Lekarski poker

Do czego doprowadziła reforma reformy służby zdrowia wprowadzona przez rząd SLD

Według szacunkowych danych nawet 6-8 milionów Polaków może od stycznia mieć kłopoty z dostępem do swojego lekarza rodzinnego. Bardzo wielu medyków zbojkotowało Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) i nie przystąpiło do konkursu ofert na świadczenia medyczne w podstawowej opiece zdrowotnej. Lekarze protestują przeciw nałożeniu na nich dodatkowych obowiązków przy obniżeniu stawek. Najmniej ofert złożyli lekarze rodzinni z województw: podlaskiego, wielkopolskiego, lubuskiego, śląskiego, dolnośląskiego, opolskiego, świętokrzyskiego i podkarpackiego. Liczą na dalsze negocjacje. Narodowy Fundusz Zdrowia zapowiedział, że nie będzie żadnych rozmów z lekarzami, którzy nie przystąpili do konkursu. Próba sił między lekarzami a urzędnikami NFZ trwa.

W Wielkopolsce tylko 76 poradni lekarza rodzinnego chce współpracować z NFZ. W tym roku było ich 1170. W siedmiu wielkopolskich powiatach: tureckim, rawickim, chodzieskim, pilskim, międzychodzkim, nowotomyskim i szamotulskim nie złożono żadnej oferty. Na Dolnym Śląsku w tym roku umowy z NFZ miały podpisane 464 placówki. Na rok 2004 oferty złożyły tylko 174. W województwie lubuskim oferty złożyło tylko 28 praktyk lekarza rodzinnego. W tym roku było ich 184. W innych częściach kraju sytuacja wygląda podobnie. Np. w Białymstoku chęć leczenia pacjentów na warunkach Funduszu zgłosiło tylko sześć przychodni. Narodowy Fundusz Zdrowia zapewnia, że żaden pacjent nie zostanie w przyszłym roku pozbawiony opieki, a rozwiązanie problemu widzi w przejęciu zadań lekarzy rodzinnych m.in. przez szpitale, które przystąpiły do konkursu ofert. Trudno jednak sobie wyobrazić, by nagle izba przyjęć szpitala stała się przychodnią dla np. 20 tys. chorych. W wypadku epidemii, np. grypy, będzie to ewidentne ryzyko dla hospitalizowanych w nim ludzi. Poza tym szpitale nie są przygotowane do pełnienia roli przychodni. Nie mają ani odpowiedniej liczby pomieszczeń, ani personelu. Chorzy zamiast do lekarza rodzinnego będą trafiać do specjalistów, np. chirurgów nie znających dotychczasowej historii choroby "nie swoich" pacjentów. W trudnej sytuacji znajdą się zwłaszcza ludzie starzy i niedołężni, którzy mogą nie mieć tyle samozaparcia, by po poradę lekarską udawać się do często znacznie oddalonych szpitali.

Szpitale rodzinne

- Propozycja, by funkcję lekarzy rodzinnych przejęły szpitale, jest absurdalna. Większość szpitali nie może tego zrobić choćby z powodów prawnych. Dzisiejsze statuty szpitali nie przewidują możliwości pełnienia funkcji przychodni. Poza tym nie składały one ofert na prowadzenie takiej działalności - mówi dr Andrzej Grzybowski, prezes Wielkopolskiego Związku Niepublicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej - Organizacji Pracodawców. Na 100 procent zapewnioną opiekę będą mieli tylko ci pacjenci, których lekarze rodzinni złożyli NFZ swoje oferty.

Mało kto wierzy, by NFZ udało się zorganizować w szpitalach podstawową opiekę zdrowotną. Na spotkaniu lekarzy rodzinnych z posłami Platformy Obywatelskiej, jakie odbyło się 29 listopada 2003 r., poseł Jan Maria Rokita oświadczył, że próba skonstruowania "wojennego" systemu opieki zdrowotnej, którą tworzą minister zdrowia i prezes NFZ graniczy z szaleństwem. Platforma Obywatelska podjęła się mediacji z NFZ, i Ministerstwem Zdrowia. Poseł Rokita obiecał, że będzie interweniował u ministra i premiera, aby niezwłocznie rozpoczęto z lekarzami rozmowy. Powiedział, że poczytuje sobie za punkt honoru, aby sprawę konkursu ofert załatwić. Zdaniem wielu medyków, najsensowniejszym rozwiązaniem konfliktu jest unieważnienie konkursu i szybka nowelizacja ustawy o NFZ, aby można było przedłużyć tegoroczne kontrakty na przyszły rok. W tym czasie będzie można zmienić całą ustawę o Narodowym Funduszu Zdrowia. Wkrótce Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnie, czy ten bubel prawny jest w ogóle zgodny z konstytucją.

Reforma reformy

Gdy rozpoczynano w Polsce reformę Służby Zdrowia, nikt nie przypuszczał, że po czterech latach jej stan będzie można określić jednym słowem: zapaść. W 1999 roku zgodnie z ustawą o Powszechnym Ubezpieczeniu Zdrowotnym powstały Kasy Chorych, w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej - Przychodnie Lekarzy Rodzinnych. Pacjenci otrzymali prawo wyboru lekarza rodzinnego. Choć były trudności, wydawało się, że reforma idzie w dobrym kierunku. Zaowocowała niewątpliwymi oszczędnościami w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej. W roku 2002 ministrem zdrowia został Mariusz Łapiński, który twierdził, że tylko on wie, jak należy zreformować system opieki zdrowotnej. Specjaliści ostrzegali, że rozpoczęte przez niego zmiany, ustawa o Narodowym Funduszu Zdrowia i inne jego pomysły spowodują załamanie się opieki zdrowotnej. Przewidywania te właśnie sprawdzają się na naszych oczach.

Mamy Funduszu powyżej uszu

Konkurs ofert ogłoszony przez Narodowy Fundusz Zdrowia na rok 2004 wprawił w zdumienie wszystkich świadczeniodawców, a w szczególności lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Zdaniem lekarzy rodzinnych, zasady finansowania świadczeń przez Fundusz w przyszłym roku są kpiną z płatników składek. Np. w Wielkopolsce stawka roczna, jaką otrzyma lekarz rodzinny na jednego pacjenta, zmniejszy się z i tak niewystarczającej kwoty 93 zł do 85 zł, czyli o 8,6 procent. Zdaniem lekarzy, taki poziom finansowania świadczeń uniemożliwia zapewnienie właściwej opieki pacjentom. Za takie pieniądze można przyjmować pacjentów, ale nie diagnozować i leczyć. Lekarze rodzinni prowadzący indywidualne praktyki zobowiązani będą do pracy przez 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku. Dodatkowo od 1 stycznia Pogotowie Ratunkowe nie będzie posiadało karetek transportowych - obowiązek zapewnienia pomocy doraźnej spoczywać będzie na lekarzu rodzinnym, podobnie jak organizacja transportu sanitarnego. Pacjent będzie mógł wezwać pogotowie tylko w wypadku zagrożenia życia. Problem jednak w tym, jak takie rozpoznać? Nierzadko lekarz rodzinny przybędzie do pacjenta tylko po to, by przekonać się, że jednak jest niezbędna karetka i wezwie ją, ale ta zwłoka może kosztować chorego życie. Całodobowy dyżur telefoniczny i wyjazdy na wezwanie mogą się okazać ponad siły lekarzy, zwłaszcza tych prowadzących indywidualne praktyki. Będą więc zmuszeni podpisać umowy z pogotowiem. To jednak będą dodatkowe koszty, na które może nie wystarczyć pieniędzy z niskich stawek. - Wyjazdy zwłaszcza nocne mogą być niebezpieczne. Zdarza się, że lekarze pogotowia wracają z wyjazdu np. pobici, a przecież jeżdżą w trzyosobowym zespole. Nie wyobrażam sobie, jak w ewentualnej opresji miałaby sobie poradzić samotna lekarka - mówi Janusz Kamieński, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.

Większość posłów, którzy 27 listopada 2003 roku zadawali w Sejmie pytania ministrowi zdrowia Leszkowi Sikorskiemu uważa, że niezależnie od sytuacji prawnej z protestującymi lekarzami należy rozpocząć rozmowy. - Fundusz nie może nie rozmawiać z lekarzami, którzy nie złożyli ofert. To jest nieodpowiedzialne. Zdrowy rozsądek nie pozwala zmarnować ogromnego wysiłku włożonego w reformowanie podstawowej opieki zdrowotnej - mówi Adam Windak, prezes Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce. Lekarze rodzinni z Narodowym Funduszem Zdrowia zgadzają się tylko w jednym, że w całym tym sporze nie może ucierpieć pacjent. Być może to będzie stanowić punkt wyjścia do wznowienia negocjacji.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama