Protesty przeciwko "małżeństwom jednopłciowym" we Francji zaskoczyły tamtejszych polityków, choć nie wszystkich - nawet we Francji ideologiczny totalitaryzm libertyński jest coraz bardziej krytykowany
Blisko dwieście tysięcy ludzi demonstrowało w sobotę 17 listopada 2012 r. w Paryżu, od placu Denfert-Rochereau do Pałacu Inwalidów, przeciwko projektowi «małżeństwa jednopłciowego». Demonstracja, której towarzyszyły analogiczne manifestacje, odbywające się jednocześnie w innych 12 francuskich miastach, zaskoczyła media ze względu na liczbę uczestników.
Katolicy, ateiści, wyznawcy innych religii, zwolennicy prawicy i lewicy, homoseksualiści: ta różnorodność przeciwko «małżeństwu jednopłciowemu» była jednym z czynników sukcesu. Innym był dobór sloganów. Manifestacja nie wyrażała partykularnych idei, nie była sekciarska ani homofobiczna, i stawiała sobie jeden cel: przypomnienie żywotnego charakteru rodziny naturalnej, złożonej z ojca, matki i dzieci. Transparenty i plakaty mówiły wyłącznie o rodzicielstwie i odpowiedzialności społecznej. Na tym gruncie możliwe było sprzymierzenie się również obywateli, którzy nie podzielają tych samych przekonań politycznych bądź wiary religijnej.
Stąd wziął się masowy sukces i zaskoczenie mediów. «Mobilizacja powiodła się», stwierdził na stronie internetowej «Le Monde» — którego artykuły wstępne popierają zresztą «małżeństwo jednopłciowe» — dodając: «Demonstracje zwolenników projektu jak na razie zgromadziły o wiele mniej osób niż demonstracje sobotnie».
Sukces mobilizacji przeciwko «małżeństwu jednopłciowemu» jest znakiem czasów. «Kościół katolicki od paru miesięcy przewodził protestom przeciwko projektowi ustawy», podkreślają francuskie gazety. Biskupi wzywali katolików, by wyraźnie wyrażali swoje stanowisko. Przede wszystkim pisząc listy do swoich deputowanych, manifestując na ulicach, ale w sposób odpowiedni do przedmiotu debaty: nie jako wyraziciele przekonań samych katolików, ale w trosce o wspólne dobro całego społeczeństwa, ponad różnicami opinii.
Pomysł okazał się dobry. W społeczeństwie zrodził się bowiem spontaniczny i wielogłosowy sprzeciw wobec projektu ustawy. Został on wyrażony przez burmistrzów i przedstawicieli władz lokalnych, a także przez krajowych polityków, członków Partii Socjalistycznej. Tak więc nowy deputowany socjalista Dominique Potier powiedział: «Podzielamy ideę, że statut par jednopłciowych może zawierać więcej praw i formę uznania pozwalającą uniknąć wszelkiej dyskryminacji. Wierzymy jednak również, że postępy te są możliwe bez zapominania o pierwotnym znaczeniu małżeństwa (odmienność, rozrodczość, bycie dziećmi). W rozwoju prawodawstwa mądrość polega na jednaniu pragnienia, projektu i praw jednych i drugich. Z naszej strony przywiązujemy wagę do faktu, że dzieci powinny mieć taką samą możliwość poznania seksualnej dwoistości, z której rodzi się ich życie».
Tym samym powstała we Francji sytuacja niezwykła: Kościół katolicki nie tylko nie woła na pustyni, ale tym razem stoi na czele zgodnego ruchu oporu społeczeństwa obywatelskiego wobec «jedynej myśli liberalno-libertariańskiej», coraz bardziej krytykowanej również przez licznych filozofów i socjologów.
Kościół francuski nie jest już sam. Idzie razem z niewierzącymi, broniąc słabych rzeczywistości ludzkiej doli. Jego stanowczość w odniesieniu do tych tematów _ stanowczość przedstawiana przez media jako upośledzenie — staje się mocną stroną, w miarę jak wielkie części społeczeństwa odkrywają niebezpieczeństwo odczłowieczenia, którego zbliżania się nie zauważyli.
17 listopada rano Benedykt XVI, przyjmując grupę czterdziestu biskupów z północno-wschodniej Francji, przybyłych z wizytą ad limina, powiedział odnośnie do francuskich katolików: «Razem z biskupami będą uważnie śledzili projekty ustaw, które mogą podważać ochronę małżeństwa między mężczyzną i kobietą». Kilka godzin później w Paryżu można było stwierdzić, że dziesiątki tysięcy Francuzów, katolików i niekatolików, były naprawdę bardzo uważne razem z biskupami.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (1/2013) and Polish Bishops Conference