Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój

Coraz częstsze i bardziej krwawe zamachy terrorystyczne są dowodem na to, jak łatwo ideologie potrafią zmanipulować całe grupy ludzi

Podczas zamachu w Nicei zginęło 87 osób, na rynku w Berlinie 12, w paryskiej redakcji „Charlie Hebdo” 10, a później w stolicy Francji 129. W Brukseli zamordowano 32 osoby, a w samym Londynie zamachów było już tyle, że trudno dziś precyzyjnie policzyć ofiary. Lista miast i zamachów jest oczywiście dłuższa.

W pamięci pozostał nam też obraz norweskiej wyspy Utøya. Zginęło wówczas 69 osób. Tym razem nie z rąk muzułmanów, ale młodego europejskiego radykała prawicy. W zestawieniu z działaniami islamistów zamachów, za które odpowiedzialni są Europejczycy, jest jednak znacznie mniej. Wręcz trudno te liczby ze sobą porównywać.

W ostatnim czasie staliśmy się jednak widzami dużo większego aktu terroru niż jakikolwiek z wyżej wymienionych. Islamiści nie zaatakowali tym razem chrześcijan, ani żadnego z miast europejskich, ale meczet Ar-Rauda w Egipcie. Otoczyli świątynię i strzelali do modlących się sufickich muzułmanów, których uważają za heretyków. Liczba zmarłych sięga już 305 osób. Wyznawcy islamskiego sufizmu to w samym Egipcie większość z 98-milionowego społeczeństwa. Wniosek? Islam nie ma jednej twarzy, a obok chrześcijan z rąk dżihadystów giną również muzułmanie. Oni także za swoją wiarę, chociaż tu nie ma prostego symetryzmu.

Ale to też dowód na to, jak łatwo ideologie potrafią zmanipulować myśleniem całych grup ludzi, różnych religii i narodów. Tak też odczytuję rozmowę Moniki Białkowskiej z ks. Grzegorzem Strzelczykiem (PK 48/2017 s. 32). Co prawda trudno mi się z Grzegorzem zgodzić, że tożsamości narodowe aż w takim stopniu ukształtowały się w postawie wrogości wobec obcych. Pojęcie narodu w nauce Kościoła ma swoje miejsce i to bardzo pozytywne. Rozumiem jednak, a nawet dołączam się do opinii, że dzisiaj to właśnie praktyczne łączenie tożsamości narodowej z wrogością do innych jest najbardziej niebezpiecznym zapalnikiem napięć, a nawet wojny. I nie pomaga nam w łagodzeniu tej wrogości promocja nacjonalizmu. Bo chociaż nacjonalizm dla niektórych ma znaczenie pozytywne i pokojowe, to w wielu przypadkach ma konotacje bardzo złe i sprzeczne z chrześcijaństwem.

ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny tygodnika „Przewodnik Katolicki”

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama