Przepis na knota

Dlaczego prawie czterdziestomilionowy naród nie potrafi wybrać kompetentnych posłów i senatorów? Dlaczego prawo uchwalane w Polsce jest tak niskiej jakości?

Dlaczego prawie czterdziestomilionowy naród nie potrafi wybrać takich przedstawicieli, by w Parlamencie znaleźli się wreszcie ludzie umiejący konstruować skuteczne ustawy? Czy jeszcze przez długi czas będziemy skazani na działalność posłów i senatorów seryjnie produkujących buble prawne? Niestety, początek nowego roku nie nastraja optymistycznie. Takiego „wysypu" chybionych, źle zredagowanych czy wręcz szkodliwych ustaw nie było prawdopodobnie w całej historii polskiego parlamentaryzmu

Lekarz rodzinny nie przyjmuje, taksówka nie przyjeżdża na wezwanie, a ty stoisz od kilku godzin na drodze i czekasz na policję, która musi dojechać do drobnej stłuczki, po to abyś mógł dostać odszkodowanie za porysowany lakier swojego samochodu. Przesada? Wcale nie - dla wielu Polaków tak właśnie wyglądał początek nowego roku.

Na polskie społeczeństwo - już i tak wystarczająco umęczone codziennymi troskami - spadły niczym „egipskie plagi" nowe, obowiązujące od l stycznia przepisy prawne.

Plaga braku wyboru

- Pieniądze, które musieliśmy wydać na zamontowanie kas fiskalnych w naszych taksówkach, moglibyśmy spokojnie przeznaczyć na poprawę stanu technicznego pojazdów - irytuje się Zenon Rosada prezes Poznańskiego Stowarzyszenia Taksówkarzy. - Większość moich kolegów zmuszona była wziąć kredyty, żeby zakupić kasy. A dla taksówkarza to koszt 2 500 zł - dodaje.

Obowiązujące od 1 stycznia przepisy mówią wyraźnie, że w taksówkach muszą być zamontowane kasy fiskalne do rejestracji obrotów. - Straszono nas, że kasy są wymogiem Unii Europejskiej. Tymczasem Unia nakłada jedynie obowiązek płacenia VAT, nie zaś sposób, w jaki należy go rozliczać. Znajomy taksówkarz w Niemczech mówił mi niedawno, że spisuje w zeszyt wskazania z taksometru, a pod koniec miesiąca odprowadza od tego podatek - przekonuje Rosada.

W Poznaniu sytuacja i tak wygląda najlepiej - kasy fiskalne zamontowało tutaj 80 proc. taksówkarzy (np. w Szczecinie tylko połowa). Reszta złożyła wnioski do urzędów skarbowych o odroczenie terminu instalacji kas fiskalnych. Ci, którzy tego nie zrobili, czekają na lutowy werdykt Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie.

Na razie jedynie na papierze obowiązuje za to inna z noworocznych nowinek: ustawa o biokomponentach stosowanych w paliwach ciekłych i biopaliwach ciekłych. Na papierze, bo rząd nie ogłosił do tej pory rozporządzeń wykonawczych do ustawy określających, jakie wymogi jakościowe muszą spełniać biopaliwa.

- Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił w grudniu ubiegłego roku z wnioskiem o stwierdzenie niezgodności z konstytucją niektórych przepisów ustawy o biopaliwach - mówi Stanisław Trociuk zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich. - W tej sprawie postawiliśmy dość daleko idące zarzuty. Naszym zdaniem, ustawa w sposób rażący narusza wolność konsumencką oraz wolność prowadzenia działalności gospodarczej - uważa Trociuk.

Plaga motoryzacyjna

Prawdziwą grozą powiało, kiedy weszła w życie ustawa o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych. Ustawa nakłada - choć w niejasny i nieprecyzyjny sposób - obowiązek wezwania policji do każdej, nawet najmniejszej stłuczki samochodowej. W przeciwnym wypadku zakład ubezpieczeń może nie wypłacić odszkodowania za szkodę komunikacyjną.

- Ta ustawa powoduje, że policja realizuje interesy prawne prywatnych ubezpieczycieli i działa na ich rzecz -mówi Stanisław Trociuk.

Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji nie chce komentować skutków wprowadzenia nowej ustawy. - Prawo jest, jakie jest, a nasze zadanie polega na pilnowaniu jego przestrzegania - mówi.

Jednak zamieszanie wokół ustawy stało się tak duże, że Komenda Główna Policji zmuszona była wydać uspokajający komunikat, w którym przypomniała, że obowiązkiem uczestnika zdarzenia drogowego jest powiadomienie policji o każdym wypadku lub kolizji drogowej, niemniej nie oznacza to konieczności jej wzywania do każdego zdarzenia.

Ale zdezorientowani kierowcy wolą chuchać na zimne. - W Poznaniu policjanci wyjeżdżają do zdarzeń drogowych o jedną trzecią razy więcej, natomiast ilość zgłoszeń zwiększyła się o ponad 100 proc. - potwierdza naczelnik Józef Klimczewski z Sekcji Ruchu Drogowego KMP w Poznaniu.

Podobnie jest w innych miastach. W pierwszych dniach obowiązywania nowej ustawy w Warszawie i w Krakowie na policję trzeba było czekać nawet do 4-5 godzin.

Plaga Łapińskiego

Większa część ustawy o Narodowym Funduszu Zdrowia jest niekonstytucyjna. Przepisy ustawy tworzą instytucję publiczną w kształcie uniemożliwiającym jej rzetelne i sprawne działanie, naruszają zasady państwa prawnego w zakresie konstytucyjnego prawa obywateli do równego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych - uznał Trybunał Konstytucyjny.

To najbardziej miażdżąca recenzja, jaka mogła zostać wystawiona twórcom ustawy o NFZ. Jej główny pomysłodawca, były minister zdrowia Mariusz Łapiński, obiecywał pacjentom tańsze leki, równy dostęp do leczenia i poprawę sytuacji finansowej szpitali.

Obowiązująca od kwietnia ubiegłego roku ustawa oznaczała jednak krok wstecz.

Niedoskonały, ale jednak funkcjonujący system ubezpieczeniowy oparty na Kasach Chorych, został zastąpiony przez scentralizowany system budżetowy, tak jak to bywało dawniej.

W tym miejscu warto zacytować komunikat kancelarii prezydenta RP, wydany tuż po podpisaniu przez Aleksandra Kwaśniewskiego ustawy o NFZ: „Prezydent przychylił się do stanowiska rządu RP popartego przez większość parlamentarną, że powołanie Narodowego Funduszu Zdrowia pozwoli na udzielanie w całym kraju świadczeń zdrowotnych o identycznym zakresie i na podstawie takich samych procedur. Ponadto koncentracja środków finansowych spowoduje bardziej racjonalne dysponowanie środkami publicznymi pochodzącymi ze składek ubezpieczeniowych...".

„Dobrodziejstwa" nowej ustawy najdotkliwiej odczuliśmy z początkiem bieżącego roku, kiedy to lekarze rodzinni w ośmiu województwach zmuszeni byli zawiesić leczenie chorych.

Powód? Skandaliczne warunki nowych kontraktów zaproponowane przez NFZ.

Dla wielu pacjentów oznaczało to brak podstawowej opieki zdrowotnej aż do czasu, gdy Ministerstwo Zdrowia podpisało porozumienie z protestującymi lekarzami.

Tak czy owak niesmak po całej sprawie pozostał, ciekawe tylko, czy Mariusz Łapiński - twórca całego tego bałaganu - stanie przed Trybunałem Stanu, czego domaga się dziś nieomal cała opozycja parlamentarna.

Sześćdziesięciu pięciu prawników

Przykłady podobnej niekompetencji polskich ustawodawców można mnożyć w nieskończoność. NFZ, biopaliwa i stłuczki to jedynie najświeższe przypadki.

Dlaczego w Polsce pisze się złe ustawy? Czy w Parlamencie zasiadają jedynie niedouczeni posłowie?

Obecnie na 460 posłów aż 376 ma wyższe wykształcenie, średnie 71, a zasadnicze ledwie 13. Tyle że wśród nich jedynie 65 osób legitymuje się wykształceniem prawniczym. To niedużo, jak na potrzeby legislacyjne naszego kraju. Występuje tu wyraźna dysproporcja w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi czy krajami Europy Zachodniej. W tamtejszych modelach demokracji przyszli przedstawiciele narodu przygotowują się do swojej roli przez wiele lat. Najczęściej są to absolwenci 2-3 najbardziej prestiżowych uczelni w danym kraju, przy czym zdecydowanie dominują wśród nich osoby, które ukończyły prawo lub administrację. Niezależnie zatem od tego, jaka opcja polityczna wygrywa kolejne wybory, system zapewnia stały dopływ wykwalifikowanych legislatorów.

Według prof. Michała Kuleszy z Instytutu Nauk Prawno-Administracyjnych Uniwersytetu Warszawskiego, problem tkwi przede wszystkim w zdewastowaniu systemu wyższej kultury prawnej.

- Zapomnieniu ulega pojęcie właściwej konstrukcji prawnej. Trybunał Konstytucyjny w swoim rozumowaniu od wielu lat nie używa żadnych konstrukcji prawnych. Najlepszym przykładem jest tutaj tzw. ustawa 203 złotych, która gwarantowała pielęgniarkom wyrównanie pensji. Została ona zaskarżona do TK, który dostrzegł jej błędy, ale rozważając różne wartości uznał, że najważniejsza jest zasada zaufania do państwa. A skoro rząd obiecał pieniądze, musi pozostać wiarygodny. Tylko jakoś nikt wtedy nie pomyślał, jakie konsekwencje przyniesie ta ustawa dla budżetu szpitali. Trybunał Konstytucyjny jest dziś de facto Trybunałem Wartości Państwowych - mówi prof. Kulesza.

Jego zdaniem w środowisku prawniczym zanikła powszechna znajomość zasad, które są składnikiem podstawowej europejskiej kultury prawnej. - Prawo to wartość, pewna rama, granica, a nie instrument. Natomiast przy obecnej biegunce legislacyjnej nie sposób śledzić ciągłych zmian w przepisach - dodaje Kulesza.

- Jesteśmy na pobojowisku doktryny publiczno-prawnej w dziedzinie prawa administracyjnego, które określa 98 proc. ustaw. Prawo pisze się dziś pod konkretne zamówienie, dla zaspokojenia doraźnej potrzeby politycznej. Interes publiczny przestaje się liczyć. Tak jak w piosence Stuhra „śpiewać każdy może", tak dziś każdy bierze się za pisanie prawa. Posłowie nie są tu wyjątkiem. Prawo powinni przygotowywać fachowcy, posłowie winni je jedynie uchwalać - stawia miażdżącą recenzję prof. Kulesza.

W Polsce nie obowiązuje odpowiedzialność Parlamentu za uchwalanie bubli legislacyjnych...

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama