Czy na wsi budowa kolejnego odcinka nowej drogi jest najważniejsza? Niekoniecznie. Wieś to przede wszystkim spiżarnia - jedzenia i wartości.
Czy na wsi budowa kolejnego odcinka nowej drogi jest najważniejsza? Okazuje się, że niekoniecznie. Dla dobra wszystkich równie ważne jest pielęgnowanie wartości obecnych na polskiej wsi.
Dziś już niewiele polskich domów ma pomieszczenie zwane spiżarnią. Są jednak zapewne tacy, którzy za nim tęsknią − za roznoszącymi się tam zapachami czy zamkniętymi w słojach smakami. W zimowe dni pozwalały one przywołać, choć na moment, wspomnienie lata. Te skarby babcinej spiżarni to dla wielu z nas po prostu smaki dzieciństwa... W dzisiejszych, coraz bardziej zabieganych czasach już rzadziej własnoręcznie robimy przetwory, korzystając zazwyczaj każdego dnia z bogatej oferty sklepów. Stąd też domowe spiżarnie wydają się coraz mniej potrzebne.
Bywają jednak „spiżarnie” niezastąpione. To z nich, często nawet nieświadomie, czerpiemy na co dzień. One też, dzięki przechowywanej w nich tradycji, kształtują naszą tożsamość. Taką właśnie „spiżarnią wartości” wciąż jeszcze pozostaje polska wieś. Niestety, coraz więcej z niej ubywa. Trzeba więc zadbać, aby wartości, które obecne są jeszcze na wsi, zupełnie nie przeminęły.
Wśród wartości obecnych w życiu polskiej wsi najbardziej chyba dostrzegalną jest emocjonalne przywiązanie rolników do uprawianej przez nich ziemi. Co więcej, ojcowizna to w szerszym kontekście ojczyzna, a dzieci wychowujące się w gospodarstwie, ucząc się od rodziców i dziadków miłości do ziemi, pobierają w ten sposób pierwsze lekcje patriotyzmu.
Nie sposób nie zauważyć też poczucia wspólnoty, tak często obecnego na polskiej wsi. Dalej idą za tym, choć oczywiście nie wszędzie, dobre stosunki międzysąsiedzkie. Właściwe relacje między mieszkańcami wsi sprawiają, że potrafią się oni zebrać bez pomocy jakiejkolwiek instytucji i wspólnie zainicjować konkretne działania. W gminie Rozogi, leżącej w województwie warmińsko-mazurskim, tak jak we wszystkich chyba polskich gminach, świetną okazją do tego są dożynki. Ich organizacja przyczynia się do zaktywizowania mieszkańców i sprawia, że starają się oni wyeksponować produkty rękodzieła wytworzone przez twórców ludowych oraz sięgnąć do tradycyjnej kuchni wiejskiej, przygotowując regionalne potrawy. Uroczystości dożynkowe rozpoczynają się w Rozogach oczywiście Mszą św., po niej następuje przemarsz korowodu dożynkowego, w którym biorą udział m.in. zespoły ludowe. Prezentowany w tamtejszym amfiteatrze obrzęd dożynkowy przypomina dawne tradycje kurpiowskie, przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Udział w dziękczynnej Mszy św. dożynkowej to tylko jeden z przejawów tak charakterystycznej dla wsi religijności. Innym, zdecydowanie mniej znanym, są Dni Krzyżowe, czyli dni modlitw o urodzaje. Przypadają one od poniedziałku do środy w tygodniu przed uroczystością Wniebowstąpienia Pańskiego (niedziela po 40. dniu od Zmartwychwstania). Jedną z parafii, która podtrzymuje tę tradycję, są Radoszowy w województwie opolskim. W trzech należących do niej wioskach w Dni Krzyżowe odbywają się procesje i nabożeństwa błagalne pod przydrożnymi krzyżami, a po nich w kościele sprawowana jest Msza św. o dobre urodzaje i błogosławieństwo w pracy na roli.
Inną wartością związaną z polską wsią jest sąsiedzka solidarność. — Widać ją szczególnie w przypadku, kiedy którąś z rodzin spotyka nieszczęście. Jeżeli kogoś dotknie np. pożar, to nie trzeba ludzi namawiać do tego, aby przy pomocy parafii czy środowiskowych liderów zebrali się i pomogli potrzebującym — zauważa Włodzimierz Pietruczuk, pełniący w Starostwie Powiatowym w Hajnówce, leżącej w pobliżu Białowieży, funkcję naczelnika Wydziału Spraw Społecznych. − Mieliśmy też taki przypadek, że nieszczęście dotknęło rodzinę przez wszystkich uważaną za patologiczną. Okazało się to nie mieć żadnego znaczenia. Bez trudu udało się zebrać pieniądze i jej pomóc − dodaje.
Jak zaznacza Pietruczuk, na Podlasiu najwięcej jest niewielkich gospodarstw rodzinnych prowadzonych wspólnie przez kolejne pokolenia, dodając, że niestety wielopokoleniowość na wsi powoli zanika. Wśród przyczyn tego zjawiska upatruje tego, że większość współczesnych rodzin chce mieszkać we własnym mieszkaniu. Na wsi pozostaje też coraz więcej starszych osób, podczas gdy młodzi w poszukiwaniu pracy wyprowadzają się do miast, czy nawet emigrują z kraju.
Trzeba bowiem przyznać, że praca na wsi jest bez wątpienia bardzo ciężka i wymaga poświęcenia wielu godzin dziennie. Ale, jak podkreślają rolnicy, swój zakład pracy, jakim jest gospodarstwo, pozwala im na poczucie niezależności. Jednak nie od pogody, której anomalie mogą spowodować ogromne straty w uprawach. Tak, jak to miało miejsce na przykład w tym roku w Wielkopolsce, gdzie lutowe mrozy zniszczyły oziminy. Większość areału musiała zostać zasiana ponownie, a rolnicy zmuszeni byli dwukrotnie wykonać tę samą pracę. Na szczęście, przysłowiowa wiejska pracowitość pozwala stawić czoło takim wyzwaniom. To zapewne dlatego, że prowadzenie gospodarstwa wymaga sporego wysiłku i zaangażowania, rolnicy mają zazwyczaj większy szacunek dla pracy i dobra wspólnego.
Niewątpliwie na wsi warto podtrzymywać również obecne tam jeszcze w szczególny sposób wierność tradycji oraz pamięć o historii i własnych korzeniach. Tak dzieje się m.in. w Rzeczycy (województwo łódzkie), która jest „spiżarnią” wartości kulturalnych, obyczajów i hołdowania tradycji. Ogromną zasługę ma na tym polu tamtejszy proboszcz ks. Henryk Linarcik, organizator wielu wydarzeń kulturalnych, a także propagator kultury religijnej, literackiej i ludowej. Jak jednak podkreśla, skuteczność wszelkich działań na rzecz integracji środowiska i zachowania tradycji zależy od zgodnej współpracy z lokalnymi władzami. — Dzięki niej w naszej wsi utworzyliśmy młodzieżową orkiestrę dętą i zaktywizowaliśmy działalność kół gospodyń wiejskich, które kultywują tradycje regionalne — mówi ks. Linarcik, dodając, że niektóre z parafianek przychodzą w strojach ludowych na uroczystości kościelne. − W moim odczuciu nie musimy mieć kompleksów tzw. Polski B, bo potencjał, jaki wypracowali nasi przodkowie, potrafimy pieczołowicie pomnażać — stwierdza. W ubiegłym roku ks. Linarcik otrzymał medal „Zasłużony dla kultury polskiej” przyznawany przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego, a wcześniej odznakę „Za opiekę nad zabytkami”. Jest także popularyzatorem życia i twórczości osób związanych z parafią w Rzeczycy. To tutaj, na przełomie XVIII i XIX w., już jako podeszły w latach pleban, ks. Jędrzej Kitowicz spisał swoje dzieła prozy pamiętnikarskiej stawiane na równi z pamiętnikami Jana Chryzostoma Paska, w tym Opis Obyczajów za panowania Augusta III. Obecnie ks. Linarcik stara się utworzyć w zabytkowym budynku starej organistówki muzeum ks. Kitowicza. Mają być w nim prezentowane również bogate tradycje ludowe tego regionu oraz inne osoby związane z parafią, a szczególnie bł. o. Stanisław Papczyński, założyciel Zgromadzenia Księży Marianów. Do parafii Rzeczyca należy bowiem wieś Lubocz, gdzie w XVII w. ten błogosławiony był kapelanem na dworze Karskich.
Jak więc zadbać o zawartość „spiżarni wartości”, jaką jest wieś? Recepta wydaje się być prosta. Należy dołożyć wszelkich starań, aby te wartości były w wiejskiej społeczności żywe i obecne na co dzień, a nie „wyciągane” jedynie na okoliczność na przykład przeglądu zespołów ludowych. − Często zdarza się, że do tradycji i historii władze podchodzą jedynie jako do elementu promocji gminy na zewnątrz — zauważa Stanisław Baska, radny leżącej w okolicach Sandomierza gminy Samborzec. Tymczasem jego zdaniem to, że wieś ma swoje korzenie i tradycje, powinno budować tożsamość danej wspólnoty.
− Najbliższa człowiekowi jest przecież najpierw rodzina, własna wieś, parafia czy gmina. Czyli wszystko, co robią władze, lokalni liderzy czy księża, muszą robić z myślą o mieszkających tam ludziach — dodaje Baska.
Wzmacnianiem społeczności polskich wsi zajmuje się m.in. Fundacja Akademia Inicjatyw Społecznych z Łodzi. Składa się na nią 30-osobowy zespół specjalistów rozwoju lokalnego, mieszkających w różnych częściach kraju i mających rozbudowaną sieć kontaktów na terenach wiejskich. — Poprzez nasze działania staramy się pokazywać, szczególnie młodemu pokoleniu, że polska wieś jest wspaniałym miejscem do życia i wartościowego spędzania wolnego czasu — tłumaczy Krystyna Fuerst, prezes fundacji. Podkreśla też, że jej zdaniem sprawy tradycji i kultury polskiej wsi powinny być traktowane na równi z budową kolejnego odcinka nowej drogi. − Ona jest niewątpliwie bardzo potrzebna, ale nie bardziej jak wszystko to, co wpływa na funkcjonowanie społeczeństwa i kultywowane przez nie wartości − podsumowuje. Warto bowiem pamiętać o tym, jak ważna jest w domu dobrze zaopatrzona spiżarnia.
„Święty Izydorze, wspieraj pracę rąk naszych!”. To modlitewne westchnienie zanoszą do swojego patrona rolnicy już od XVII w. Wydaje się jednak, że wśród tych, którzy żyją z uprawy ziemi, wciąż jest to mało znany święty. Św. Izydor Oracz, którego wspomnienie liturgiczne obchodzone jest w rocznicę jego śmierci — 15 maja, żył na przełomie XI i XII w. Urodził się w Madrycie, jednak uciekając przed najazdem Arabów, zamieszkał na wsi, łącząc w swoim życiu modlitwę z pracą. Choć sam niewiele posiadał, potrafił także dzielić się tym, co miał z ubogimi. Został kanonizowany w 1622 r., stając się wzorem dla kolejnych pokoleń chrześcijańskich rolników. Chroni on swoich czcicieli m.in. przed suszą i zarazą, a to, że warto uciekać się do jego wstawiennictwa, potwierdza dawne przysłowie ludowe: „Święty Izydor wołkami orze, a kto go prosi, temu pomoże”. O skuteczności orędownictwa tego świętego świadczą także liczne bractwa jego imienia. W Polsce jedno z pierwszych Bractw św. Izydora powstało w 1627 r. w leżącym niedaleko Częstochowy Kłobucku. Odrodzenie się jego kultu i bractw nastąpiło w XIX w., a tradycja ta odżywa w Polsce również i dziś. KM
Skąd pomysł na stworzenie Gminnej Telewizji Internetowej?
Dominik: — Ukończyłem specjalizację operator montażysta w Krakowskiej Szkole Filmowej i świetnie czuję się za kamerą. Pomysł na stworzenie Gminnej Telewizji Internetowej, która byłaby ogólnodostępnym źródłem wiedzy na temat naszego regionu, zrodził się jakieś półtora roku temu. Usłyszałem wtedy o możliwości zdobycia dofinansowania na organizację tzw. Małych Projektów. Niestety, w trakcie jego realizacji okazało się, że nie dostaniemy żadnych pieniędzy, ale mimo to nie zrezygnowaliśmy z siostrą z tych planów. Siostra studiuje komparatystykę literacką na Uniwersytecie Jagiellońskim i jest redaktorem naczelnym oraz dziennikarką naszej telewizji.
Gmina Wielka Wieś, gdzie działacie, leży zupełnie blisko Krakowa. Nadal ma ona rolniczy charakter?
Joanna: — Na szczęście nie staliśmy się jeszcze sypialnią Krakowa (śmiech). W skład gminy wchodzi 12 sołectw. Wychowaliśmy się tutaj i znamy te strony. Cieszy nas więc to, że w gminie udaje się łączyć tradycję i nowoczesność. Jej mieszkańcy pielęgnują wiejskie zwyczaje, wciąż powoływane są do życia nowe zespoły folklorystyczne, jak choćby zainicjowane rok temu „Giebułtowianki”. Ludzie angażują się też na przykład w organizację dożynek czy występów grup kolędniczych, takich jak Herody.
Herody?
D.: — W okresie Bożego Narodzenia panowie poprzebierani w barwne stroje przechodzą po okolicznych wsiach, by wspólnie kolędować. Grupie przewodniczy mężczyzna przebrany za Heroda, razem z nim wędruje Żyd, śmierć i diabeł. Pozostali kolędnicy mają na sobie bogato zdobione ubrania i specjalne nakrycia głowy. Warto przy tej okazji wymienić grupę z Modlnicy, której kolędowanie przy akompaniamencie akordeonu stało się nieodłączną gminną tradycją.
A co Was najbardziej ujmuje w waszym regionie?
J.: — Zdecydowanie umiejętność współpracy mieszkańców i to, że wzajemnie sobie pomagają, szczególnie kiedy pojawiają się problemy. Na wsi sąsiadowanie ze sobą wygląda inaczej niż w mieście, gdzie ludzie raczej nie interesują się sprawami innych. Na terenie naszej gminy wciąż jest obecna typowa wiejska mentalność, która każe interesować się tym, co dzieje się obok.
Informowanie o lokalnych wydarzeniach to zapewne nie jedyny cel działania waszej telewizji?
J.: — Oczywiście. Tworzymy również materiały informacyjne i reportaże na temat zabytków, obiektów przyrodniczych czy sportowych. Planujemy zrealizowanie cyklu o ludziach zasłużonych dla gminy. Zajmujemy się również tematem ekologii. Postawiliśmy sobie także za cel dokumentowanie działań związanych z folklorem, jego zachowaniem i propagowaniem. Chcemy też przygotowywać treści, które zainteresują młodych ludzi i ukażą im naszą gminę od ciekawszej strony.
A jak reagują mieszkańcy na waszą telewizję?
D.: — Muszę przyznać, że bardzo przychylnie. To jest przedsięwzięcie dość oryginalne w skali kraju, stąd odbieramy sygnały, że mieszkańcy naszej gminy są dumni z tego, że mają u siebie telewizję internetową. Mamy też nadzieję, że zainteresują się nią osoby spoza gminy.
Gminną Telewizję Internetową można oglądać na www.gti-wielkawies.pl
opr. mg/mg