Apel o mobilizację do obrony ludzkiej godności młodego człowieka, aby wychować go do życia odpowiedzialnego
Mnogość pedagogicznych teorii wciąż jest uboga wobec niepowtarzalnego zjawiska, jakim jest każdy człowiek. Samo zaś wychowanie nie ma struktury technologicznej, nie jest jakimś stałym układem o określonej liczbie opisywalnych parametrów, które wystarczy należycie wyregulować, aby było skuteczne. Wiedząc o nieadekwatności pedagogiki teoretycznej wobec konkretnego Jasia i Małgosi, przekonujemy się, że wychowanie nie jest samą nauką, lecz sztuką. Wymaga ono zarówno wiedzy, jak i wrażliwości oraz pokory wobec tego, co w teorii nieopisywalne, a w praktyce nieprzewidywalne. Warunkiem podstawowym w pracy wychowawczej jest uważność. Należy przez nią rozumieć - swoiste stałe zwracanie uwagi na własne przeżycia; bieżącą obserwację i autorefleksję nad zachodzącymi zjawiskami i wydarzeniami w relacji wychowawca-wychowankowie, zachowując przy tym konieczny samokrytycyzm, pomagający uniknąć iluzji co do siebie oraz niepowtarzania oczywistych błędów. [ 1 ]
I. Szereg obserwacji wskazuje, że źródeł niepowodzeń wychowawczych jesteśmy skłonni szukać poza sobą. Lubimy zrzucać odpowiedzialność za negatywne efekty na tak zwane czynniki obiektywne lub "krnąbrną" naturę dziecka, zaś w najmniejszym stopniu nie patrzymy na własne zaniedbania i błędy. Nie da się sztucznie oderwać osobowości pedagoga od konstruowanej, ocenianej czy klasyfikowanej przez niego rzeczywistości. Im zatem sam jest dojrzalszy, bardziej zrównoważony, bliższy rzeczywistości, otwarty i samokrytyczny, tym większe są szanse na przezwyciężenie pojawiających się w oddziaływaniach wychowawczych kryzysów i niepowodzeń.
Bardzo często zdarza się, że każda z "najlepszych strategii" wychowawczych jest w dużym stopniu chybiona, że rygoryzm przynosi agresję, że zbytnia dyscyplina kształtuje dystans i chłód, że sztuczny autorytet uczy fasadowości, uległość i ustępstwa wobec zachowań i zachcianek dziecka niosą niebezpieczeństwo poczucia bezradności oraz braku odpowiedzialności za swoje zachowanie. Poważne kontrowersje budzi jednak modna ostatnimi laty konwencja "bezstresowego wychowania", rozumianego jako pozwalanie dziecku na wszystko. Dla prawidłowego rozwoju dziecka niezbędne jest poznanie przez nie granic swoich możliwości. Napotykając nakazy, uczy się myślenia, analizowania zastanej rzeczywistości, liczenia się z innymi. Pełny rozwój możliwości dziecka wymaga drogowskazów i barier zaporowych, zwanych potocznie "kindersztubą". Są to właśnie zasady dobrego wychowania.
W naukach pedagogicznych wraca się obecnie do pojęcia autorytetu, wyraźnie zaznaczając, że musi on polegać na miłości, na dialogu z dzieckiem, ale i jasnych, konsekwentnie egzekwowanych wymaganiach, a nie na ślepym posłuszeństwie. Trzeba odbudować tradycyjne autorytety: rodzica, nauczyciela, duszpasterza. W przeciwnym bowiem wypadku, pustkę po nich wciąż będzie wypełniało zjawisko "idolatrii", w której wzorcami stają się liderzy grup rockowych albo gwiazdy sportu lub filmu, zaś przewodnikami ulicznego "stada" zostawać będą przywódcy przestępczych gangów. Podobnie jak dla wiecznych nastolatków i melancholijnych młodzieńców o narcystycznej kulturze, nieustannie wzdragających się przed wymogami wieku dojrzałego, takim "autorytetem" są liderzy sekt (guru).
II. Osoby lansujące koncepcję szkoły "bezstresowej" nie wiedzą w istocie, na czym polega stres w szkole. Główną jego przyczyną nie są nauczyciele-sadyści, lecz naturalne u każdego ucznia poczucie odpowiedzialności za stan własnej wiedzy. Dzieci i młodzież szybko przystosowują się do "bezstresowej" szkoły, umiejętnie to wykorzystując. Posługując się opiniami lansowanymi przez media lub uczonych "pedologów", już wiedzą, dlaczego dostają złe oceny - nauczyciele są niesprawiedliwi i wymagają od nich faktograficznej wiedzy a nie pozwalają na samodzielne myślenie.
Podobnie prawie cały wysiłek nadzoru oświaty jest przystosowany do obrony praw dziecka w szkole. Mało kto dostrzega, że może to prowadzić do ubezwłasnowolnienia nauczycieli i wzrostu uprawnień urzędników, wizytatorów, kreowanych na jedynych obrońców praw dziecka w szkole. Zaś dziennikarze skutecznie przekonują rodziców, że w szkołach pracują zdegenerowani nauczyciele, kiepsko przygotowani do zawodu, nagminnie łamiący prawa ich dzieci. Stąd ze wzrastającym lekceważeniem wolą omijać nauczycieli i wymuszać swoje postulaty pod adresem szkoły za pomocą biurokratów oświaty, rzeczników praw dziecka lub regionalnej prasy.
Należy przeciwdziałać postępującej erozji autorytetu nauczyciela i szkoły w ogóle. Szkoła to miejsce, gdzie jak w soczewce koncentrują się problemy władzy, godności, wolności, to miejsce - symbol, w którym jak pod mikroskopem można też badać ludzką naturę. Szkoła musi bronić tych wartości, które większość mediów tak lubi obśmiewać. Dzieje się tak często za sprawą pracujących tam ludzi o "lewicowo-libertyńskim zwichnięciu". Występowanie przeciwko pewnym wartościom zawsze się kończy dla człowieka źle. Te wartości, przeciwko którym występowanie zawsze kończy się źle dla człowieka, trzeba nazwać fundamentalnymi. Szkoła winna je odsłaniać przed młodym człowiekiem, pomagać je urzeczywistniać, ale o to musi w znacznie większym stopniu postarać się całe społeczeństwo, a nie tylko instytucje decyzyjne.
III. Wysoce szkodliwe dla młodego pokolenia jest bezkrytyczne i pozbawione kontroli korzystanie ze środków masowego przekazu. Są one coraz bardziej powszechne. Ich ekspansji nie da się w żaden sposób powstrzymać ani zahamować. Jest to fakt, z którym trzeba się nauczyć współistnieć. Chociaż korzystanie z mass mediów nie ma konotacji jednoznacznie negatywnej, to niebezpieczeństwo płynące z bezrefleksyjnego i bezkrytycznego odbioru treści prowadzi przede wszystkim do zakłócenia harmonijnego współdziałania intelektu i woli, spłycenia wrażliwości intelektualnej, moralnej, religijnej, estetycznej itd.
Na rodzicach, pedagogach, katechetach spoczywa odpowiedzialność za kształtowanie zainteresowań poznawczych i estetycznych młodego odbiorcy, za nauczenie go krytycznej postawy wobec proponowanych treści. Należy pamiętać o słynnym powiedzonku Marshalla McLuhana na temat telewizji: treść widowiskowa jest jak kiełbasa, którą włamywacz rzuca psu, aby uśpić jego czujność. Kanadyjski wizjoner twierdził, że media zmieniają świat najpierw zmieniając jego obraz w ludzkich umysłach. Nie chodzi o to, co się widzi, ale czym się ogląda.
Jako pierwszy zabiegi manipulacyjne telewizji opisał dr H. I. Schiller w 1973 r. w książce pt. Sternicy świadomości, zwłaszcza w rozdziale pod wymownym tytułem "Manipulowanie i paczkowanie". Do technik formalnych służących manipulowaniu zaliczył "fragmentację, jako formę komunikowania" oraz "natychmiastowość informacji". Oderwany potok różnorodnych, fragmentarycznych wiadomości, utrudnia zrozumienie istoty zagadnienia, dotarcie do jego sedna. Zasada natychmiastowości w przekazywaniu informacji o różnorodnej wadze poznawczej powoduje u odbiorcy rezygnację z selekcji i utrudnia nadanie im właściwego znaczenia, obniżając w konsekwencji stopień wrażliwości duchowej odbiorcy. Są to bardzo poważne zagrożenia edukacyjne. [ 2 ]
W przemówieniu do Biskupów Polskich z 14.02.1998 r. Jan Paweł II powiedział: nie można zamykać oczu na fakt, że środki społecznego przekazu są nie tylko olbrzymim instrumentem informowania, ale w jakimś sensie usiłują kreować świat. Niezbędne jest tu wspólne skoordynowanie działania Kościoła, szkoły, rodziny i samych środków przekazu, które mogą w procesie wychowania stanowić wielką pomoc. [ 3 ]
IV. Kościół od dwóch tysięcy lat naucza i wychowuje według właściwych i sprawdzonych zasad moralnych. Ich jednoznaczność i stanowczość, które mogą kojarzyć się komuś z surowością, wynikają z realizmu pedagogicznego. Realizm katolickiego programu wychowawczego wyraża się w szukaniu całej prawdy o człowieku i ludzkiej egzystencji. Programy laicko-liberalne są antypedagogiczne, bo pomniejszają potrzebę samodyscypliny i odpowiedzialności za własne decyzje i życiowe wybory. Młodym ludziom przyjemniej jest słuchać miłych iluzji typu: rób co chcesz, a najlepiej koncentruj się na twojej cielesności i emocjonalności. Człowiek, któremu mówiono, że nie potrafi panować nad dynamiką własnego wnętrza, który nie przeszedł treningu świadomej samokontroli, staje się niebezpieczny dla siebie i dla innych. I tu ma swoje źródło "epidemia agresji", której jesteśmy świadkami.
Postawa agresji i nihilizmu, jako obrona przed frustracją i dezorientacją w szybko zmieniającej się rzeczywistości z jednej strony, z drugiej zaś postawa konformizmu i alienacji w sytuacji pustki psychologicznej i aksjologicznej, łączą się zwykle z popadaniem w nałogi i uzależnienia, które prowadzą do dramatycznego cierpienia. Tych oczywistych faktów żaden wychowawca nie może lekceważyć. Nie można zapominać, że te kłamliwe filozofie życia łatwego i przyjemnego oraz zafałszowanej antropologii, np. propagowanych w pisemkach typu "Girl" czy "Bravo" mają bogatych sponsorów, którzy szukają wśród młodych nowych rynków zbytu. Są oni dealerami nieszczęścia, a na każdym nieszczęśliwym człowieku można najłatwiej zarobić. Ktoś nieszczęśliwy łatwiej niż inni da sobie wmówić, że do szczęścia potrzebny jest mu alkohol, narkotyk, antykoncepcja, pornografia, leki psychotropowe, tabletki odchudzające czy cokolwiek innego, co obiecuje łatwe szczęście. Tymczasem łatwe jest tylko nieszczęście.
Potrzeba więc mobilizacji do obrony ludzkiej godności młodego człowieka, aby wychować go do życia odpowiedzialnego w samookreślających się wspólnotach otwartych, mającego jednocześnie mocne poczucie własnego systemu wartości. Każdy pedagog jest powołany do tego, by spełniał funkcję sumienia krytycznego wobec tego wszystkiego, co zagraża człowieczeństwu lub je pomniejsza.
1 P. Kołodziński, Drogi Wychowania, "Edukacja i Dialog" nr 10/1997, s. 3-7.
2 Cytuję za: J. Gajda, Wartości w środkach masowego przekazu. Szansa i zagrożenie dla edukacji globalnej (głos w dyskusji), w: Pedagogika ogólna. Problemy aksjologiczne, red. T. Kukołowicz, M. Nowak., Lublin 1977, s. 291-292.
3 Jan Paweł II, Program dla Kościoła w Polsce. Wizyta ad limina 1998, Kraków 1998, s. 53. por. A. Baczyński. Telewizja w służbie ewangelizacji, Kraków 1998 s. 61-97; C. M. Martini, Rozmowy z moim telewizorem. Spotkanie Kościoła ze światem mass mediów, Kraków 1998, s. 91-108.
opr. ab/ab