Lepszy realny niż wirtualny

Źródłami uzależnienia są samotność i brak rodziców w życiu dziecka. Uzależnienie z czegoś się przecież wzięło

Źródłami uzależnienia są samotność i brak rodziców w życiu dziecka. Uzależnienie z czegoś się przecież wzięło.  Z Jarkiem Żylińskim – psychologiem i terapeutą rodzin – rozmawia Agnieszka Porzezińska

Lepszy realny niż wirtualny

AGNIESZKA PORZEZIŃSKA: – Czy na przestrzeni lat widzi Pan zmianę w zakresie problemów, z jakimi zgłaszają się rodzice?

JAREK ŻYLIŃSKI: – Zdecydowanie tak. Pierwszy problem to zanik więzi z rodzicami, drugi – to uzależnienie od sprzętów elektronicznych. Dzieci coraz wcześniej rozpoczynają kontakt ze światem wirtualnym. Rodzice są dumni, gdy ich półtoraroczne dziecko palcem potrafi uruchomić aplikację w smartfonie. Zwykle jednak rodzice nie zdają sobie sprawy, że ich dziecko jest uzależnione, dopiero z czasem zaczynają dostrzegać symptomy i z tym się zgłaszają.

– Jakie to symptomy?

– Dziecko jest agresywne, nic mu się nie chce, nie potrafi się na niczym skoncentrować, nie nawiązuje relacji społecznych. Rysujemy wtedy zegar czasu i okazuje się, że dziecko nie może mieć zainteresowań, bo w przypadku starszego dziecka spędza ono przed komputerem czasem nawet 35 godzin w tygodniu.

– A od kiedy można pozwalać dziecku na kontakt z elektroniką?

– Trudno określić dokładny wiek. Do 6. roku życia kontakt z urządzeniami elektronicznymi jest zbędny i zbyt wczesny, a przez to szkodliwy.

– Jeśli do 6. roku życia lepiej nie pozwalać dziecku na kontakt z urządzeniami elektronicznymi, to rodzic ma poważny problem, jak zorganizować dziecku wolny czas od rana do wieczora...

– Poświęcanie dziecku czasu jest zbawienne, gdyż kontakt z elektroniką przyzwyczaja je do silnych bodźców, bardziej wciągających i z czasem uzależniających. W konsekwencji dziecko nie jest w stanie funkcjonować w spokojnym, wolnym tempie. Nie potrafi spokojnie jeść czy bez pośpiechu budować z klocków. Staje się coraz mniej aktywne i twórcze. Wyłącza się z rzeczywistości, a mózg dostosowuje się do praw świata wirtualnego. Dziecko „wychowywane” przez przeróżne sprzęty nie będzie potrafiło być samo ze sobą. Jeśli nie damy mu dostępu do komputera przez pierwszych kilka lat życia, naprawdę nie znaczy, że dziecko będzie upośledzone. Obsługi komputera można się nauczyć w każdym wieku, relacji – nie.

– Czy uzależnienie zdarza się już dzieciom?

– Bardzo często. To nowa rzecz w klasyfikacji chorób dziecięcych, czyli właśnie uzależnienie od komputera. Parę lat temu tego nie było.

– W jakim wieku są najmłodsze z uzależnionych dzieci?

– To dzieci 4-letnie.

– Aż trudno w to uwierzyć...

– A jednak takie są fakty. Uzależnienie sprawia, że inne sprawy schodzą na dalszy plan: relacje z bliskimi, zdrowie, poznawanie realnego świata.

– Po czym można rozpoznać, że 4-latek jest uzależniony od urządzeń elektronicznych?

– Po tym, że nie jest już w stanie funkcjonować normalnie bez tego sprzętu. Jest nerwowy, pobudzony, ma jeszcze większe problemy z koncentracją niż jego rówieśnicy. Nie potrafi nawet jeść bez telewizora czy komputera. Ma kłopoty ze snem. Łatwo się wybudza, śpi niespokojnie. Uzależnione dziecko potrafi powiedzieć rodzicowi, że go nienawidzi, jeśli tata czy mama zabiera mu telefon czy grę komputerową. Świat wirtualny i słodycze to dwa najniebezpieczniejsze dziecięce narkotyki XXI wieku.

– A jakie są objawy wchodzenia w uzależnienie, które powinny zaniepokoić?

– Agresywna reakcja dziecka na odebranie mu sprzętu albo informację o końcu czasu gry. Inny znak to nieumiejętność skoncentrowania się na jedzeniu. Dziecko kręci głową, rozgląda się, potrzebuje, żeby cały czas coś się działo. Jego mózg już działa zbyt szybko. Następuje zaburzenie uwagi, bo dziecko szuka już tylko kontaktu z silnymi bodźcami. W przypadku małego dziecka początki uzależnienia są dosyć proste do rozpoznania, natomiast starsze dzieci potrafią się maskować, manipulować, kłamać. Są sprytniejsze w ukrywaniu swojego uzależnienia. Mimo to dosyć łatwo da się zauważyć, że straciły zainteresowanie relacjami, szkołą, codziennym życiem.

– Rodzice zwykle cieszą się, że ich dziecko siedzi w domu. Wydaje im się, że jest wtedy pod ich kontrolą, nie obraca się w złym towarzystwie...

– Przeraża mnie, gdy rodzice są dumni, że ich dziecko godzinami przesiaduje przed komputerem. Zastanawiam się – o jakie cele życiowe chodzi takim ludziom? Czy chcą, żeby ich dziecko dojrzało do poważnego związku, założyło rodzinę, nauczyło się funkcjonować w grupie społecznej i umiało rozwiązywać problemy, czy też ważniejsze jest życie wirtualne?

– Może tacy rodzice myślą, że ich dziecko zostanie informatykiem i zdobędzie wiedzę potrzebną w pracy zawodowej?

– Takie dziecko prędzej zostanie youtuberem niż informatykiem. Programowanie wymaga cierpliwości, a nie szukania atrakcji, mocnych bodźców. Uzależnienie niszczy zainteresowania. Dziecko przestają cieszyć wyjścia ze znajomymi czy przebywanie z rodziną. Nie interesują go sukcesy szkolne. Bardzo trudno jest znaleźć coś, co daje takiemu dziecku radość czy satysfakcję. Ośrodek zadowolenia leży tylko w komputerze, tablecie albo grach komputerowych.

– Czy uzależnienie od urządzeń elektronicznych pociąga uzależnienie od pornografii?

– Rodzice nie zgłaszają się zwykle z takimi problemami. Albo się wstydzą, albo nie widzą w tym problemu. Badania Zimbardo pokazują jednak, że ten problem jest i że dotyczy głównie chłopców. Gdy dzieci mają dostęp do komputera w sposób swobodny, często jest to kwestia jednego przypadkowego kliknięcia. Później trudno się do tego przyznać z powodu poczucia wstydu czy winy. Może się to stać źródłem zupełnie wypaczonego obrazu ludzkiej seksualności. Telefony nie są dobrze zabezpieczone przed pornografią, a producenci takich bodźców natarczywie szukają klientów. Dziecko, które ma telefon na własność, najprawdopodobniej ma dostęp do Internetu, więc, jak pokazują badania, w ciągu paru miesięcy raczej na pewno trafi na twardą pornografię i to nie dlatego, że jej szuka, ale dlatego, że producenci mają w tym interes i podłożą mu ją pod nos.

– Czy rodzice mają problem z przyjęciem prawdy? Odpowiedź jest przecież także oceną ich rodzicielstwa...

– Gdy rodzic przychodzi do psychologa, z reguły ma już w sobie pokorę do przyznania się, że popełnił błąd i że coś jest nie tak...

– Co pan zaleca, gdy razem z rodzicem zgodzicie się, że dziecko jest uzależnione np. od gier komputerowych?

– Często konieczne jest radykalne, całkowite ich odstawienie, totalny detoks i ograniczenie wolności dziecka, dopóki mózg się nie wyciszy. W skrajnych przypadkach konieczna może być terapia w ośrodku zamkniętym.

– Trzeba zacząć być z dzieckiem bardzo intensywnie...

– Tak, to jest bardzo trudne, bo często źródłami uzależnienia są samotność i brak rodziców w życiu dziecka. Uzależnienie z czegoś się przecież wzięło. To oznacza diametralną zmianę stylu życia całej rodziny.

– Czy dziecko ma szansę odzyskać po terapii zdolność normalnego kontaktu ze światem wirtualnym?

– Jeśli było uzależnione, to po odstawieniu pojawi się straszna pustka. Dziecko nie będzie miało motywacji, radości życia, realnych i prawdziwych relacji. Trzeba najpierw zapełnić tę pustą przestrzeń. To nie zawsze jest kwestia miesiąca czy dwóch, ale czasem nawet roku, dwóch, może pięciu lat. Dopiero radość z normalnego życia da szansę „normalnego” kontaktu ze światem wirtualnym.

– Ktoś może powiedzieć, że bez ćwiczenia dziecko nie nauczy się tego, o czym pan mówi – mądrego używania...

– Zastanawiam się, czy taki sam argument jest podawany w przypadku picia alkoholu. Czy dziecko ma się nauczyć pić przez podawanie małych dawek? No nie. Chodzi o umiejętność szerszego spojrzenia. Myślenie abstrakcyjne rozwija się w wieku 11-12 lat. To wtedy dziecko jest w stanie powiedzieć, że przesadziło, ocenić siebie z dystansu, spojrzeć z szerszej perspektywy. To my, rodzice, pomagamy dziecku kontrolować jego zachowania, póki nie wykształcą się w nim intelektualne narzędzia samokontroli. Jestem zdania, że dziecko można dopuścić do sprzętów elektronicznych – telefonu, tabletu, komputera, kiedy potrafi ich używać. A potrafi ich używać wtedy, kiedy potrafi je sobie samo ograniczać, dawkować.

– Czy nie jest tak, że jakość sprzętu, jego marka wyznaczają miejsce dziecka w grupie społecznej?

– Tak mówią nastolatki, gdy chcą namówić rodziców do kupna jak najlepszego sprzętu. Ale to nieprawda. Miejsce w grupie społecznej wyznaczają umiejętności miękkie, takie jak pewność siebie, komunikacja, poczucie humoru. Problem polega na tym, że bardzo dużo dzieci, zwłaszcza chłopaków, jest uzależnionych od gier komputerowych, a trudno jest funkcjonować w świecie uzależnionych, nie będąc uzależnionym. Trudno jest funkcjonować z narkomanami, nie będąc narkomanem, z alkoholikami, nie będąc alkoholikiem, bo to wymaga ogromnej dojrzałości i siły. Dzieci wolne od uzależnień są w stanie zbudować sobie relacje nawet w małej grupce podobnie myślących, ale żeby tak się stało, muszą najpierw zbudować poczucie własnej wartości, pewność siebie.

– W jaki sposób?

– To są dzieci od małego uczone, na czym polega ich wartość. One są pewne siebie w tym najlepszym tego słowa znaczeniu. Potrafią doceniać siebie, widzieć własne sukcesy, ale nie na bazie zarzucania pochwałami, lecz na zasadzie samodzielnego dostrzeżenia swoich osiągnięć, np. przez realizowanie celów, które sobie wyznaczyły. To czasami wymaga zostawienia dziecka z wyzwaniem, bo tylko wtedy będzie w stanie odnieść swój własny sukces, a nie nasz.

– Ale chyba trzeba dziecko wesprzeć w wyznaczeniu realnych celów? Porażki nie wpływają dobrze na poczucie własnej wartości...

– Niekoniecznie. Porażki pokazują nie tylko to, co umiem, ale też to, czego nie potrafię. Jeżeli wiem, czego nie potrafię, to zderzenie z tym mnie nie zrani. Dziecko potrzebuje wsparcia, a nie nadopiekuńczości. Najważniejsze w wychowaniu jest to, żeby dziecko było kompetentne społecznie, rozwinięte intelektualnie, oczytane. Gdy będzie kiedyś czegoś potrzebowało, to samo sobie kupi, będzie chciało się czegoś nauczyć – to się nauczy. Natomiast relacji społecznych, pewności siebie nie kupi, a bardzo ciężko jest to wypracować w dorosłym życiu.

– Czy uważa pan, że współcześni rodzice zdają sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie nieumiejętne korzystanie ze sprzętów elektronicznych?

– Nie wierzę, że rodzic, który zdaje sobie z nich sprawę, zgodziłby się świadomie na to spustoszenie. Myślę, że to jest błąd nieświadomości, a nie świadome przyzwolenie. Gdy pokazuję rodzicom, że problemy ich dzieci mają źródło w swobodzie dostępu do sprzętów elektronicznych, biorą odpowiedzialność i ruszają do walki. Jestem pewien, że gdyby rodzice wiedzieli o tym wcześniej, zareagowaliby szybciej. Jest to temat lekceważony społecznie, a producenci bezlitośnie wykorzystują nasze dzieci.

* * *

Agnieszka Porzezińska:
Dziennikarka, scenarzystka, w TVP ABC prowadzi program „Moda na rodzinę”

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama