąc i szanując obawy oraz lęki części naszego społeczeństwa, musimy jednak zwrócić uwagę, że sytuacja, która nas dotknęła może być (dla nas, katolików) idealną okazją do tego, by móc urzeczywistniać przykazania Mistrza z Nazaretu. - Bóg w swej mądrości przysłał do nas, w bogatej Europie, głodnego, abyśmy dali mu jeść, spragnionego, abyśmy dali mu pić, obcokrajowca, abyśmy go przyjęli, nagiego, abyśmy go przyodziali — powiedział papież Franciszek. Chciejmy zatem dostrzec w imigrancie naszego bliźniego, któremu jesteśmy winni świadectwo chrześcijańskiej miłości. - Chciałbym umieć przekonać ludzi, że to największa przygoda, jaka nas, polskich chrześcijan, może za naszego życia czekać. I największa szansa dla polskiego Kościoła, który wciąż nie znalazł chyba odpowiedzi na pytanie, czym ma być w Polsce XXI w. Dziś propozycję tej odpowiedzi uchodźcy i imigranci podsuwają nam jak na tacy. Winniśmy im za to szczerą wdzięczność — pisze z kolei katolicki publicysta, Szymon Hołownia. To oczywiste, że tak liczna obecność przybyszów z innych krajów, a tym samym innych kultur, może owocować poczuciem niepewności czy niepokoju. Jednak zderzenie się różnych kultur nie musi skutkować ich konfliktem. Papież Franciszek wyraził opinię, że wobec coraz bardziej nasilającego się zjawiska wielokulturowości społeczeństwa konieczny jest wzajemny szacunek, który sprzyja dialogowi.
- W obecnym momencie historii ludzkości, mocno naznaczonej migracjami, kwestia tożsamości nie jest sprawą drugorzędną. Ponieważ każdy, kto emigruje jest zmuszony zmienić niektóre atrybuty określające jego osobę i, nawet jeżeli tego nie chce, powoduje zmiany także u tego, kto go przyjmuje — pokreślił Ojciec Święty. Szacunek wobec ewentualnych przybyszów jest zatem tak samo ważny, jak pielęgnowanie własnych przekonań, tradycji czy obyczajów. I choć nie unikniemy pewnych zmian, to jednak niezachwianym fundamentem chrześcijańskiej tożsamości jest miłość. I to miłość, która może prowadzić na krzyż. Współczesne społeczeństwo potrzebuje chrześcijaństwa i Dobrej Nowiny, a w szczególności świadectwa miłości bliźniego. — Ewangelia miłosierdzia inspiruje i zachęca do podejmowania działań zdolnych odnawiać i przekształcać całą ludzkość — napisał w orędziu papież Franciszek. Budujmy więc naszą tożsamość na Skale, a nic nie będzie w stanie nami zachwiać i nam zaszkodzić. Jasne, że wśród imigrantów mogą znajdować się ludzie o złych zamiarach. Musimy bronić się przed ewentualną agresją — to jasne. Ale pamiętajmy, że w świetle Ewangelii, nawet najbardziej niebezpieczni terroryści nie mogą nam nic zrobić. Jedynym, co może nam zagrozić, to nasza własna nienawiść i przesadna bojaźń oraz ten, który je podsyca. „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie!”(Łk 12, 4-5)
opr. mg/mg